Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Ks. bp Konstantyn Dominik, który żył w opinii świętości

Przyszły biskup Konstantyn Dominik, kandydat na ołtarze, urodził się w Gnieżdżewie 7 listopada 1870 r. Jego rodzice Michał i Anna z Derców gospodarowali na dziewięciu hektarach ziemi. Wielu z bliskich krewnych przyszłego biskupa było księżmi, między innymi brat matki ks. Klemes Derc. Kolejny brat Jakub posiadał własnoręcznie wykaligrafowany śpiewnik, którego używał do nabożeństw, a zwłaszcza do śpiewu kościelnego, podczas pielgrzymich marszów, a także podczas pustych nocy i innych modlitw domowych. Śpiewnik ten szczęśliwie się zachował za sprawą wnuka J. Derca, Józefa Ceynowy, kaszubskiego pisarza, autora m.in. słynnej pieśni „Jem jô rëbôk”. XIX-wieczny śpiewnik przechowywany jest w Muzeum Piśmiennictwa i Muzyki Kaszubsko-Pomorskiej w Wejherowie
(Fot. Eugeniusz Pryczkowski)

Jednym z pierwszych pięknie wykaligrafowanych tekstów w śpiewniku jest Pieśń o Najświętszéj Pannie Maryi Swarzewskiéj, których dwie pierwsze (z ośmiu) zwrotki brzmią następująco:

Bolesna Matko Zbawiciela Pana, / W cudownym obrazie ukoronowana! / Nad studnią swarzewską jesteś objawiona, / W calym powiece jesteś rozslawiona. // W kościele swarzewskim teraz przemieszkiwasz, / Z tymże Jezusem wespół odpoczywasz, / Dokąd z różnych miejsc ludzie przybywają / I w utrapieniach pociechy doznają.

Taki klimat głębokiej religijności panował w kaszubskiej chacie rodzinnej Konstantyna, w której urosły pokolenia Derców i Dominików. Konstantyn ukończył czterooddziałową szkołę powszechną w Gnieżdżewie. Tam dobrze poznał język niemiecki. Język polski znał z kościoła i z książek do nabożeństwa, natomiast w domu i sąsiedztwie rozmawiano po kaszubsku. Był zdolnym uczniem. W tym czasie, czyli w roku 1877, proboszcz swarzewski ks. Józef Gollnik podjął budowę nowego – obecnego – kościoła. Poświęcono go w styczniu 1880 r. W tej – nowej – świątyni Konstantyn przystąpił do Pierwszej Komunii Świętej. W tym czasie dojrzewała u niego myśl o kapłaństwie. Pewnie nie byłoby to możliwe ze względu na możliwości finansowe rodziny. Z pomocą na szczęście przyszedł wuj, ks. Jakub Derc, który zaoferował sfinansowanie dalszej edukacji.

Po Collegium Marianum w Pelplinie naukę kontynuował w Chełmnie, gdzie zdał maturę. W tym czasie proboszczem chełmińskiej parafii był syn kaszubskiej ziemi ks. dr Juliusz Pobłocki, autor wspomnień Na Kaszubach przed stu laty. Jego poprzednik na tym probostwie, rodzony brat ks. Gustaw Pobłocki w tym czasie tworzył z kolei słownik kaszubski. Te wybitne osobowości i ich dzieła wywarły duży wpływ na dojrzewającą formację kaszubskiego maturzysty z Gnieżdżewa.

Po maturze Konstantyn wstąpił do Seminarium Duchownego w Pelplinie. W 1897 r. przyjął święcenia kapłańskie z rąk ordynariusza chełmińskiego ks. bpa Leona Rednera. Pierwszą jego placówką duszpasterską była parafia pw. św. Ignacego Loyoli na gdańskich Starych Szkotach (obecna Orunia). Po dwóch latach, znów trafił do Chełmna, gdzie został kapelanem Sióstr Miłosierdzia oraz katechetą w liceum żeńskim, a także prefektem w nowo utworzonym konwikcie gimnazjalnym Collegium Albertinum. W 1911 r. pełnił już funkcję wicerektora Seminarium Duchownego w Pelplinie, a w latach 1920-1932 był jego rektorem. Wykładał liturgikę, homiletykę i teologię pastoralną. Należał do wielu organizacji świeckich i kościelnych. Powszechnie uważano go za świętego człowieka, który wszędzie, gdzie się pojawił, zasiewał dobro. Wspierał ubogich, dzielił się z nimi tym, co miał, a miał niewiele, bo nie przywiązywał uwagi do dóbr doczesnych. Jemu przypisuje się zwyczaj spacerowania z różańcem w ręku i odmawiania go na łonie pięknej natury w scenerii pelplińskich seminariów i ogrodów. Był znakomitym wychowawcą kleryków. Zawsze im podkreślał, że nasza praca winna być zawsze wykonywana na chwałę Pana. Z takimi uczynkami staniemy przed Jego obliczem.

Warto przywołać zapiski, które znajdują się w Archiwach Watykańskich. Otóż w latach 20. XX wieku papież Pius XI zasięgał opinii w pewnej ważnej sprawie pomorskiej. W jego imieniu wystąpił sekretarz stanu kardynał Gasparri. Opinia nadeszła od regensa seminarium w Pelplinie ks. Konstantyna Dominika. Pod tym podpisem kardynał własnoręcznie dopisał:

Człowiek ten cieszy się w Pelplinie sławą świętości.

Trzeba podkreślić, że było to ponad dwadzieścia lat przed cnotliwą śmiercią Dominika.

W 1928 r. papież Pius XI wyniósł ks. K. Dominika do godności biskupa, sufragana diecezji chełmińskiej. Nowy biskup interesował się wszystkim, co się działo na Kaszubach, zwłaszcza w jego rodzinnych stronach. Był tu na przykład w 1929 roku. Poświęcił wówczas kapliczkę zbudowaną przez Rozalię i Józefa Kulingów w Gnieżdżewie. Z kolei rok później nastąpiło z jego udziałem wielkie wydarzenie w tej parafii –  konsekracja świątyni, wybudowanej przecież dokładnie pół wieku wcześniej. Był to efekt prośby parafian, którzy pragnęli, by konsekracji dokonał ich krajan – Kaszuba z tejże parafii. Było to powodem wielkiej radości dla bpa K. Dominika.

Biskup odwiedzał rodzinną parafię, o ile pozwalały mu na to możliwości czasowe. Do dziś pamiętają to najstarsi mieszkańcy tych okolic, między innymi Władysława Magulska z Gdańska, która wychowała się w Swarzewie w rodzinie Rekowskich, tuż po sąsiedzku z kościołem. Często wygłaszała wiersze na powitanie celebransów, w tym ks. biskupa Dominika. Wspomina, że biskup, przebywając przez kilka dni w rodzinnym Gnieżdżewie, zapewne na urlopie, przyjeżdżał samodzielnie do kościoła powózką. Zostawiał powóz na podwórku Rekowskich. Po mszy, spożywał śniadanie, które przyrządzała babcia Władysławy o nazwisku Hinzke.

W kontaktach z Kaszubami bp Dominik często posługiwał się językiem kaszubskim. Używał go w zasadzie na co dzień, gdyż na kanonii mieszkały jego przyrodnia siostra Cecylia oraz gospodyni Elżbieta Kass. Odwiedzał go także siostrzeniec Edmund Klebba, który był klerykiem seminarium duchownego. Dla nich wszystkich kaszubski był językiem komunikacji.

Języka kaszubskiego używał też w kontaktach z gośćmi, zwłaszcza z jego rodzinnych okolic. Krewniak biskupa prof. Jerzy Samp wspominał po latach, że niektórzy bliscy silili się na górnolotne słowa kierowane do dostojnego gościa. Wówczas on im odpowiadał:

Gadôj do mie pò kaszëbskù, tak jak cë… jãzëk ùrósł, a nigdë, przenigdë sã nie wstëdzë swòji kaszëbsczi mòwë.

Warto dopowiedzieć, że mówił to człowiek, który płynnie władał co najmniej pięcioma językami.

Czasami w macierzystym języku przekazywał instrukcje klerykom. Jedną z nich do końca życia zapamiętał student Franciszek Grucza, człowiek od młodzieńczych lat bardzo zaangażowany w działalność kaszubską. Ks. biskup wielokrotnie się za nim wstawiał, jednocześnie mówił mu:

Synkù! Pamiãtôj! Na pierszim placu të jes wiedno ksãdzã!

W dniu 8 września 1937 r. odbyła się koronacja Matki Boskiej Swarzewskiej na Królową Morza. W to wielkie dzieło bp K. Dominik zaangażowany był już na etapie przygotowań. Był członkiem Komitetu Honorowego koronacji. Tuż przed główną uroczystością, poświęcił dzwon koronacyjny ufundowany przez rodzinę Torlińskich z Wielkiej Wsi. Głównym celebransem był ordynariusz diecezji chełmińskiej ks. bp Stanisław Wojciech Okoniewski.

Koronacja Królowej Morza w Swarzewie miała wielkie znaczenie przy wyborze Gdyni na miejsce Kongresu Eucharystycznego, który powiązano z Dniami Morza w latach 1938 i 1939. Z ostatnimi przedwojennymi Dniami Morza związany jest bardzo mało znany epizod. Otóż przewodził im prymas Polski ks. kardynał August Hlond, który w pewnym momencie zapragnął zwiedzić rodzinny kościół bpa Dominika z cudownym wizerunkiem Królowej Morza. Po dwóch miesiącach wybuchła wojna, przez to ten ważny epizod w życiu sanktuarium został w Swarzewie w zasadzie niezauważony i w konsekwencji zapomniany. Dostojnego gościa przyjmował ks. Wojciech Pronobis, który – jak wiemy – już 11 września został aresztowany i wkrótce zamordowany.

Na początku II wojny światowej hitlerowcy wymordowali prawie wszystkich kapłanów z Pelplina. Ciężko wówczas chory biskup K. Dominik nie został unicestwiony, lecz internowany w Gdańsku, gdzie pozwolono mu zamieszkać w klasztorze sióstr elżbietanek. Gdy stan jego zdrowia uległ poprawie, objął obowiązki kapelana sióstr, słuchał spowiedzi, zaopatrywał chorych, odwiedzał cierpiących w mieście. Często był wzywany na bardzo męczące przesłuchania. Wszelkie upokorzenia znosił mężnie i bohatersko. Zmarł 7 marca 1942 r. i został pochowany w Gdańsku Oruni. Po siedmiu latach, zwłoki ekshumowano i przewieziono do Pelplina. Na jego grobie po dzień dzisiejszy zawsze palą się znicze i stoją świeże kwiaty.

Od lat 60. XX wieku trwa proces beatyfikacyjny biskupa Dominika. W wielu miejscach –  zwłaszcza na Kaszubach – odprawiane są liczne msze w intencji jego beatyfikacji. Odbywają się spotkania, akademie, różnego rodzaju wydarzenia, które przybliżają wiernym tę wybitną, świątobliwą postać. Zwłaszcza 2021 rok jest niezwykle bogaty w te działania, gdyż został przez Radę Naczelną Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego ogłoszony pod patronatem Sługi Bożego. Przez to wciąż upowszechniane są cnoty i zasługi biskupa, o którym mówi się, że nadzwyczajna w jego życiu była zwyczajność. Niechaj te działania rozsławiają dobre imię Sługi Bożego z Kaszub. Wszystko to przybliża go do należnej aureoli.

Eugeniusz Pryczkowski


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama