Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Okradli go... osiem razy. I to pod nosem policji!

To, co dane było przeżyć Jarosławowi Czyżewskiemu, byłemu przewodniczącemu Rady Miasta w Starogardzie, to gotowy scenariusz na thriller. W krótkim czasie ktoś ośmiokrotnie włamywał się do jego domu zabierając dorobek życia mężczyzny. Działo się to nawet „pod nosem” policji.
Okradli go... osiem razy. I to pod nosem policji!
Jarosław Czyżewski nie czuje się bezpiecznie we własnym domu. Złodzieje grasują dosłownie pod okiem policji

Autor: Krystyna Paszkowska

Złodzieje najwyraźniej czuli się bezkarni. Okradali posesję „pod nosem” policji. - Oni musieli gdzieś w pobliżu być, bo jak minęło może 20-25 minut od wyjazdu policji, ponownie próbowali wtargnąć na teren mojej posesji - mówi Jarosław Czyżewski.

O pomoc dla ojca na swoim profilu zaapelował Michał Czyżewski. Jego apel bardzo szybko osiągnął szerokie zasięgi.

- Poznajesz złodzieja? Kojarzysz twarz? Pomóż nam znaleźć osoby, które 8 razy okradały mojego tatę, zabierając mu dobytek życia - apelował do potencjalnych świadków włamań pan Michał. - Jeden z nich wydaje się mieć charakterystyczną urodę. Może ktoś z Was lub z Waszych znajomych będzie w stanie pomóc. Zwróćcie uwagę na elementy ubioru.

Pan Michał przyznał, że stracił wiarę w skuteczność policji w tej sprawie. - Chcę maksymalnie pomóc mojemu tacie - stwierdził.

Problemy, z jakimi borykał się Jarosław Czyżewski poznało wiele osób. Syn mężczyzny opisał co spotkało jego tatę.

Początkowo kolejne włamania oddzielało kilka dni – mówi pan Jarosław. - Ale ostatnie, to praktycznie tego samego dnia w krótkim odstępie czasu, chwilę po tym, jak policja odjechała z mojej posesji po zabezpieczeniu śladów. I to w biały dzień. Śmiali się policji w nos. Widząc, że sytuacja sukcesywnie się powtarza, w domu strach było samemu siedzieć, to zaproponowałem, aby policja urządziła zasadzkę na tych złodziei. Przecież oni na pewno wrócą skoro tyle razy już mnie okradali. Tym bardziej, że na terenie posesji zostawili sobie taką potężną aluminiową walizę na łupy. Oni byli dobrze zorganizowani. Mieli upatrzone miejsca. Wcześniej zazwyczaj przygotowali sobie miejsce, w którym chcieli dostać się do wnętrza. Kolejne podejście to już wtargnięcie i kradzież wartościowych rzeczy.

Początkowo kolejne włamania oddzielało kilka dni. Ale ostatnie, to praktycznie tego samego dnia w krótkim odstępie czasu, chwilę po tym, jak policja odjechała z mojej posesji po zabezpieczeniu śladów. I to w biały dzień. Śmiali się policji w nos. Widząc, że sytuacja sukcesywnie się powtarza, w domu strach było samemu siedzieć, to zaproponowałem, aby policja urządziła zasadzkę na tych złodziei.

Jarosław Czyżewski

Jarosław Czyżewski przed emeryturą prowadził warsztat samochodowy, który znajduje się obok domu.

- W lipcu 2022 r. doszło do serii włamań w odstępie kilku dni – mówi Michał Czyżewski. - Warsztat został szybko zniszczony i doszczętnie okradziony. Drogie sprzęty pomiarowe, narzędzia, części samochodowe, dosłownie wszystko, co ma jakąkolwiek wartość - czarny rynek już zapewne to przyjął i wypluł ponownie do obiegu. To był olbrzymi cios dla miłośnika motoryzacji, który od czasów studiów właśnie tym się zajmował – dodaje syn mężczyzny.

Każdorazowe włamanie zgłoszone zostało starogardzkiej policji. - Niestety jeszcze wtedy nie mieliśmy zamontowanego monitoringu, więc dowodów fotograficzno-wizualnych okrągłe 0 – przyznaje syn. - Policja po wykonaniu swoich czynności odjechała, a 30 minut później złodzieje ponownie byli na naszej posesji. Tata zobaczywszy to, wybiegł na zewnątrz i wdał się w przegrany z góry pościg. Złodziej chwilę później odjechał z leśnej drogi za naszym domem zostawiając za sobą tylko kurz. Tacie udało się zobaczyć, że był to stary, biało-szary Volkswagen Combi. Innym razem złodzieje próbowali również wejść do domu, ale im się nie udało.

Michał Czyżewski zawiedziony postępami śledztwa sam zajął się wyjaśnianiem sprawy. Zaczął rozmawiać z mieszkańcami. Okazało się, że dwa domy były wyposażone w monitoring. W jednym z nich nagrania były już skasowane. Nagrania z drugiego domu nie były wystarczające.

Policja po wykonaniu swoich czynności odjechała, a 30 minut później złodzieje ponownie byli na naszej posesji. Tata zobaczywszy to, wybiegł na zewnątrz i wdał się w przegrany z góry pościg. Złodziej chwilę później odjechał z leśnej drogi za naszym domem zostawiając za sobą tylko kurz

Michał Czyżewski

- Złodzieje tak dobrze się czuli na naszym terenie, że odwiedzali nas naprawdę często – mówi Michał Czyżewski. - W lipcu po serii kilku pierwszych włamań mieliśmy już zamontowane inteligentne kamery na zewnątrz i w środku. Zadbaliśmy również o dodatkowe oświetlenie reagujące na ruch.

Pan Jarosław mieszka sam. W marcu przyjął uchodźców z Ukrainy, panią Olenę z synem. Syn zdaje sobie sprawę, że nawet razem nie są w stanie przeciwstawić się kilku dorosłym mężczyznom, bo tylu członków prawdopodobnie liczy ta szajka.

Były noce, podczas których Michał Czyżewski razem z przyjaciółmi „czatował” całą noc, czekając na złodziei. Wspólnie opracowali plan działania i sukcesywnie go realizowali. - Byliśmy podzieleni na zespoły, każdy miał swój obszar i swoją rolę – mówi syn Jarosław Czyżewskiego. - To przypominało zabawę z dzieciństwa, ale wcale nie było zabawne. Nasze działanie wynikało z desperacji i zabranego poczucia bezpieczeństwa. Poprosiłem również przyjaciół z okolicy o codzienne patrolowanie posesji, ponieważ ja mieszkam w Gdańsku. Nie mogłem być zawsze na miejscu. Bałem się o Tatę. Nie jest już tak silny jak kiedyś. Mieszka w miejscu otoczonym przez las. W newralgicznym starciu ze złodziejami zapewne nikt by mu nie pomógł. Skraj naszej działki to początek lasu. Właśnie stamtąd złodzieje do nas wchodzili. Zrobili w płocie kilka dziur - prawdopodobnie po to, aby mieć kilka dróg ucieczki – zastanawia się.

Najwyraźniej rabusie zauważyli, że teren nie jest już dla nich bezpieczny i od sierpnia do października był względny spokój. 28 października dwójka mężczyzn ponownie wtargnęła do domu, niszcząc zamek od drzwi tarasowych. - Część kamer uszkodzili – mówi smutny gospodarz. - Byli ubrani na ciemno, mieli zakryte do nosa twarze, a na rękach rękawiczki. Widać, że byli przygotowani i wiedzą co robią.

O godzinie 23:05 domownicy "zasnęli" przy włączonym telewizorze. Trudno stwierdzić, co się stało, że nic ich nie obudziło. Złodzieje przez prawie dwie godziny ukradli wszystko, co było wartościowe. Zajrzeli wszędzie, demolując dom. Nie mieli litości. - Zabrali nawet przedmioty sentymentalne, które pewnie sprzedadzą za ułamek wartości - mówi Michał Czyżewski. - Nie chcę nawet wymieniać, bo to cholernie smutne - szczególnie dla mojego Taty, który teraz jest w ciężkim stanie psychicznym - coś z niego uleciało. Nie dziwię się. Rano, gdy Tata się zorientował od razu wezwał policję. Mnie powiadomiła pani Olena, ponieważ Tata nie chciał martwić nikogo z najbliższych. Ktoś właśnie zabrał mu pamiątki, dorobek życia, poczucie bezpieczeństwa w jego własnym miejscu na ziemi. Najpierw okradli jego firmę, a teraz dom…

Policja i tym razem dokonała rutynowych czynności i odjechała. To jednak wcale nie oznaczał chwili oddechu dla domowników. Około pół godziny później złodzieje znów się pojawili. Gospodarz, między wyjazdem policji, a wizytą złodziei, zdążył jedynie naprawić kamerę, którą w rabusie zniszczyli poprzedniej nocy.

Bezczelność złodziei nie zna granic. Złodzieje wiedzą o tym, że domownicy są w domu, a i tak nie przeszkadza im to w realizacji swoich planów.

Nadal się boimy. Oni zachowują się irracjonalnie, nie wiemy na co ich jeszcze stać. Przypomnę: dwukrotnie włamywali się po ok. 30 minutach od wyjazdu policji. Kto wraca tyle razy na miejsce przestępstwa? Ile musi być włamań i co jeszcze musi się stać, aby policja bardziej zaangażowała się w sprawę

- Przecież w przypadku konfrontacji może dojść do tragedii - przyznają ojciec i syn. - Nadal się boimy. Oni zachowują się irracjonalnie, nie wiemy na co ich jeszcze stać. Przypomnę: dwukrotnie włamywali się po ok. 30 minutach od wyjazdu policji. Kto wraca tyle razy na miejsce przestępstwa? Ile musi być włamań i co jeszcze musi się stać, aby policja bardziej zaangażowała się w sprawę – pytają rozgoryczeni.

O zaistniałą sytuację zapytaliśmy rzecznika Komendy Powiatowej Policji w Starogardzie. Asp. sztab. Marcin Kunka potwierdził nam zgłoszenie kradzieży z włamaniem. Odniósł się jednak tylko do jednego z nich – z 28 października.

- Dyżurny skierował na miejsce funkcjonariuszy z grupy dochodzeniowo-śledczej, technika kryminalistyki oraz przewodnika z psem tropiącym – informuje rzecznik. - W ten sam rejon skierowani zostali również policjanci z Wydziału Kryminalnego Komendy Powiatowej Policji w Starogardzie Gdańskim. Śledczy potwierdzili otrzymaną informację, przyjęli zawiadomienie o popełnionym przestępstwie. Policyjny technik zabezpieczył ślady biologiczne oraz pozostawiony przez sprawców przedmiot do badań z zakresu daktyloskopii w laboratorium kryminalistycznym. Mundurowi zabezpieczyli również monitoring z posesji, na której popełniono przestępstwo oraz innych miejsc. Ponadto kryminalni oraz dzielnicowy tego rejonu rozmawiali z osobami, które mogły mieć informacje na temat popełnionego przestępstwa i weryfikowali je. Po kilkudziesięciu godzinach, pracujący nad sprawą kryminalni, realizując swoje czynności operacyjne w pobliżu miejsca zdarzenia, zauważyli na posesji mężczyznę, który na ich widok zaczął uciekać. Po krótkim pościgu mężczyzna został zatrzymany. 31-letni mieszkaniec powiatu gdańskiego został doprowadzony do starogardzkiej komendy, gdzie trafił do pomieszczenia dla osób zatrzymanych. Zabezpieczony przez śledczych materiał dowodowy, pozwolił na przedstawienie podejrzanemu mężczyźnie zarzutów dotyczących włamania – dodaje asp. sztab. Marcin Kunka.

Policjanci weryfikują zabezpieczone do tej pory dowody. Śledczy typują personalia drugiego ze sprawców. Mundurowi zwracają się z apelem do osób, które dysponują wiedzą na temat tego zdarzenia, aby kontaktowały się z dyżurnym Komendy Powiatowej w Starogardzie Gdańskim pod numerem telefonu 4774 27 222 lub za pośrednictwem poczty elektronicznej pod adresem: [email protected]

Czy domownicy wreszcie zaznają spokoju? Oby, bo tak nie da się żyć.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama