W wyborach na szefa pomorskiej Platformy wygrał pan z Agnieszką Pomaską, którą popierał sam Donald Tusk. Jak smakuje takie zwycięstwo?
Nie ukrywam, że byłem zaskoczony emocjami, jakie wśród moich partyjnych kolegów i dziennikarzy wywołała wypowiedź Donalda Tuska o poparciu Agnieszki. Ja sam podszedłem do tych wyborów spokojnie, z emocjami na wodzy. Nie dlatego, że byłem pewny zwycięstwa, bo nie byłem. Zwłaszcza po wskazaniu przez Donalda Tuska na kogo zagłosuje. Wiedziałem, że waga jego głosu jest naprawdę spora. Ale założyłem, że w tej sytuacji nie mogę się poddać i powinienem walczyć do samego końca by nie zawieść wszystkich tych, którzy mnie od początku wspierali, a było to niemałe grono osób. Nie zmieniłem też przekonania, które miałem od samego początku, że powinienem wystartować w tych wyborach.
Dlaczego?
Naszym przeciwnikiem w walce politycznej nie jest Polska 2050 Szymona Hołowni ani lewica, tylko Prawo i Sprawiedliwość. I to w tym środowisku trzeba szukać nowych wyborców. Myślę, że ja mam większą zdolność by ich przekonać i przyciągnąć. Choćby dlatego, że od lat prezentuję konserwatywne poglądy. A to w środowisku kaszubskim, kociewskim może mieć znaczenie.
W jakiej kondycji jest teraz Platforma Obywatelska na Pomorzu po dwóch kadencjach kierowania nią przez Sławomira Neumanna?
Nie wiązałbym kondycji Platformy na Pomorzu wprost ze Sławomirem Neumannem, który - jak wiadomo - jest mocno zaangażowany w politykę krajową. Przez to miał zbyt mało okazji, a może też determinacji, żeby w większym stopniu zwrócić uwagę na stan organizacyjny partii w regionie.
A kondycja?
Ta kondycja, żeby wprost odpowiedzieć na pani pytanie, nie jest dobra. Jeśli w powiatach kartuskim i kościerskim łącznie w tych wyborach głosowało tylko 21 członków Platformy, a sam powiat kartuski ma 130 tysięcy mieszkańców, to dokładnie widzimy, jaki jest obraz organizacji partyjnej w regionie. Wielu członków Platformy odeszło od swojej politycznej aktywności, a część w ogóle zrezygnowało ze swojej służby publicznej. Rozumiem, że to partia rządząca zazwyczaj przyciąga nowych członków, ale będąc w opozycji nie możemy się poddać i musimy odbudowywać partię także liczebnie.
To jedyna bolączka pomorskiej PO?
Trzeba poprawić także przepływ informacji na różnych szczeblach partii w regionie. Mam wrażenie, że członkowie Platformy rzadko zabierali głos w sprawach, które dotykają nas wszystkich. Kiedy kobiety szły w Czarnym Marszu, kiedy rok temu protestowały po wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji, kiedy były protesty obywatelskie pod sądami w wielu powiatach, my nie zabieraliśmy głosu. Tego błędu nie wolno powtórzyć. I teraz nasz głos, na przykład w kwestii Polskiego Ładu, musi być donośny i słyszalny. Musimy odpowiedzieć na słowa Jarosława Kaczyńskiego, który o przedsiębiorcach mówił - cwaniacy. Platforma powinna stanąć wyraźnie po stronie przedsiębiorców. Bo to oni tworzą dochód i miejsca pracy, to oni płacą podatki. Kiedy jest gnębiona nauczycielka, biorąca udział w Strajku Kobiet, a kurator wszczyna wobec niej postepowanie dyscyplinarne, to my też nie możemy milczeć, tylko musimy stanowczo wyrazić nasz sprzeciw. Uważam, że ważne jest też wsparcie różnych ekspertów. Zabrakło tego eksperckiego głosu na przykład wtedy, kiedy była mowa o fuzji Orlenu i Lotosu. Głosy ekspertów są niezwykle ważne nie tylko do prezentowania naszego stanowiska, ale przede wszystkim do przekonywania wyborców do naszych racji.
Jest coś jeszcze do poprawy?
W wielu powiatach nie ma ani biura poselskiego, ani senatorskiego żadnego parlamentarzysty z PO. Dlatego musimy w każdym powiecie otworzyć takie biuro. Cieszę się, że w trakcie kampanii ten postulat przyjęła także Agnieszka Pomaska. Bo w jaki sposób mamy budować poczucie identyfikacji z problemami mieszkańców? W jaki sposób mamy budować relacje między obywatelami i parlamentarzystami, jeśli obywatele nie mają szans na rozmowę w takim biurze?
Wybaczy pan Donaldowi Tuskowi, że nie poparł pana?
Donald Tusk ma prawo mówić o tym, kogo popiera. I nie mam o to pretensji. Zrobiło mi się tylko żal po jego wypowiedzi. Bo moja wieloletnia droga samorządowa, moje liczne kontakty w terenie, a także w Trójmieście, dowodzą tego, że nie urwałem się z choinki. Że jestem stąd i moje powiązanie z regionem jest silne.
To teraz do pracy...
Podczas kampanii podkreślałem na każdym spotkaniu, że nie startuję w wyborach na szefa pomorskiej Platformy po to, żeby siebie ustawić wysoko na liście do parlamentu. Zapowiedziałem, że do parlamentu nie będę kandydować. Mnie interesuje Pomorze i myślę, że nasze dotychczasowe doświadczenia pokazują jasno, że posłowie zainteresowani polityką krajową i mocno się w niej angażujący, nie mieli czasu na region. Chcę to zmienić.
Napisz komentarz
Komentarze