Tegoroczny cykl challengerów jest rozgrywany trzystopniowo. Dwa pierwsze turnieje, z udziałem dwunastu drużyn, rozgrywane są w Kapsztadzie. Osiem najlepszy drużyn po zawodach w RPA kwalifikuje się do turnieju w Krakowie, gdzie zarówno męskie, jak i żeńskie zespoły będą 11 i 12 kwietnia walczyć o awans do finałów w Los Angeles. Kwalifikację uzyskają po cztery czołowe ekipy.
Z informacji, które otrzymaliśmy od Kajetana Cyganika, rzecznika PZR, wynika, że w swoim pierwszym meczu turnieju w Kapsztadzie biało-czerwone zmierzyły się z ekipą z Samoa i były zdecydowanymi faworytkami tego starcia. Polki zaczęły z przytupem i po 120 sekundach miały na koncie już dwa przyłożenia, autorstwa Anny Klichowskiej i Oliwii Krysiak. Julia Druzgała co prawda tylko raz trafiła z podwyższenia, ale podopieczne Janusza Ubranowicza szybko objęły prowadzenie 12:0. Potem co prawda żółtą kartką ukarana została Hanna Maliszewska i Samoanki zdołały odpowiedzieć, za sprawą Marii Nikolao, ale ostatnie słowo w tej części gry należało do Polek. Trzecie przyłożenie dla naszej drużyny zdobyła Martyna Wardaszka – ze względu na grę w specjalnej masce, nazywanej przez angielskich komentatorów „Batmanem”. Tym razem Druzgała nie pomyliła się przy kopie z podstawki i do przerwy nasza drużyna prowadziła 19:5.
CZYTAJ TEŻ: Polskie rugbistki gotowe na wyzwanie w Kapsztadzie
Po zmianie stron Polki bardzo szybko dorzuciły dwa przyłożenia i wyszły na prowadzenie 31:5. W końcówce co prawda to rywalki przejęły inicjatywę i zdołały nieco zmniejszyć straty, ale ostatecznie Polki zwyciężyły 31:19 i w meczu z Kenią, która wcześniej pokonała Samoa 20:5, stawały przed szansą walki o pierwszą lokatę w grupie D. Niestety poważnego urazu mięśnia dwugłowego doznała kapitanka Natalia Pamięta i nie mogła kontynuować występów w turnieju.
Starcie z Kenijkami, z którymi nasza drużyna miała okazję trenować na wspólnym obozie, zaczęło się dla naszej drużyny całkiem nieźle, bo po trzech minutach prowadziliśmy 7:5. Kapitalną akcję przeprowadziła Krysiak, która przebiegła z piłką kilkadziesiąt metrów i wpadła na pole punktowe. Julia Druzgała nie miała kłopotów z podwyższeniem. Niestety, jak się okazało, było to pierwsze i ostatnie prowadzenie Polek w tym meczu.
Grające twardo Kenijki stłamsiły naszą drużynę i już do przerwy prowadziły 10:7, a w drugiej części gry nie zamierzały się zatrzymywać, zdobywając kolejne przyłożenia. Ostatecznie wygrały ten mecz 29:7, zapewniając sobie awans do półfinału. Polkom została walka o piątą pozycję, ważną w kontekście awansu do zmagań w Krakowie.
Pierwszymi rywalkami Polek w niedzielne przedpołudnie były Czeszki, czyli kolejna ekipa, z którą nasz zespół spotyka się regularnie już od kilku lat. Niestety, mecz z Kenijkami urazem obojczyka okupiła Ilona Zaiszliuk, więc i dla niej turniej w Kapsztadzie zakończył się już w sobotę. Mimo tych poważnych osłabień, Polki od początku dominowały na boisku, szybko wypracowując sobie bezpieczną przewagę. Do przerwy Polki prowadziły 14:5, a w drugiej połowie dały prawdziwy popis i ostatecznie zwyciężyły 41:15!
Ich rywalkami w walce o piąte miejsce była reprezentacja Tajlandii, jedna z rewelacji turnieju w Kapsztadzie. Polki, po świetnym meczu z Czeszkami, do tego starcia przystępowały w okrojonym składzie, mocno już zmęczone i poobijane. I to niestety widać było na boisku. Podopieczne Janusza Urbanowicza zaczęły dobrze, bo od przyłożenia Klichowskiej. Potem jednak do głosu doszły Tajki, które w RPA czuły się znakomicie. Jeszcze w pierwszej części gry dwa razy zameldowały się z piłką w polu punktowym i do szatni schodziły przy prowadzeniu 14:5.
Zawodniczki z Azji prezentowały dużą szybkość i dynamikę na boisku, co sprawiło, że tuż po rozpoczęciu drugiej połowy zdobyły trzecie przyłożenia. Polki grały ambitnie i odpowiedziały, ponownie za sprawą rozgrywającej bardzo dobre zawody Klichowskiej. Tajki ponownie jednak odskoczyły, a ostatnie punkty Martyny Wardaszki, były już tylko kosmetyką wyniku. Nasza drużyna przegrała 17:28, zajmując w pierwszym turnieju w Kapsztadzie szóstą pozycję. To oczywiście wynik, będący pierwszym krokiem do awansu na turniej w Krakowie, ale Janusz Urbanowicz będzie musiał teraz nieco poprzestawiać zespół, by zastąpić nieobecne liderki Natalię Pamiętę, czy Ilonę Zaiszliuk.
- Plan minimum wykonałyśmy, ale z końcowego wyniku nie jesteśmy zadowolone. Kontuzję dziewczyn nami wstrząsnęły, to nas wybiło z rytmu, ale już w niedzielę rano się odbudowałyśmy. Dominowałyśmy w meczu z Czeszkami, pokazałyśmy, że potrafimy grać i byłyśmy pewne tego, co robimy. Na mecz z Tajlandią wyszłyśmy w pełni skoncentrowane, ale zdecydowanie wdarło się za dużo bałaganu i nie wykonałyśmy swojego zadania. Nie załamujemy się, ale czujemy ogromny niedosyt i za tydzień musimy mocno powalczyć, żeby iść w górę. A potem w Krakowie powalczyć o czołowe lokaty – powiedziała po turnieju Julia Druzgała.
Pierwsze miejsce w turnieju w Kapsztadzie zajęła reprezentacja Kenii, która w wielkim finale pokonała Argentynki 17:12. Na trzecim miejscu zmagania ukończyły zawodniczki z RPA. Kolejny turniej już za tydzień, ponownie na boisku w Kapsztadzie. Rywalkami Polek w grupie będą gospodynie i uczestniczki ostatnich igrzysk olimpijskich – zespół RPA, a także ponownie Samoa. Już pierwszy dzień kolejnego weekendu wyjaśni, które zespoły przyjadą do Krakowa, by 11 i 12 kwietnia powalczyć w finale o bilety do Los Angeles.
Przypomnijmy, że zdecydowaną większość w kadrze narodowej kobiet stanowią zawodniczki gdańskiego klubu Biało-Zielone Ladies.
Napisz komentarz
Komentarze