Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Radni PiS nadal przyglądają się gdańskim owieczkom. Urząd im odpowiada

Od 6 sierpnia w Gdańsku, na terenie parku nad Opływem Motławy, trwa wypas owiec. 15 owieczek wrzosówek ma dbać o bioróżnorodność, dobrostan gleby oraz selektywne koszenie traw, a także przyciągnąć do dzielnicy Olszynka mieszkańców innych zakątków miasta. Ale na razie wokół owieczek trwa zamieszanie. Gdańscy radni PiS pytają m.in. o sposób i wybór oferty. Również spore emocje wzbudziła kosiarka, która się pojawiła na łące skubanej przez owce.
owce, Opływ Motławy, Gdańsk
Owce przyjechały nad Opływ Motławy na początku sierpnia. Opuściły to miejsce przed czasem w cieniu afery (fot. Robert Rozmus | Zawsze Pomorze)

Wnikliwie owieczkom przyglądają się dwaj gdańscy radni Prawa i Sprawiedliwości: Andrzej Skiba i Przemysław Majewski. Ich zdaniem, jest coraz więcej wątpliwości w przypadku tego owczego projektu. Te wątpliwości dotyczą m.in. wyboru oferty na wypas owiec. Radni twierdzą, że termin składania ofert był zbyt krótki, że zdziwienie budzi niezrozumiały pośpiech jaki miejscy urzędnicy wykazywali przy tym wyborze. A to, jak stwierdzili, może wskazywać na to, że nie mieliśmy tutaj z transparentną, przejrzystą procedurą zamówienia publicznego. Zapowiedzieli więc, że będą nadal przyglądać się tej sprawie.

Również pewne emocje wzbudziło pojawienie się na łące z owcami kosiarki. Jedna z kamer, dzięki której można na żywo te pracujące zwierzęta, zarejestrowała sprzęt do koszenia. To o tyle kontrowersyjne, że właśnie owce, w ramach ekologicznego eksperymentu, miały zastąpić tradycyjne spalinowe metody utrzymania zieleni.

Daniel Stenzel rzecznik prezydent Gdańska Aleksandry Dulkiewicz tłumaczy, że sprawa z kosiarką była chwytem reklamowym pewnej firmy, która wykorzystała dobrą wolę urzędu. Zwrócili się z pytaniem, czy mogą sobie zrobić zdjęcia z owcami. I na to pozwolono. Ale nie było mowy o reklamie sprzętu.

- Na szczęście owce swój rozum mają i nie dały się sfotografować z kosiarką.

Co do tematu związanego z wyborem oferty: - Tryb zapytania ofertowego w przypadku zakupu za kwotę niższą, niż 130 tysięcy złotych netto, nie jest regulowany ustawą, a to znaczy, że nie wymaga przetargu. Ale my mamy wewnętrzne zarządzenia dyrektora GZDiZ Mieczysława Kotłowskiego, który dla większej przejrzystości zarządził przyjrzenie się tym informacjom ofertowym. I dał na to urzędnikom 3 dni. Informacja o ofercie wisiała na stronie miasta. Otrzymaliśmy dwie oferty: jedną z Podhala na 290 tysięcy złotych, a drugą tańszą z Przywidza na 147 tysięcy brutto. Wybraliśmy tańszą. I to wszystko. Ale pani prezydent, żeby już uciąć jakiekolwiek spekulacje, zleciła przeprowadzenie wewnętrznej kontroli – tłumaczy Daniel Stenzel.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama