Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Irmina Mrózek Gliszczynska: Tamtych regat długo nie zapomnę

Irmina wychowała się nad jeziorem. Mówią i piszą o nim Charzykowskie, czasem Łukomie. Na wodach tego akwenu trenowali lub dalej to robią członkowie LKS Charzykowy oraz Chojnickiego Klubu Żeglarskiego, który w tym roku obchodzi 100-lecie powstania. Irmina należała do obu tych klubów. Dziś już nie żegluje, bo – jak twierdzi – czas na inne rzeczy, czyli rodzinę. Zdarzenie sprzed czterech lat zapamięta do końca życia.
(Fot. Olek Knitter | Zawsze Pomorze)

W wielkim sentymentem wspomina tradycyjne regaty o „Błękitną Wstęgę Jeziora Charzykowskiego". - Są bardzo fajne, bo płynie się przez trzy połączone jeziora – mówi Irmina Mrózek Gliszczynska. W miejscowości Swornegacie jest odpoczynek, talerz grochówki i dobry klimat. Tam się startuje, a meta jest Charzykowach. Jedne z tych regat były bardzo szczególne. Pamięta, że leczyła wtedy kontuzję, więc nie mogła trenować czy startować na olimpijskiej klasie 470, ale wraz z koleżankami postanowiły stworzyć damską załogę.

- ChKŻ udostępnił nam łódkę, ale tylko moja siostra i ja żeglowałyśmy, a pozostałe dziewczyny nie. Pamiętam, że chłopacy trochę się z nas śmiali – wspomina. Dopłynęliśmy do Swornychgaci i...zgubiłyśmy łódkę, bo tam woduje się je na plaży. Ona nam odpłynęła, a my nawet o tym nie wiedziałyśmy, więc mieli się z czego śmiać. Udało się ją odnaleźć i postanowiłyśmy jednak wystartować w tych regatach. Bez żadnych aspiracji, chciałyśmy się po prostu dobrze bawić.

- W pewnym momencie zauważyłam, że w sąsiedniej łódce coś jest nie tak – wspomina Irmina Mrózek Gliszczynska. Z pokładu, w mgnieniu oka, zniknął mężczyzna. Był obwiązany szotami. Później dowiedziałam się, że był jedynym doświadczonym żeglarzem na tamtej łodzi. Ona nabrała w żagiel wiatru i zaczęła bardzo szybko płynąć, a on był przywiązany liną za nogę. Łódka nabierała pędu, on wyciągał głowę z wody, potem chował, bo już nie miał siły. Widziałam to i byłam przerażona. Zdawałam sobie sprawę co się może stać, bo byłam wtedy ratownikiem WOPR – wspomina była już znakomita żeglarka. - Krzyczałam do załogantów innych, dużych łodzi z silnikami, żeby ktoś popłynął do tamtej łodzi, gdzie człowiek walczył o życie, ale jakoś nikt nie reagował. Na pokładzie zostałam tylko z siostrą, reszta dziewczyn zeszła pod pokład. Miałam telefon i zadzwoniłam do kierownika WOPR, który akurat miał zmianę. Całe szczęście, że odebrał telefon. To był Remigiusz Kosmalski, którego serdecznie pozdrawiam. Powiedziałam mu szybko co i gdzie się dzieje. Łódź z przywiązanym człowiekiem zatrzymała się w krzakach, załoga zaczęła go wyciągać, ale było widać, że jest bezwładny. Odwiązali go, a on szedł na dno. Ja byłam już tylko w bieliźnie, bo wiedziałam, że trzeba zostawić ubranie, by jego ciężar nie wciągnął na dno – mówi Mrózek Gliszczynska. - Wskoczyłam do wody, w tym czasie ktoś podpłynął motorówką. Udało się go wciągnąć na jej pokład, zaczęto go reanimować. Widziałam, że jest już siny. Ten widok był ze mną bardzo długo. Ratownicy popłynęli z nim na brzeg, bo już była wezwana karetka. Potem poprosili mnie, czy nie mogłabym pokierować tamtą łodzią, na której jedynym doświadczonym żeglarzem, był reanimowany człowiek. Przeprosiłam, ale nie mogłam. Byłam zbyt roztrzęsiona. Najważniejsze, że reanimacja się udała i ten człowiek przeżył.

Irmina pamięta, że przekraczała ze swoją dziewczęcą załogą linię mety jako ostatnie. - Dostałyśmy brawa od chłopaków. Byłyśmy z siebie dumne, że docenili nasze starania, ale okazało się, że oni nic nie wiedzieli o tej akcji – mówi. Wiele osób dowiedziało się o tym później. Ja dostałam medal od WOPR-u, a na zakończenie regat oznajmiono, że jako jedyna, nasza dziewczęca łódka, udzieliła pomocy tonącemu człowiekowi. Pamiętam, że w nagrodę dostałyśmy na godzinę zatankowany skuter wodny.

Irmina podczas swojej sportowe kariery spędzała nad jeziorem Charzykowskim bardzo dużo czasu, także przed tym wydarzeniem z 2018 roku. Była żeglarką, która wywodzi się stamtąd, więc nie mogło być inaczej. Trenowała tam zwłaszcza jako juniorka. - Moje pierwsze próby windsurfingowe były właśnie na tym jeziorze – wspomina. Dziś w niektórych miejscach jest objęte ochroną, nie można tam pływać motorówką. Jest cicho i spokojnie. Na jeziorze jest też wyspa, gdzie wielokrotnie odpoczywaliśmy w przerwie między treningami. To jezioro jest piękne także zimą, jeszcze niedawno jeździłam tam na łyżwach – dodaje. Irmina także tam pierwszy raz „latała" bojerem. To jezioro przygotowało ją do tego, że w żeglarstwie zmienne warunki to norma, z którą trzeba sobie dawać radę.

Irmina Mrózek Gliszczynska to mistrzyni świata w żeglarskiej klasie 470 w 2017 roku (wraz z Agnieszką Skrzypulec). Była reprezentantka Polski i zawodniczka Chojnickiego Klubu Żeglarskiego uczestniczyła także w igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro w 2016 roku (10 miejsce w klasie 470). Jest też laureatką Wielkiej Honorowej Nagrody Sportowej w 2017 r.



 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama