Na jednym ze zdjęć wystawy widnieje „zestaw obowiązkowy" wczasowicza epoki PRL-u...
Pakując się na plażę, wczasowicz zabierał ze sobą nie tylko koc, ręczniki czy parawan. W siatkach i koszykach znajdowały się też kanapki z żółtym serem, herbata w butelce po wódce, a także tranzystor do słuchania „Lata z radiem". Oczywiście, papierosy. Palono dużo i wszędzie, także na plaży.
Wtedy w kawiarniach zamiast ciastka, do kawy, papieros pasował nawet bardziej. Dekadencki styl… Jakie zatem eksponaty zobaczymy na wystawie?
Oprócz powszechnie lubianych zdjęć z epoki, na przykład zainscenizowane wnętrze pokoju w domu wczasowym…
Jak ów wyglądał?
W pokoju znajdowały się zwykle dwa lub trzy tapczany, mały stolik z krzesłami, niewielka szafa, na ściennej półce stało radio, większość pokoi miała balkony. Zaprezentujemy też próbę rekonstrukcji stołówki i biblioteki, pokażemy archiwalne kroniki filmowe, artykuły prasowe, pocztówki, obiekty ze zbiorów Muzeum Sopotu i kolekcji prywatnych, w tym: stroje, elementy wyposażenia wnętrz, zastawy stołowej, foldery i reklamy ośrodków wypoczynkowych.
Te najbardziej popularne w Sopocie?
Choćby Wojskowy Dom Wczasowy, czyli kompleks czterech budynków w pasie nadmorskim, Dom Wczasowy Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, następnie Komitetu do spraw Bezpieczeństwa Publicznego i Ministerstwa Spraw Wewnętrznych na ulicy Kordeckiego, Zakładowy Dom Wczasowy Bydgoskich Zakładów Chemicznych ZACHEM „Chemik” na Bitwy pod Płowcami czy – kawałek dalej - Dom Wczasowy Związku Zawodowego Pracowników Rolnych „Złoty Kłos”…
Wczasy na Wybrzeżu to był rzeczywiście najprzyjemniejszy wypoczynek?
W PRL - u wczasy były jednym z elementów propagandy i traktowano je jako „zdobycz klasy robotniczej”, a prawo do wypoczynku zapisano w konstytucji. Wydłużona została długość urlopów pracowników fizycznych oraz wyłączono z urlopu niedziele i święta. Organizacje wyjazdów powierzono związkom zawodowym. Komisja Centralna Związków Zawodowych już w kwietniu 1945 roku powołała pierwszą jednostkę organizującą wypoczynek: Wydział Wczasów. Do roku 1949 organizacja wczasów była zdecentralizowana, poszczególne związki zawodowe zajmowały nieruchomości, które mogły służyć jako domy wypoczynkowe. W lutym 1949 na wniosek Komisji Centralnej Związków Zawodowych, Sejm uchwalił ustawę powołującą do życia Fundusz Wczasów Pracowniczych, który stał się monopolistą wyjazdów wypoczynkowych. Organem nadzorującym została Rada Funduszu, a wykonawczym Dyrekcja Naczelna, której podlegały lokalne okręgi wczasowe. Aby udać się na wczasy należało otrzymać skierowanie agencji FWP. Jej biura znajdowały się we wszystkich większych zakładach pracy. Pierwszeństwo wyjazdu należało do przodowników pracy. Od lat 60. XX wieku rozpoczęła się rozbudowa bazy hotelowej na terenie całego kraju. W ramach skierowań FWP można było również korzystać z noclegów w kwaterach prywatnych oraz ośrodków PTTK i kempingów.
Jakieś absurdy wczasowe tamtych lat?
Zachwyciły nas cytaty z pochodzących z lat 60. i 70. ubiegłego wieku folderów i książek zachęcających do masowych wyjazdów na wczasy, np. „Pierwszą dewizą pracowników domów wczasowych – uprzejmość i uśmiech na co dzień”. Albo: „Wykorzystując wskazania higieny żywienia, podnosząc kwalifikacje personelu kuchennego i kelnerskiego osiągnięto lepszą gospodarność w produkcji żywienia i zapewnienia wczasowiczom wysokokalorycznych, urozmaiconych posiłków”. Lub też apel do wczasowiczów, korzystających z PKP: „Od licznych rzesz wczasowiczów, udających się na dobrze zasłużony wypoczynek względnie powracających z niego, Ministerstwo Komunikacji oczekuje pełnego zrozumienia podstawowego obowiązku społecznego jakim jest poszanowanie mienia państwowego i z całym zaufaniem oddaje wczasowiczom pod opiekę przekazany dla akcji wczasów pracowniczych tabor kolejowy. Szanujcie więc Wagony kolejowe oddane do Waszej dyspozycji! Zachowajcie karność i dyscyplinę przy zajmowaniu miejsc: nie tłoczcie się przy wejściu do wagonów! Nie niszczcie ścian wagonów przez rysowanie i wycinanie napisów! Używajcie popielniczek do gaszenia papierosów! Nie zanieczyszczajcie wagonów odpadkami! Przeciwdziałajcie zanieczyszczeniu i niszczeniu wagonów przez współtowarzyszy podróży!".
Kto głównie przyjeżdżał na wczasy do Sopotu? Elita czy lud pracujący miast i wsi?
Można by powiedzieć, że do kurortu przyjeżdżali wszyscy lub prawie wszyscy, lud pracujący korzystał z domów wczasowych FWP, takich jak „Chemik" (pracownicy Bydgoskich Zakładów Chemicznych), „Złoty Kłos" (pracownicy rolni), czy „Zremb" (pracownicy Zjednoczenia Przedsiębiorstw Maszyn i Urządzeń Budowlanych) . Elity wypoczywały w Grand Hotelu, lub też - jak mówi miejska legenda - w willi obecnego muzeum. Gościła tu między innymi Maryla Rodowicz z Andrzejem Jaroszewiczem.
O Ninie Andrycz i jej mężu premierze Józefie Cyrankiewiczu nie wspomnę.
Wielkie gwiazdy w Sopocie też plażowały, ale na tej wystawie skupiamy się głównie na formach wypoczynku masowego: wspólnym plażowaniu, spacerach po parku i Monciaku, sobotnich dancingach, bibliotekach wczasowych i innych formach aktywności organizowanych przez tzw. „kaowców" czyli referentów kulturalno – oświatowych. Idea „wczasów dla każdego" miała wiele zalet. Umożliwiała wypoczynek w atrakcyjnych miejscach osobom, które dotąd nie mogły sobie na to pozwolić. Domy wczasowe charakteryzowały się nowoczesną architekturą i wystrojem wnętrz. Wydawane w stołówce, posiłki pozwalały paniom na dwutygodniową chwilę wytchnienia od codziennego gotowania dla rodziny. Wokół ośrodków znajdowały się place zabaw, małe boiska, alejki spacerowe i ławki. „Wczasy to najlepsza sposobność dla zdobycia konsumenta strawy kulturalnej i przyzwyczajenia pracownika do korzystania z dobrej rozrywki. Dobrze umeblowany i urządzony dom wypoczynkowy, dobre utrzymanie, jedzenie, dobra strawa kulturalna na wczasach - zapewniają pracownikom po całorocznej pracy regenerację sił oraz stwarzają u człowieka pracy potrzebę korzystania z zorganizowanego wypoczynku" - pisano w „Przewodniku wczasów" wydanym przez FWP w 1950 roku.
Co robił typowy wczasowicz z Sopocie?
Czas spędzał głównie na plaży i w jej okolicach, czyli spacerował po molu i parku, pływał na materacach dmuchanych i kajakach, czasem udawał się w rejs po Zatoce, na Hel czy do Gdańska. Chodziło się na lody „do Włocha" i „Giusti", nadmorskie bary serwowały smażoną flądrę i kiełbaski z rusztu. Dużym powodzeniem cieszyła się też gastronomia w sopockiej „Aldze". Dzieci uwielbiały wodę z sokiem z saturatorów czy sprzedawaną w woreczkach ze słomką cytronetę. W dobrym tonie było wypicie kawy w „Złotym Ulu" czy „Teatralnej”. Część turystów wypoczywała na trzech sopockich polach namiotowych i kempingach, a także w Domu Turysty w Kamiennym Potoku. Młodzież bawiła się w „Non-stopie" a starsi na dancingach w „Ermitażu” i „Bungalowie”.
Wystawa w Muzeum Sopotu (ul. Poniatowskiego 8) od 24 czerwca.
Napisz komentarz
Komentarze