Gdańsk szacuje poczynione przez Polski Ład straty we wpływach do przyszłorocznego budżetu na 270 milionów złotych. Gdynia na 100 milionów. Czy faktycznie można mówić, że rząd celowo osłabia samorządność?
Te szacunki należy na razie przyjmować ostrożnie. Jeszcze zobaczymy jak to faktycznie będzie wyglądało. Natomiast kierunek jest klarowny: rząd wyraźnie dąży do centralizacji władzy, do centralizacji decyzji. Szczególnie te samorządy, które nie są kierowane przez Zjednoczoną Prawicę nie będą miały łatwo. Polski Ład na pewno nie zmieni tej sytuacji na lepsze.
Politycy PiS zapowiadają, że to, co samorządy stracą na niższych wpływach z PIT, zrekompensuje im subwencja inwestycyjna.
Zasady tej substancji nie są jasne. Dużo będzie zależało od tego, jak rząd będzie podchodził do różnego typu projektów inwestycyjnych - czy będzie akceptował, czy nie. Pole dowolności jest tu znaczne.
Były obietnice, że będzie się to odbywać według zobiektywizowanego algorytmu.
Jeśli będzie – to okej. Są jednak obawy, że go nie będzie, albo, że będzie jakoś „podsterowywany”, tak jak to bywa z wieloma algorytmami, które funkcjonują obecnie.
„Podsterowanie” owszem ma być, tak żeby więcej pieniędzy z tej subwencji poszło do mniejszych ośrodków, które są mniej doinwestowane.
Taki jest kierunek działań tego rządu tylko nie tylko w polityce dotyczącej samorządów czy regionów. To samo jest w nauce, gdzie rząd deklaruje, że będzie wspierał słabsze ośrodki akademickie, żeby je podciągnąć, zakładając, że te większe, lepsze uczelnie i tak dadzą sobie radę. To jest dosyć kontrowersyjna orientacja, co nie znaczy, że nie należy dofinansowywać tych słabiej rozwiniętych ośrodków. Na pewno rozpiętości regionalne na Pomorzu są bardzo duże, co nie służy dobrze nikomu. Z drugiej strony pozbawianie dużych ośrodków znacznych pieniędzy może osłabić ich dynamikę rozwojową, wyhamować pewne procesy, które realnie się dzieją. Oczywiście, rząd mówi, że żeby komuś dodać, to trzeba komuś zabrać. To znana śpiewka. Wszystko zależy jednak od tego, w jakich proporcjach, i jak to się będzie odbywało. I komu rzeczywiście będzie dodawane, a komu rzeczywiście zabierane.
Jak w tym kontekście odczytywać odrzucenie przez posłów PiS projektu ustawy metropolitalnej dla Trójmiasta? Argument był taki, że metropolia osłabi mniejsze ośrodki znajdujące się poza nią i tym samym powiększy dysproporcje w województwie.
Ten argument chyba jednak jest trochę sztuczny. Sam fakt istnienia ośrodka metropolitalnego jest niekwestionowany. Metropolia istnieje nie w sensie przepisów prawa, regulacji, ale ona po prostu jest. Ustawa metropolitalna miała stwarzać pewne mechanizmy integrujące, stworzyć instytucjonalne zaplecze. Czy ten proces odbywa się kosztem innych ośrodków wokół metropolii? Być może trochę tak. Jeśli jednak zostawimy to dzikiemu rozwojowi, który może niekoniecznie iść w dobrym kierunku, może to jeszcze bardziej osłabiać te ośrodki, które się do tego nie chcą czy nie mogą się włączyć.
To, że samorządy będą miały mniejsze dochody wynika ze zmniejszenia - w Polskim Ładzie - obciążeń podatkowych obywateli. Może z punktu widzenia obywatela to nie jest takie złe rozwiązanie: będzie miał więcej pieniędzy, którymi sam będzie mógł dysponować?
Z oceną skutków zmian podatkowych dla obywateli to ja bym się trochę wstrzymał. Na razie mamy dużo różnych szacunków. Na pewno dla części osób o niższych dochodach te zmiany są korzystne. Natomiast czy efekt sumaryczny będzie rzeczywiście odczuwalny dla dostatecznie dużej części społeczeństwa? Tego wcale nie jestem pewien, bo jest cały szereg innych rozwiązań, choćby podwyższenie składki zdrowotnej. Te nowe regulacje są tak skomplikowane, że połapanie się w tym wszystkim, nawet dla ekspertów, nie jest rzeczą prostą. Podejrzewam, że wielu obywateli, szczególnie przedsiębiorców, wpadnie w różnego typu pułapki, na których nie wyjdą najlepiej. Same zmiany w PIT-ach są w 80 miejscach, a w CIT-ach w 70 kilku. Ogarnięcie tego wszystkiego, wybranie jakieś strategii podatkowej dla firmy czy nawet dla osób indywidualnych, będzie naprawdę trudne. Duże firmy, które mają armię prawników jakoś sobie poradzą. Te małe - niekoniecznie. Jestem więc dosyć sceptyczny w kwestii czy skutki pozytywne będą przeważały nad negatywnymi.
Ja pytałem o konkretną sytuację: czy zmniejszenie wpływów do budżetu samorządu, a zwiększenie budżetów indywidualnych jest korzystne?
Większość osób powie: „Tak. Co mi tam budżet miasta czy budżet gminy, jak ja mam więcej pieniędzy?”. Ale za chwilę ten człowiek może się ocknąć i zacznie się domagać się, żeby gmina czy miasto rozwiązały taki czy inny problem, zainwestowały w to czy tamto. I wtedy dopiero może dojść do wniosku, że to jest iluzoryczna korzyść.
Inną przyczyną realnego zmniejszenia przyszłorocznych budżetów jest - według samorządowców - rosnąca dość szybko inflacja. Jak to jest, że samorządom inflacja szkodzi, a budżetowi państwa podobno nie?
Po stronie dochodowej budżetu inflacja działa na korzyść, ale to jest jedna strona medalu, bo po stronie kosztów inflacja będzie już stanowiła problem, będzie zmniejszała możliwości działania. Z tym, że rząd ma możliwość – poza tak zwanym dodrukiem pieniędzy - łatwego zaciągnięcia kredytów, chociażby poprzez emisję obligacji. Samorządy też mogą oczywiście to robić, tylko że to nie jest takie proste. Jeżeli w samorządach pojawiają się duże dziury w budżetach, to wtedy społeczeństwo jest bardziej skłonne ten samorząd zmienić, podczas gdy rosnący deficyt rządu nie wzbudzi takiego wielkiego społecznego oporu.
Sześcioletnia kampania opozycji pod hasłami obrony praworządności, demokracji, praw obywatelskich - nie osłabiła pozycji partii rządzącej. Czyżby ostatnią szansą dla przeciwników PiS miał być krach gospodarczy?
Zmiany w sądownictwie czy w mediach interesują sporą część społeczeństwa, ale na pewno nie dominującą. Większa część wyborców reaguje przy urnach znacznie silniej na zmiany swojej sytuacji materialnej. Tak więc inflacja może być bardzo dużym zagrożeniem dla obecnej władzy. Mimo to uważam, że nie należy nią grać, bowiem gdyby się rozkręciła, to potem - ktokolwiek dojdzie do władzy - będzie miał wielki kłopot, bo zostanie z osłabioną gospodarką. Co nie znaczy, że nie należy rządu krytykować za różnego typu działania proinflacyjne.
Oponenci Polskiego Ładu zwracają uwagę, że nie tylko osłabia on samorządy, ale poprzez zmiany w podatkach faworyzuje jedne grupy wyborców, kosztem innych.
Zgadza się, Nowy Ład jest systemem redystrybucyjnym. Z reguły tak bywało do tej pory, że na inflacji najwięcej tracili najubożsi. Jeżeli teraz Polski Ład w swoich zamierzeniach swoich ideach ma wspierać tych najuboższych, to w czasie inflacji będzie to bardzo kosztowna zabawa, która będzie tej inflacji sprzyjać. Czy uda się rzeczywiście w takiej sytuacji ochronić tę grupę najuboższą albo poprawić jej sytuację względem grup lepiej uposażonych? Szczerze wątpię. Poza tym rozpiętości dochodów w Polsce są duże, ale one nie są aż takie ogromne. Autorzy Polskiego Ładu zdefiniowali tę granicę między ubogimi i bogatymi na niskim poziomie. Do tych „bogatych” zaliczono ludzi, którym też się nie przelewa. Jeżeli oni teraz poniosą koszty zmian, zobaczą, jakie to są rzeczywiście dodatkowe obciążenia, to ja nie wiem, czy to wyjdzie rządzącym na zdrowie. I też nie wiem czy to wyjdzie społeczeństwu na zdrowie.
Jak zatem sumarycznie ocenia pan Polski Ład?
Jak czytamy dokument, który się nazywa Polski Ład to oczekujemy, może trochę naiwnie, że to będzie jakiś nowy porządek. Tymczasem teraz słyszę, że w Sejmie jest już obszerna nowelizacja tej ustawy o tym nowym ładzie, która dopiero co została podpisana. A eksperci, szczególnie podatkowi, wyliczają cały szereg lub niejasności, które trzeba będzie usunąć. Jeżeli coś pod nazwą „ład” jest wprowadzone w taki niechlujny sposób, jest pełne niedoróbek, to nie jest to dobry start. Pani Teresa Czerwińska, kiedy jeszcze kierowała Ministerstwem Finansów, mówiła że to ma być trzy razy P: przejrzystość, prostota i przyjazność. Kiedy czytamy ten dokument, to wydaje się, że jest ok, ale jak wchodzimy w szczegóły, to nie widać ani tego, ani tego, ani tego. Jest jeszcze jeden wątek, który bardzo mnie interesuje. Jednym z celów tego Polskiego Ładu jest stworzenie 500 tysięcy nowych miejsc pracy. Po co? Dla kogo? Czy to będzie pół miliona miejsc na tych terenach, które są najsłabiej rozwinięte, gdzie stopa bezrobocia nadal jest relatywnie wysoka? To wymaga naprawdę dużych nakładów i nie wiadomo, czy się uda. Nie da się postawić nowej Nowej Huty gdzieś tam w Lubelskiem czy w Podlaskiem. A przecież nie ma rąk do pracy. Razem z Pracownią Badań Społecznych brałem ostatnio udział w badaniach dla Urzędu Marszałkowskiego dotyczących inteligentnych specjalizacji. Z ankiet wynikało, że pracodawcy już teraz mają problemy z ludźmi. A przez następnych parę lat roczniki wchodzące na rynek pracy będą coraz mniej liczne, po czym nastąpi stabilizacja na niskim poziomie. Jeżeli się nic nie stanie, bo mówimy o prognozach sprzed pandemii, która przyniosła przecież 200 tysięcy „nadwyżkowych” zgonów. Na konferencji, gdzie prezentowaliśmy wyniki tych badań mówiliśmy, że trzeba zmienić orientację - nie na tworzenie miejsc pracy, tylko na wyszukiwanie ludzi do roboty. Urzędnicy patrzyli na nas bez zrozumienia. Nadal tkwimy w przeświadczeniu, że problemem jest bezrobocie. Bezrobocie gdzieś tam na pewno jest, ale barierą dla rozwoju firm w tej chwili jest w dużym stopniu brak ludzi.
Z oceną skutków zmian podatkowych dla obywateli to ja bym się trochę wstrzymał. Na razie mamy dużo różnych szacunków. Na pewno dla części osób o niższych dochodach te zmiany są korzystne. Natomiast czy efekt sumaryczny będzie rzeczywiście odczuwalny dla dostatecznie dużej części społeczeństwa? Tego wcale nie jestem pewien, bo jest cały szereg innych rozwiązań, choćby podwyższenie składki zdrowotnej. Te nowe regulacje są tak skomplikowane, że połapanie się w tym wszystkim, nawet dla ekspertów, nie jest rzeczą prostą. Podejrzewam, że wielu obywateli, szczególnie przedsiębiorców, wpadnie w różnego typu pułapki, na których nie wyjdą najlepiej. Same zmiany w PIT-ach są w 80 miejscach, a w CIT-ach w 70 kilku. Ogarnięcie tego wszystkiego, wybranie jakieś strategii podatkowej dla firmy czy nawet dla osób indywidualnych, będzie naprawdę trudne. Duże firmy, które mają armię prawników jakoś sobie poradzą. Te małe - niekoniecznie. Jestem więc dosyć sceptyczny w kwestii czy skutki pozytywne będą przeważały nad negatywnymi.
Prof. Piotr Dominiak
Napisz komentarz
Komentarze