Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Cypel w Mikoszewie. Całoroczna atrakcja czy chwilowa perełka Bałtyku?

Bałtyk nie przestaje zaskakiwać – przy ujściu Wisły w okolicy Mikoszewa powstał nowy cypel. Jedni się cieszą na nową atrakcję, inni zastanawiają się, jak to wpłynie na bezpieczeństwo ptaków i fok w rezerwacie Mewia Łacha.
Cypel w Mikoszewie. Całoroczna atrakcja czy chwilowa perełka Bałtyku?

Autor: Karol Makurat | Zawsze Pomorze

Turystom Mikoszewo kojarzy się przede wszystkim z przeprawą promem na Mierzeję Wiślaną, rejsami na oglądanie fok, nieodległym rezerwatem przyrody i piękną piaszczystą plażą. Tak było do tej pory, bo od początku lutego doszła jeszcze jedna atrakcja - u ujścia Wisły w okolicach Mikoszewa pojawiła się wielka łacha piasku, tworząca niewielki cypel. Daleko mu do cypla w Rewie, który rozdziela wody Zatoki Puckiej i Zatoki Gdańskiej – ale jeśli prądy morskie, piasek i sztormy pozwolą, może jeszcze urosnąć.

Mikoszewo, podobnie jak leżące po drugiej stronie przekopu Wisły Świbno i Sobieszewo, to miejscowość wakacyjna, żyjąca przede wszystkim w sezonie. Na brak turystów wówczas nie narzeka, ale poza nim panuje tu cisza i spokój. 

Teraz wielu chce postawić nogę na nowym kawałku Polski – śmieje się Anna Wiśniewska z Sobieszewa. - W zeszły weekend kręciło się tam sporo ludzi, wiosną pewnie będą ciągnęły wycieczki. W sumie tylko się cieszyć, może dzięki temu wcześniej zacznie się sezon.

Jednak w tym, gdzie jedni widzą powód do radości, inni upatrują niebezpieczeństw. Ornitolog Andrzej Szermej ogląda zdjęcia nowego „cypla” z obawą. - Od Mewiej Łachy stamtąd już tylko kilkanaście metrów – zwraca uwagę. - A to właśnie na tym powinniśmy się skupić, bo Mewia Łacha to absolutny przyrodniczy unikat!

PRZECZYTAJ TEŻ:  Czy w krajobrazie Pomorza jest miejsce dla dzikich zwierząt?

Pokazowa lekcja geografii

Rzeczywiście – już tylko niewielki pas morskiej wody oddziela ląd od Mewiej Łachy, jedynego takiego miejsca w Polsce. To nazwa utworzonego w 1991 r. rezerwatu przyrody u ujścia Wisły, którego jedna część – czyli 19 hektarów - leży po stronie Wyspy Sobieszewskiej, a większa - o powierzchni 131 ha - po drugiej stronie Wisły, koło Mikoszewa. Obie części to teren – jak podkreśla Andrzej Szermej – absolutnie fascynujący pod względem ornitologicznym, wart każdej ochrony.

Tymczasem tworzący się w ostatnich miesiącach nowy cypel może spowodować zamknięcie się mierzei w Mikoszewie, po wschodniej stronie przekopu Wisły. 

- Mamy okazję obserwować w praktyce, jak zmienia się ukształtowanie brzegu pod wpływem morskich prądów – wyjaśnia geograf Marcin Butowski. - Najprościej mówiąc, prądy wodne i sztormowe fale wymywają z morskiego dna piasek i osadzają go w kształt kosy, tworząc w ten sposób najpierw łachę, a stopniowo cypel. 

Marcin Butowski chętnie potraktowałby mikoszewski cypel jak pokazową lekcję geografii, tymczasem Andrzej Szermej wolałby lekcję biologii.

- To teren, który powinien należeć wyłącznie do ptaków – podkreśla. Mewia Łacha bowiem pełni unikalną rolę w ochronie wielu gatunków ptaków, zarówno tych bytujących na cyplu, jak i przylatujących tu na lęgi. 

Ptasi dom

Mewia Łacha uważana jest za raj dla ornitologów, którzy przez lata mogli tu obserwować jedyne w Polsce miejsce gniazdowania rybitw czubatych, rybitw białoczelnych czy towarzyszących im rybitw rzecznych, ostrygojadów i sieweczek obrożnych. Zimą chronią się tu tysiące kaczek, jest to także idealne miejsce odpoczynku ptaków wędrownych i zimujących. 

(fot. Karol Makurat | Zawsze Pomorze)

Małe piaszczyste wysepki, dzielone z wylegującymi się na nich fokami, chronią je przed żyjącymi w pobliżu drapieżnikami, ale też przed ludźmi. 

W rezerwacie jest tylko jedna ścieżka, po której mogą poruszać się turyści – prowadzi od Wisły do plaży. Nie wolno przechodzić przez ograniczające ścieżkę taśmy, nie wolno podpływać ani wchodzić na piaszczyste wysepki i wydmy, nie wolno plażować – nawet na ścieżce. Ptaki można oglądać wyłącznie we znajdującej się na istniejącym cyplu wieży obserwacyjnej. 

Tymczasem powstający nowy cypel, domykający płyciznę, to nowa prosta droga do ptasich gniazd dla lisów czy jenotów. Już i tak mają jedną stosunkowo łatwą drogę – od strony metalowego ogrodzenia na tzw. kierownic – betonowych nabrzeży, które sprawiają, że nanoszony piasek jest kierowany głębiej w morze. 

Jak mówi Szymon Bzoma, prezes Grupy Badawczej Ptaków Wodnych Kuling, pilnującej zasad ochrony we rezerwacie, Mewia Łacha przestała być bezpieczna dla ptaków właśnie wtedy, gdy powstały kierownice. 

Darmowa stołówka

Zapowiedzią tego, co może stać się w najbliższym czasie, okazało się zdarzenie sprzed 10 lat. W 2015 roku gniazdowało na Mewiej Łasze ok. tysiąca par rybitw czubatych. Jednak w maju tamtego roku wyspa została połączona ze wschodnią kierownicą, przebudowywaną tam od kilku lat przez Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej. W sierpniu okazało się, że drapieżniki zjadły kilkaset piskląt tych chronionych ptaków.

- Przez lata wiele drapieżników nauczyło się korzystać z niej, jak ze stołówki – mówił wówczas Szymon Bzoma. - Dodatkowo przez pewien czas wyspa, na której gnieżdżą się rybitwy, połączyła się z wystającym betonowym nabrzeżem. Lisy i norki zobaczyły, że tam mogą się wyżywić. Dzień w dzień, nawet po wykonaniu sztucznego przekopu, przepływały na wyspę i zjadały pisklaki. Wszystkie zostały zjedzone.

I choć ustawiono elektryczny pastuch w miejscach, które pokonywały zwierzęta, powstał też płot chroniący tereny lęgowe, drapieżniki są coraz większym zagrożeniem dla gniazdujących tam ptaków. Na wyspę tamtego lata podpływali łódkami lub wchodzili także turyści. 

Co mnie obchodzi rezerwat?

Jak obliczyli członkowie Grupy Badawczej Ptaków Wodnych Kuling – każdego dnia w sezonie w rezerwacie było nawet tysiąc osób. Niektórych nie ograniczało nawet ogrodzenie na kierownicy. Już kilka lat temu internet obiegło nagranie, na którym para turystów przechodzi przez ogrodzenie tuż przy tablicy „ZAKAZ WSTĘPU!! Siedlisko ptaków” i kilkadziesiąt metrów dalej, za kolejnymi ostrzeżeniami, robi sobie sesję fotograficzną w środku kolonii lęgowej. 

Z kolei w sierpniu ubiegłego roku na portalu trojmiasto.pl opublikowano film, na którym widać było, jak mężczyzna podpływa skuterem do fok, odpoczywających na piaszczystej łasze – jedynym miejscu, które jest ich ostoją. 

ZOBACZ TAKŻE: Mikoszewo ma swoją foczą ławeczkę do robienia pamiątkowych zdjęć

- Najgorzej jest latem i w ciepłe weekendy – przyznaje Andrzej Szermej. - Ludzie zachowują się, jakby byli na plaży. Nie dociera do nich, że to rezerwat. Jedyne, co ich ogranicza, to chyba brak miejsc na parkingu przed wejściem do rezerwatu. Więc nie wyobrażam sobie, co się będzie działo, jeśli ten nowy cypel okrzepnie na tyle, żeby ludzie sobie stamtąd przechodzili na łachę. Prędzej czy później zaczną wykorzystywać tę drogę, bo już teraz dzieli je tylko niewielka płycizna.

Sezon lęgowy rozpoczyna się w rezerwacie na przełomie marca i kwietnia. Jednak już teraz na powstającym na naszych oczach cyplu widać duże gromady odpoczywających ptaków, ale i spacerujących ludzi. 

 Marcin Butowski zwraca uwagę, że jego istnienie wcale nie jest przesądzone. - Jeszcze jesienią go tu nie było – przypomina. - Prądy morskie i sztormowe fale sprawiły, że się pojawił i oczywiście może się powiększać, jego kształt może się zmieniać w zależności od warunków atmosferycznych i od poziomu wody. Jednak takie naturalne formacje bywają nietrwałe – równie dobrze za kilka miesięcy może go już nie być. 

Anna Wiśniewska ma nadzieję, że cypel przetrwa do sezonu, żeby przyciągnąć więcej turystów.

- A ja liczę, że zniknie, zanim zacznie się sezon lęgowy – mówi Andrzej Szermej. - Że to będzie taka kilkutygodniowa atrakcja turystyczna.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama