– Publikacja naruszała prawdziwą i dobrą pamięć o zmarłym księdzu Henryku Jankowskim, a tym samym, dobra osobiste jego sióstr, które reprezentuję. Nie chodzi nam o finansowe zadośćuczynienie, ale domagamy się przeprosin na łamach papierowego, reportażowego dodatku do „Gazety Wyborczej”, i na stronie internetowej Wyborcza.pl, gdzie ukazał się ten sam materiał. Chodzi o nieprawdziwe, krzywdzące twierdzenia, jakoby prałat, podczas pełnienia posługi w gdańskim kościele św. Barbary w latach 1967-70, dopuszczał się „nieobyczajnych zachowań” i rzekomych czynów pedofilskich, które miały wręcz doprowadzić do samobójczej śmierci 16-letniej dziewczyny. Trudno mi wyobrazić sobie poważniejsze zarzuty – opowiada o niezmiennym od lutego 2019 roku meritum sprawy adwokat Michał Gilarski, autor pozwu, reprezentujący siostry zmarłego duchownego.
Kim był ksiądz Henryk Jankowski?
Ksiądz Henryk Jankowski to wieloletni kapelan NSZZ „Solidarność”, wskazany na to stanowisko przez kardynała Stefana Wyszyńskiego w 1981 roku. Już wcześniej, w latach siedemdziesiątych jako proboszcz gdańskiej św. Brygidy ks. Jankowski stał się nieformalnym kapłanem opozycji demokratycznej w PRL na Wybrzeżu, który m.in. odprawiał msze w intencji ofiar Grudnia 1970 i w trakcie strajków Sierpnia 1980 w Stoczni Gdańskiej. Faktem pozostaje również, że po 1989 roku wobec duchownego pojawiały się głosy krytyki ze względu na jego wystawny, czy wręcz luksusowy styl życia oraz wypowiedzi, szopki bożonarodzeniowe i groby Pańskie prezentowane w świątyni, którą kierował, gdzie nie brakowało wyraźnych akcentów politycznych, antyunijnych czy wręcz antysemickich.
Sprawa prałata Henryka Jankowskiego. Pozew z lutego 2019 r., proces dopiero teraz
Sam proces dotyczy jednak materiału zatytułowanego „Sekret Świętej Brygidy. Dlaczego Kościół przez lata pozwalał księdzu Jankowskiemu wykorzystywać dzieci?”, opublikowanego w „Dużym Formacie” – reportażowym dodatku do „Gazety Wyborczej”, w grudniu 2018 roku. Autorka tekstu – dziennikarka i pisarka Bożena Aksamit, zmarła niewiele ponad miesiąc później po ciężkiej chorobie. Reportaż dotyczył zaś powtarzających się na przestrzeni pół wieku zarzutów dotyczących rzekomych zachowań pedofilskich.
Oprócz relacji, m.in. na temat molestowania nastoletnich chłopców usługujących na plebanii (domniemanych, ponieważ nigdy nie trafiły do sądu, a śledztwa były umarzane), najpoważniejsze zarzuty pojawiające się w reportażu dotyczą przełomu lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, gdy ks. Jankowski był, m.in., wikarym w gdańskiej parafii św. Barbary. To o tym okresie swojego dzieciństwa, po 50 latach, opowiedziała Bożenie Aksamit Barbara Borowiecka, która wprost formułowała zarzuty dotyczące pedofilii i wykorzystywania seksualnego przez duchownego, oraz relacjonowała historię niespełna 16-letniej koleżanki, która, ze względu na ciążę – rzekomo spowodowaną przez niego – miała popełnić samobójstwo.
Sąd Okręgowy w Gdańsku, do którego wcześniej wpłynęły na piśmie zeznania kilkunastu świadków, we wtorek, 28 czerwca zdecydował się w połowie października procedować sprawę pozwu sióstr duchownego przeciw wydawcy „Gazety Wyborczej”, po wcześniejszym o miesiąc posiedzeniu przygotowawczym.
PRZECZYTAJ TEŻ: Sprawa ks. Henryka Jankowskiego. Pozew przeciw Archidiecezji Gdańskiej wycofany
W formie wideokonferencji dodatkowe zeznania w procesie złożyć ma, m.in., na co dzień mieszkająca w Australii Barbara Borowiecka. W momencie gdy 3-osobowy skład orzekający pod przewodnictwem sędzi Beaty Brygiel-Steliny we wtorek, 28 czerwca kontaktował się za pomocą połączenia on-line z pełnomocnikami stron, kobieta była w drodze do domu ze stolicy Pomorza.
Jej zeznania, podobnie jak te złożone przez innych świadków w pisemnej formie, z wielu względów mogą pozostać niejawne, w przeciwieństwie do wyroku.
– Niestety, mam rosnącą obawę, czy moje mandantki – trzy siostry prałata Jankowskiego, dotrwają do orzeczenia w tej sprawie, zresztą, podobnie jak część z powołanych świadków. To są osoby w bardzo zaawansowanym wieku, a pozew dotyczy przecież działań, których ponad 50 lat temu rzekomo miał się dopuszczać nieżyjący od 12 lat kapłan. Zdaję sobie sprawę, że miniona pandemia COVID-19 spowodowała opóźnienia. Jednak naturalny niepokój budzi fakt, że pierwsza rozprawa odbyła się dopiero dzisiaj, podczas gdy pozew złożony został w lutym 2019 roku, czyli niemal 3,5 roku wcześniej – zaznacza mec. Michał Gilarski.
PRZECZYTAJ TEŻ: „Triumf, ekstaza, zadowolenie” – świadek o wzroku mordercy Pawła Adamowicza
I dodaje: – Symptomatyczne też, że, będąca kluczowym świadkiem pozwanych, pani Barbara Borowiecka regularnie pojawia się w Gdańsku, natomiast zeznania przed sądem składać będzie w formie wideokonferencji. Jakkolwiek zbudowany jestem, że po moich usilnych staraniach sąd zdecydował się odebrać je w formie innej niż tylko pisemna – bardziej bezpośredniej i mniej odhumanizowanej. Dzięki temu będzie możliwość zadawania pytań świadkowi i wysłuchiwania odpowiedzi, co dopiero umożliwi ocenę jego wiarygodności. Wnosiłem o to od początku, co więcej – aby przesłuchanie odbyło się z udziałem biegłego psychologa oraz biegłego psychiatry, na co, niestety, sąd nie przystał, a w sprawach tej materii jest to standardem.
Orzeczenie, jakie zapadnie przed Sądem Okręgowym w Gdańsku, będzie nieprawomocne, a więc obu stronom sporu przysługiwać będzie prawo do apelacji.
Napisz komentarz
Komentarze