Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Kolejny absurd dotyczący miejsc parkingowych. Identyfikator na lokal, nie na mieszkańca

Marek Łucyk, wiceprezydent Gdyni tłumaczył, że włodarze wsłuchują się w głos ludu i dlatego zmieniają cztery strefy parkowania na dwie i dodatkowo jeszcze przyznają mieszkańcom możliwość wyrobienia identyfikatora uprawniającego do bezpłatnego parkowania w niedzielę. Miał to być gest ze strony lokalnej władzy w stronę mieszkańców, poddających zmasowanej krytyce nową politykę parkingową miasta. Obietnice te brzmiały cudownie, ale okazało się, że gdynian zmanipulowano.
Kolejny absurd dotyczący miejsc parkingowych. Identyfikator na lokal, nie na mieszkańca
(fot. Karol Makurat | Zawsze Pomorze)

Życie zweryfikowało nowe przepisy. Okazuje się bowiem, że identyfikator umożliwiający bezpłatne parkowanie w niedziele nie jest przyznany dla osoby, ani dla samochodu, tylko dla lokalu. Po co więc stwarza się sytuacje, kiedy osoba, która chce taki identyfikator wyrobić, musi przede wszystkim udowodnić, że jest mieszkańcem Gdyni, płaci w tym mieście podatki – jest konieczność przedstawienia PIT i ma samochód?

Być może ten punkt nie został wystarczająco wyszczególniony

Magda Wojtkiewicz, rzeczniczka gdyńskiego ZDiZ tłumaczy, że to zapis, który przyjęli radni podczas lutowej sesji Rady Miasta i znalazł się w uchwale.

– I jasno z niego wynika, że identyfikator przysługuje na jeden lokal mieszkalny. Być może ten punkt nie został wystarczająco wyszczególniony na naszej stronie. Postaramy się to naprawić – dodaje.

Po naszej rozmowie widać zmianę, na stronie ZDiZ, gdzie napisano: „Identyfikator Mieszkańca Gdyni uprawniający do postoju ze stawką zerową w Śródmiejskiej Strefie Płatnego Parkowania w każdą niedzielę mogą uzyskać osoby posiadające samochód, zameldowane w Gdyni i rozliczające PIT w mieście; Identyfikator Mieszkańca Gdyni może być wydany tylko na rzecz jednego mieszkańca, na jeden lokal mieszkalny i może dotyczyć jednego pojazdu”.

(fot. Karol Makurat | Zawsze Pomorze)

I tu pojawia się pytanie, dlaczego na jeden lokal mieszkalny? Jedni mieszkają w dużych domach i mają liczną rodzinę, a ktoś inny jest sam i mieszka w kawalerce. Dlaczego gdyńska władza dzieli ludzi, rodziny, zwłaszcza w czasie, kiedy wszyscy mówimy o integracji i rodzinnym spędzaniu wspólnie czasu? Zwłaszcza, że dziś wiele osób, rodzin ma kilka aut. Dlaczego zatem ograniczono przyznawanie identyfikatora do jednego lokalu, a nie do osób, które płacą podatki, albo do auta, za które też płacimy, i to nie mało? Gdzie jest logika i kto to wymyślił? Wszak może być sytuacja, że mąż wyjeżdża służbowo i nie ma go w niedzielę, a żona chce pojechać do centrum swoim autem. I co? Ona już musi zapłacić, bo identyfikator wydany jest tylko na auto męża. Podobnie może być z córką, z bratem, itd.

Zapytaliśmy o to w gdyńskim magistracie. Agata Grzegorczyk, rzeczniczka prasowa UM, napisała: „Wprowadzenie zapisu dotyczącego wydawania jednego abonamentu na jeden lokal mieszkalny ma przede wszystkim uzasadnienie w ograniczonej dostępności miejsc postojowych w Śródmieściu Gdyni. Liczba pojazdów zarejestrowanych w Gdyni [dane za 2021 r.] wynosiła 201 429 pojazdów samochodowych na 244 104 mieszkańców. W Śródmiejskiej Strefie Płatnego Parkowania jest ok. 2500 miejsc postojowych”.

Swoją drogą zastanawia, po co ta papierologia, zaangażowanie rzeszy urzędników do obsługi, oczywiście za pieniądze mieszkańców, skoro wystarczyłoby sprawdzić, czy ktoś ma Kartę Mieszkańca i czy auto w Gdyni jest zarejestrowane. Poza tym, lokal nie płaci podatków, nie wnosi opłat, ale mieszkaniec, obywatel, człowiek. Tu coś gdyńskiej władzy się zamieszało. Ale niestety, zawsze mamy skłonność do komplikowania prostych spraw.

Cały czas testujemy, mogą być i błędy

- Pierwsze słyszę – dziwi się Ireneusz Bekisz, radny PO. – Jeśli tak jest, to jest to chore. Jakiś absurd. Co ma lokal do samochodu? Zmieniono uchwałę w lutym, ale jak widać, ukryto ten szczegół. Bo priorytetowa była zmiana zapisu o strefach, z czterech do dwóch i regulacji opłat z tym związanych, była też mowa o identyfikatorach dla mieszkańców w niedziele, lecz bez warunków, ze przysługuje to na jedno mieszkanie. Bzdura.

Lechosław Dzierżak, radny rządzącej Gdynią Samorządności mówi, że punkt o przyznawaniu identyfikatora dla mieszkańców w niedzielę pojawił się podczas konsultacji z mieszkańcami przed zmianą Uchwały. I wprowadzono go. Ale to nie jest na zawsze. Staramy się słuchać ludzi.

- Natomiast - dodaje radny Dzierżak - odniesienie, że przysługuje on tylko dla lokalu, nie człowieka, pojawił się potem. Nie umiem tego ocenić. Cały czas testujemy różne kwestie, mogą być i błędy. Z pewnością trzeba to przeanalizować.

Radny Bekisz przyznaje, że nie wszedł tak głęboko w Uchwałę.  - Zgrabnie nas wymanewrowano, zmanipulowano. Nawet gdybym to wtedy gdzieś przeczytał – w piątej zakładce i drobnym drukiem, to i tak sprawę trzeba zrozumieć, przeanalizować, wyważyć. Na to nie było czasu. Skupiliśmy się na innych kwestiach. Rzeczywiście, jest to zapisane w pewnym punkcie. Jednakże warto zapytać, jaki to ma sens, bo jak ja gdzieś wyjadę, to już inny domownik nie może pojechać do centrum swoim samochodem? A dziś dwa auta to norma.

Mamy świetnie zorganizowany transport miejski

Agata Grzegorczyk przekonuje, że „w Gdyni od wielu lat promujemy zrównoważony transport oraz dążymy zarządzania zapotrzebowaniem na korzystanie z samochodów poprzez zmianę postaw i zachowań podróżnych. (…) Po wielu rozmowach z mieszkańcami została wprowadzona możliwość otrzymania identyfikatora stawki zero na niedzielę przede wszystkim z myślą o osobach, które właśnie w ten dzień mogą odwiedzać, pomagać swoim starszym lub zmagającym się z niepełnosprawnością bliskim, zamieszkującym obszar Śródmieścia. I właśnie ograniczenie do jednego pojazdu wydawanego na jeden lokal mieszkalny ma tutaj ogromne znaczenie, ponieważ bez niego dostępność dla takich osób byłaby mocno ograniczona”.

Nie wiem, na ile inicjatorzy tej zmiany chcieli coś przemycić. Ja też przy podejmowaniu decyzji przy głosowaniu tego nie widziałem. Dopiero potem się o tym dowiedziałem

Lechosław Dzierżak / radny Samorządności

(fot. Karol Makurat | Zawsze Pomorze)

A wydawało się, że to gest dla wszystkich mieszkańców, którym zafundowano najwyższe w Polsce opłaty za parkowanie i próba zneutralizowania konfliktu. Widać jednak tak wcale nie było. Tylko, że doszło do absurdu. Bo identyfikator przynależny jest do lokalu, nie do mieszkańca. Zatem tak naprawdę winno się nań wpisywać adres lokalu, a nie numery rejestracyjne pojazdu.

Rzeczniczka magistratu dodała, iż „warto zaznaczyć, że mamy świetnie zorganizowany transport miejski, który jest cały czas doskonalony (zakupione w ostatnim czasie autobusy elektryczne), coraz lepszą siatkę dróg rowerowych, co powoduje, że na spacer do Śródmieścia nie ma potrzeby wyjazdu samochodem. Warto skorzystać z innego środka lokomocji niż pojazd indywidualny – do czego zachęcamy”.

Przepisy powinny być proste

Co to ma do identyfikatorów? Nie wiadomo. Co znaczy nie ma potrzeby wjazdu samochodem? To może w ogóle zamknijmy centrum miasta i tyle. Coraz mniejsza liczba miejsc parkingowych, to nie wina mieszkańców, ale władzy, która regularnie ogranicza te miejsca, tworząc strefy relaksu, itp.

– Co ma wspólnego autobus elektryczny z parkowaniem? – pyta radny Bekisz. – Ten zapis ma mieć na celu ograniczenie wjazdu aut do centrum. A z drugiej strony likwiduje się bez przerwy miejsca postojowe. Np. ul. 10 lutego i parking na końcu Skweru Kościuszki, a także przy plaży. Mieszkaniec ma się przesiąść na autobusy i korzystać z komunikacji i ją wspierać, aby to miasto dochód przynosiło. Taka jest filozofia. To ograniczenie ma dużo mankamentów. Bo przecież jest wiele lokali w mieście, do których nie jest przypisane żadne auto. Nie wykluczam, ze wystąpimy do prezydenta, o weryfikacje tego zapisu.

Lechosław Dzierżak uśmiecha się, że jak żona z mężem się pokłócą, to mogą mieć problem.

– Nie wiem, na ile inicjatorzy tej zmiany chcieli coś przemycić – zastrzega. – Ja też przy podejmowaniu decyzji przy głosowaniu tego nie widziałem. Dopiero potem się o tym dowiedziałem. Jestem zawsze za tym, aby przepisy były proste, nie powinny niczego utrudniać. Trzeba zebrać wszelkie opinie, poddać pod konsultacje mieszkańców, bo ta zmiana dokonana była na ostatnią chwilę.

Tak więc widać, jak gdyńskie władze traktują swoich mieszkańców. Zamiast działać na ich korzyść, w ich interesie, to starają się jedynie drenować im kieszenie. A taka władza nie zasługuje na szacunek. Obojętnie, czy jest to władza centralna, czy lokalna.

Autor jest dziennikarzem tygodnika Angora”, mieszka w Gdyni


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama