Niejeden malborczyk w czasie nieoczekiwanego wykupywania cukru w sklepach zadawał sobie pytanie – skoro mamy cukrownię w samym środku miasta, dlaczego mamy takie same kłopoty z nabyciem „kryształu”, jak inni? Tymczasem 80 procent produkcji malborskiego zakładu idzie na eksport. Większość do Izraela. Czyli, jeśli pojedziecie na pielgrzymkę czy wycieczkę do Ziemi Świętej, istnieje spora szansa, że posłodzicie kawę czy herbatę polskim cukrem, prosto z Malborka. Ba, w jednym z programów Martyny Wojciechowskiej „Kobieta na krańcu świata” uważni widzowie spostrzegli worek z napisem „Polski Cukier” wewnątrz jurty na stepach Kazachstanu!
Cukier z Malborka idzie na eksport, nie do lokalnych sklepów
– My przetwarzamy buraki i produkujemy cukier, jego sprzedażą zajmują się inne działy Krajowej Spółki Cukrowej. Mogę jednak potwierdzić, że większość malborskiego cukru jedzie bezpośrednio do polskich portów i stamtąd płynie w świat. Ponadto, dzieje się to na zasadzie kontraktów długoterminowych – mówi Mariusz Kaźmierczak, dyrektor Cukrowni Malbork.
– Nawet gdyby ktoś chciał od nas bezpośrednio odebrać cukier, miałby spory problem, bo wysyłamy duże ilości, choćby worki „big bag” o wadze jednej tony. Najmniejsze worki mają po 25 kilogramów. W Malborku nie mamy nawet linii do pakowania w kilogramowe torebki, najbliższa taka pakownia jest w Łapach. Czyli na podaż cukru na sklepowych półkach lokalizacja cukrowni nie ma żadnego wpływu, zresztą, duży popyt na cukier nie ma chyba związku z samą produkcją, która zaspokaja krajowe potrzeby – dodaje Mariusz Kaźmierczak.
Kampania cukrownicza w Malborku w liczbach
Ostatnia kampania cukrownicza, trwająca równe sto dni i zakończona 6 stycznia 2022 roku, przyniosła w Malborku wyniki rekordowe.
- Przetworzono 760 tysięcy ton buraków, które na dodatek były bardzo dobrej jakości – ich przeciętna zawartość cukru wynosiła 17,18 procent.
- Wyprodukowano 117 tysięcy ton cukru, to największa ilość w historii fabryki.
Kolejna kampania ruszy prawdopodobnie już za miesiąc, w połowie września, i znów zapowiada się rekordowo.
- U około 820 plantatorów zakontraktowano ponad 900 tysięcy ton buraków.
To ogromne ilości, przewożone do cukrowni na bieżąco wyłącznie transportem samochodowym.
- Każdej doby kampanii do cukrowni wjeżdża ponad 400 tirów, średnio co 2,5 minuty kolejna ciężarówka!
Przewóz jest wybornie zorganizowany, ponieważ na ulicach Malborka korki z tego powodu się nie zdarzają. Za to w czasie kampanii w całym mieście wyczuwalny jest specyficzny zapach gotowanych buraków, dla niektórych drażniący.
PRZECZYTAJ TEŻ: Wraca reglamentacja? Brakuje cukru w sklepach
– Kiedy trzynaście lat temu przejmowałem kierownictwo nad cukrownią, kontraktowaliśmy 460 tysięcy ton buraków, teraz, przy dobrych plonach, spodziewamy się nawet miliona ton – zapowiada Mariusz Kaźmierczak. – Na pewno wszystko zagospodarujemy, nic się nie zmarnuje. Lecz, niezależnie od tego, czy popyt na cukier w naszym kraju nadal będzie taki duży, nie jestem w stanie zagwarantować, że na Pomorzu będzie można kupić akurat pochodzący z naszej cukrowni (śmiech).
Cukrownia w Malborku stale się rozwija
Malborska cukrownia pozostała jedynym zakładem tej branży na Pomorzu, a przecież cukrownie pracowały też w Pruszczu Gdańskim, Pelplinie czy w Nowym Stawie. Wydajność fabryki na przestrzeni lat jednak ogromnie wzrosła, notabene Krajowa Spółka Cukrowa stale inwestuje w unowocześnianie cukrowni. W trakcie pięciu ostatnich lat zainwestowano w Malborku 230 milionów złotych. To najlepsza odpowiedź na pojawiające się czasem pytania, czy i Cukrownia Malbork nie zostanie zamknięta. Co ciekawe, dyrektor Kaźmierczak nie obawia się nawet braku węgla po wprowadzeniu embarga na jego import z Rosji, a przecież w trakcie kampanii cukrowniczej malborski zakład zużywa 26 tysięcy ton opału.
– Od razu podkreślę, że trzynaście lat temu przerabialiśmy dwa razy mniej buraków, a tyle samo węgla potrzebowaliśmy, czyli stałe unowocześnianie technologii ma sens. A skąd nasz spokój? Właśnie z długoterminowych kontraktów – wyjaśnia Mariusz Kaźmierczak. – Kiedyś wiele lokalnych firm korzystało z tańszego węgla rosyjskiego, my kupowaliśmy go, i kupujemy nadal, z naszych polskich kopalń. Wtedy płaciliśmy drożej, za to dziś nie musimy obawiać się, że go zabraknie i nie damy rady przetworzyć wszystkiego, co na polach urośnie.
A co do możliwości kupienia na miejscu wyprodukowanego cukru – już od wielu lat nie ma w cukrowni tzw. sklepu firmowego, i nikt nie myśli, by taki otworzyć.
Napisz komentarz
Komentarze