Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Akordeon jak mercedes. W niedzielę rusza XX Międzynarodowy Festiwal Akordeonowy w Sulęczynie

Zależy mi, by promować to miejsce, ale i akordeon. Wiem, że jeśli ten instrument jest w dobrych rękach może zdziałać cuda - mówi Paweł A. Nowak – dyrektor Międzynarodowego Festiwalu Akordeonowego w Sulęczynie
Fot. archiwum prywatne

To już XX festiwal. Jak to się zaczęło? Był pan dwadzieścia lat młodszy…

I dwadzieścia lat chudszy. I miałem włosy na głowie! (śmiech) Zaczęło się od marzenia. Żeby zagrać w Sulęczynie koncert. Pomógł mi ówczesny dyrektor gminnego ośrodka kultury, Ireneusz Korda. I zagrałem! Tak zaczęły się Sulęczyńskie Spotkania Akordeonowe. Frekwencja była niezła. A więc przyszedł apetyt na więcej. W następnym roku była to już impreza kilkudniowa. A byłem wtedy naprawdę bardzo młody. Przełom liceum i studiów. Artystycznie nie miałem do powiedzenia tyle co teraz. Być może za dwadzieścia lat powiem to samo.

Ale była pasja.

Moja młodzieńcza pasja do akordeonu, do muzyki w ogóle sprawiła, że wokół imprezy zaczęli pojawiać się ludzie tak samo kochający akordeon jak ja. Znalazłem wsparcie i zainteresowanie. Po paru latach międzynarodowe. Dlatego zmieniliśmy nazwę. Ale zaczynaliśmy od zera, od zerowego budżetu, wśród artystów byli głównie moi koledzy. Jednak koło piątej edycji impreza zaczęła nabierać rozmachu. A na IX festiwal przyjechał sam Richard Galliano!

Mistrz.

Zagrał swój pierwszy koncert solowy w Polsce właśnie u nas! To był  pierwszy taki gigant na naszym festiwalu. Niestety, mieliśmy pecha, bo na ten koncert Galliano … nie przyjechał. Rozchorował się. Wystąpił dopiero jesienią. Sulęczyno, które o tej porze śpi, tętniło wtedy życiem, bo przybyli na ten koncert ludzie z całej Polski.

Od początku miał pan sporo szczęścia. To coś, że udało się dobrnąć do dwudziestej edycji!

Miałem szczęście przede wszystkim wtedy, kiedy zaufał mi Ireneusz Korda. Że dostrzegł tę iskrę. Zawsze staram się być autentyczny w tym, co robię. Nawet kiedy jestem na scenie, kiedy gram, nie potrafię udawać, nie szaleję z akordeonem jak niektórzy celebryci tego instrumentu. Siedzę na krześle, jestem skupiony, mam zamknięte oczy i jeżeli moje ciało drgnie to zwyczajnie z emocji, a nie dlatego, że robię coś pod publiczkę. Może ten autentyzm udziela się innym, którzy tu przyjeżdżają, kibicują i wspierają nas finansowo.

Otwiera pan festiwal 17 lipca. Na jakim akordeonie?

Zagram na instrumencie, który można nazwać… Powiem tak: Mercedes to za mało! (śmiech) To chyba najlepszy akordeon, jaki zbudowano na świecie. Instrument o gigantycznych możliwościach. Bardzo szlachetnym brzmieniu. Zabrzmi na inaugurację. Dwadzieścia lat temu też grałem w tym miejscu. Pierwszy koncert też był w kościele. Co ważne, będzie to też premiera naszej płyty. Zespół Klezmoret, z którym wystąpię był jednym z pierwszym profesjonalnych zespołów, z jakim zagrałem przed laty. Reprezentujemy różne osobowości muzyczne, ale towarzysko nam po drodze. Co jest niezwykle ważne kiedy jest się na scenie. Tu wszystko musi trybić. Jak w dobrym związku.

Na finał – Ewa Bem, która po dłuższej przerwie wróciła scenę. Będzie jej towarzyszył Andrzej Jagodziński.

Część repertuaru zaprezentują właśnie na akordeon, przy akompaniamencie którego pani Ewa Bem zaśpiewa po raz pierwszy. Czasem na potrzeby festiwalu w Sulęczynie artyści tworzą specjalne składy i aranżacje. Już były u nas różne kolaże. Choćby Hanna Banaszak z Cezarym Paciorkiem. Anna Maria Jopek i Kroke to już klasyka.

 

Gros publiczności to stali bywalcy. Przyjeżdżają do nas od wielu lat, niektórzy od pierwszej edycji. Sulęczyno w tym czasie jest po prostu jedną wielką muzyką.

Kolejna gwiazda to Grażyna Auguścik z Bester Quartet.

Jarek Bester jest jednym z najbardziej znanych akordeonistów Polsce. Dawniej tworzył Kraków Klezmer Band. Tak więc w Sulęczynie nastąpi połączenie genialnych instrumentalistów z genialną wokalistką. Ale tak naprawdę każdy wykonawca, który tu przyjeżdża jest gwiazdą.

Choćby Marcel Loeffler.

To jeden z najbardziej znanych akordeonistów na świecie. Grał z gigantami. Ma na swoim koncie kilkadziesiąt albumów. To koncert, na który najbardziej czekam. Jak akordeonista na akordeonistę, którego poczynania śledzę od wielu lat. Kiedyś nie byłoby nas stać, by go zaprosić. Marcel pochodzi ze słynnych muzycznych rodów cygańskich. A więc czeka nas wielka uczta, bo muzykę ma we krwi.

Ukraina po raz pierwszy na festiwalu?

Nie, ale po długiej przerwie. Trudno, żeby w tym roku nie było u nas Ukrainy. Natalia Kostenko i Sergey Neverov to rodzinny duet z Charkowa. Od czasu wojny mieszkają przy polskiej granicy. Domra i akordeon to zestawienie instrumentów charakterystyczne dla muzyki ukraińskiej, białoruskiej, rosyjskiej, dla wschodniej kultury generalnie. Różnorodnie zapowiada się ten finałowy wieczór. Z jednej strony brzmienia ukraińskie, z drugiej – jazz manouche. Potem muzyka bałkańska, no i Ewa Bem!

Publiczność festiwalowa…

Gros z nich to stali bywalcy. Przyjeżdżają do nas od wielu lat, niektórzy od pierwszej edycji. Sulęczyno w tym czasie jest po prostu jedną wielką muzyką. Mnie zależy, by promować to miejsce, ale i akordeon, z jak najlepszej strony. Wiem, że jeśli ten instrument jest w dobrych rękach może zdziałać cuda.

XX Międzynarodowy Festiwal Akordeonowy w Sulęczynie, 17-23 lipca 2022, wstęp wolny

Program na www.akordeony.net


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama