Znalezisko zawdzięczamy dziennikarzom holenderskiego magazynu artystycznego „Vind”, którzy jeszcze w ubiegłym roku natrafili na skradzione dzieło, wypożyczone z prywatnej kolekcji do Muzeum w Goudzie. Jak poinformowała IAR, Richard Bronswijk z wydziału przestępstw przeciwko sztuce powiedział, że policja jest pewna w stu procentach, iż to ten sam obraz, który zniknął z Muzeum Narodowego w Gdańsku w 1974 roku.
„Kobieta niosąca żar” skradziona w Gdańsku. To jedna z najbardziej bezczelnych kradzieży drugiej połowy XX wieku
24 kwietnia 1976 roku pracownik muzealnej stolarni usłyszał, że ze ściany spadł bardzo cenny obraz Petera Brueghla Młodszego „Kobieta niosąca żar”. Kiedy nachylił się nad dziełem, zauważył, że prawdziwą „Kobietę...” zastąpiła kopia. Jak się później okazało, wycięta z miesięcznika „Polska”, wypożyczonego przez parę młodych ludzi w gdańskiej czytelni PAN. Ukradziono także „Ukrzyżowanie” van Dycka, które zastąpiono nieudolnym szkicem.
Udało mi się przed niespełna 20 laty porozmawiać z żyjącymi jeszcze świadkami tamtych wydarzeń. Jak wspominał ówczesny dyrektor Muzeum Narodowego Janusz Wąsowicz, śledztwo było prowadzone nieco dziwnie. Początkowo milicjanci nie znaleźli żadnych śladów włamania.
– Dopiero wieczorem, tuż przed opuszczeniem budynku, jeden z nich zasłonił okno, coś przy nim pogrzebał, a potem triumfalnie stwierdził, że haczyk blokujący ramę został odchylony i dzięki temu złodzieje weszli przez rusztowania – wspominał dyrektor.
Mówiono wówczas, że kradzieży musiał dokonać „swój” człowiek, dobrze znający muzeum. Pojawiły się także wątki dotyczące służb specjalnych. Późniejszy dyrektor, Tadeusz Piaskowski, opowiadał, że funkcjonariusz „opiekujący” się muzeum z ramienia Służby Bezpieczeństwa miał mu zdradzić, że ktoś znaczny zbił w Gdańsku fortunę na tej kradzieży, a SB miało chronić go przed zdemaskowaniem.
Dzieła sztuki znikały przez gdyński port?
Z kradzieżą z Muzeum Narodowego wiąże się także inna opowieść, do której dotarłam w 2015 roku. Gdyński celnik Romuald Werner, który w pierwszej połowie lat 70. XX wieku alarmował ministra kultury o wywozie dzieł sztuki przez gdyński port, zginął w tajemniczych okolicznościach zaledwie dwa dni po odkryciu, że cenne obrazy zniknęły. 26 kwietnia 1974 roku Werner został wezwany na milicję, by złożyć zeznania w sprawie nielegalnego wywozu dzieł sztuki. Nie dotarł do Komendy Milicji przy ul. Portowej. Na ul. Legionów pracujący na budowie robotnicy usłyszeli krzyk, a potem zobaczyli płonącego człowieka. Śledztwo umorzono już po dwóch miesiącach. Bratanice celnika wspominały o dziwnych telefonach do rodziny.
– Ojcu powiedziano, że jeśli chce, by on sam i jego rodzina żyli w spokoju, powinien się wstrzymać z poszukiwaniem winnych śmierci wuja – opowiadała jedna z nich.
„Kobieta niosąca żar” odnaleziona w Holandii. Co dalej ze sprawą?
Według IAR, sprawę bada obecnie holenderska policja. Być może wyniki śledztwa pomogą ustalić sprawców i zleceniodawców tego rabunku. Za to już odzyskanie dzieła może potrwać długo. I zapewne będzie poprzedzone latami negocjacji.
Napisz komentarz
Komentarze