Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama

Peruki i długopis z dyktafonem. Prywatna detektyw z Gdyni złapała drugi oddech

W czym detektywowi pomaga kobiecość? - Wygrywam czasami tak zwanym urokiem osobistym - mówi Anna Borkowska-Obojska, prywatna detektyw. - Łatwo wprawić w zakłopotanie panów, jak się robi z siebie słodką idiotkę. Bywa, że pomaga moja wiedza techniczna oraz to, że potrafię w różnych miejscach znaleźć się w towarzystwie.
Anna Borkowska-Obojska
Anna Borkowska-Obojska, prywatna detektyw z Gdyni

Autor: materiał prasowy

Jak się zostaje prywatnym detektywem? 
Trzeba przejść odpowiednie szkolenie, poznać wszystkie aspekty prawne, zdać egzamin, wyrobić papiery, opłacając m.in. licencje i badania. Policja sprawdza, czy jesteśmy godni zostać detektywami, bo w końcu jest to zawód publicznego zaufania. Przed laty był on zresztą dostępny wyłącznie dla emerytowanych policjantów, teraz to się zmieniło.

Reklama

Była pani policjantką?
Nie, zarówno ja, jak i mój obecny mąż, nie mamy nic wspólnego ze służbami mundurowym. Uznaliśmy pewnego dnia, że jest to zawód, w którym możemy się spełnić. Teraz wspólnie prowadzimy sprawy. Powiem szczerze, praca prywatnego detektywa opiera się na grupowej pracy.Ciężko na przykład śledzić figuranta samotnie, jednym samochodem. Szczególnie po mieście, zresztą za miastem też.Czasami jest tak, że gdzieś większe możliwości zdobycia informacji ma kobieta, a gdzie indziej mężczyzna. 

CZYTAJ TEŻ: Co czwarty policjant na Pomorzu jest kobietą. Słaba płeć? To stereotyp

W czym detektywowi pomaga kobiecość?
Wygrywam czasami tak zwanym urokiem osobistym. Ponadto łatwo wprawić w zakłopotanie panów, jak się robi z siebie słodką idiotkę. Bywa, że pomaga moja wiedza techniczna oraz to, że  potrafię w różnych miejscach  znaleźćsię w towarzystwie. Zdarza się, że trzeba iść na jakąś imprezę i się wtopić w tłum. Należy wtedy się odpowiednio ubrać -  suknia, szpilki i można iść. Ale też czasami nakładam moro i taplam się w błocie. Niezbędna jest elastyczność.Mam kilka peruk pozwalających zmienić wygląd. Pomagają czapki z daszkiem. Staram się mieć w samochodzie dwie kurtki o różnych kolorach.Jeśli ktoś mnie zauważy, a będę musiała przejść jeszcze raz, nie zostanę skojarzona.

Jest pani osobą wysportowaną?
Swego czasu trenowałam kung fu, przeszłam dwa kursy krav magi. Skakałam na spadochronie w tandemie. Wzięłam też udział w trzech rajdach samochodowych po Gdyni. 

Czyli w razie czego może się pani obronić?
Tak mnie wychowano, że muszę być samodzielna, dzielna i zawsze sobie radzić. Jednak z  samoobroną różnie bywa. Kiedyś napadł mnie były mąż, przygwoździł do ziemi. Mimo kursów i adrenaliny oberwałam. Z drugiej strony on ćwiczył i kung fu, i judo.To mi uświadomiło, że nie zawsze i nie wszędzie sobie poradzę.Dlatego konieczna jest rozwaga i ostrożność.

Pierwsza sprawa?
Oszustwo finansowe na dużą skalę. Wszystko wydarzyło się w 2021 roku, my zabraliśmy się za to rok później. Pewna pani jeździła po całej Polsce, proponując ludziom udział w spółkach. Miała to być firma, zajmująca się wynajmem pojazdów luksusowych. Pani mówiła, że potrzebuje dane BIK, by podnieść zdolność kredytową firmy. Obiecywała za to 20-30 tys. złotych czystego zarobku. Okazało się, że poszkodowani tak naprawdę podpisywali umowy kredytowe, a na każdą osobę brano minimum 300 tys. zł pożyczki. Ludzie do dziś muszą te kredyty spłacać.

ZOBACZ TAKŻE: Co ty wiesz o kobietach, polityku? Prawa kobiet w kampanii prezydenckiej

Jaka była wasza rola?
Policja przez lata nie potrafiła ustalić, kim ta pani jest, gdzie mieszka. Udałam, że chcę wejść w interes. Tak poprowadziłam rozmowę, że udało mi się zdobyć zdjęcie dowodu  i adres zameldowania oszustki. Podała mi numer konta, na które mogę przelać pieniądze. Wszystko trafiło na policję. Ostatnio ruszyło się coś w tej sprawie, dostałam informację, że próbują zająć jej majątek. Zobaczymy jak to  się skończy.

Inne zadania?
Dawna kochanka podszyła się pod "byłego" na Facebooku, otwierając jego fałszywe konto. Wysyłała zaproszenia jego znajomym, pisząc, że stare konto jest już nieaktualne. Ludzie w to uwierzyli bez większego problemu. W ten sposób zdobyła bazę osób, wśród których rozpowszechniała oszczerstwa o moim kliencie. Zrobiła mu "czarny PR" w pracy i wśród znajomych. W efekcie odsunięto go od wielu zadań. Na prośbę klienta nawiązałam kontakt na Facebooku i Messengerze z osobą z "lewego" konta, posługując się fałszywą tożsamością. W ten sposób zdobyłam dowody - w postaci zdjęć - obciążające tą panią. Jedno zdjęcie zostało wykonane jej telefonem i tylko ona je posiadała. Istotny jest jeszcze jeden aspekt - pani ta pożyczyła wcześniej pieniądze od kochanka i ich nie oddała. Twierdziła, że dług spłaciła ciałem. Na jaw wyszło jeszcze jedno powiązanie z oszustką. Samochód mojego klienta kilkakrotnie został oblany w centrum Gdańska kwasem. Długo policja niechętnie zajmowała się tym tematem. Na koniec wyszło, że samochód oblewał kwasem... mąż kochanki klienta. Podejrzewamy, że mój klient nie był pierwszą ofiarą małżeństwa, które znalazło taki sposób zarobkowania. Sprawa jest w toku. Najczęściej jednak staram się pomagać kobietom, które są w związkach przemocowych. Nie mówimy  tylko o biciu, ale przede wszystkim o przemocy psychicznej,  którą najciężej udowodnić. Nawet jeśli zgłaszają to na policję, zaraz pojawia się małżonek, deklarujący, że kocha żonę i nigdy by jej nie skrzywdził. Mam akurat tę przewagę, że przeszłam przez coś podobnego i potrafię uwierzyć w coś, w co inni nie wierzą.

Jak zdobywa się dowody przemocy w związku?
Czasem wystarczą zdjęcia lub dowody zdrady, bo przemocowcy przeważnie też zdradzają. Mieliśmy przypadek, gdy kobieta i jej mąż pracowali zdalnie w jednym domu. Nie mogliśmy tam wejść, ale poradziliśmy, by poszkodowana  kupiła dyktafony i je podłożyła. Dzięki nagraniom udało się udowodnić przemoc i groźby karalne. Zresztą dziś na rynku jest duży wybór urządzeń, pomagających w nagrywaniu i filmowaniu. Należy pamiętać, że do spraw  karnych nie można takich dowodów podać, ale do spraw rodzinnych już tak. Sądy uznają np. nagrania rozmów dziecka z ojcem, zarejestrowane bez jego wiedzy.

Podsłuchiwani także się do was zgłaszają?
Oczywiście. Często szukamy w samochodach nielegalnych nadajników GPS. Swego czasu mój mąż w samochodzie klientki wykrył pod siedzeniem GPS z nagrywaniem, który mógł działać przez trzy miesiące. Podłożył go małżonek, podejrzewający zdradę. Wsamochodzie najczęściej czujemy się bezkarni, rozmawiamy swobodnie na różne tematy. Klientów po pierwsze pytamy, czy współmałżonek w ostatnim czasie miał dostęp do telefonu, do komputera, do samochodu. Prosimy ich także, by na czas ważnych rozmów zostawiali komórki w aucie. Nigdy nie wiadomo, czy partner nie grzebał w telefonie, nie zmienił w nim kodu. Współpracujemy z firmą, która jest w stanie sprawdzić, czy klientom nie założono nielegalnego oprogramowania. Dziś dużo łatwiej zdobyć dowody, bardzo pomaga  technika. Sprzęt detektywistyczny jest zminiaturyzowany, trudno zorientować się,że jest się nagrywanym. Minikamerki można wsadzić na przykład do górnej kieszonki  marynarki, kobieta przypina sobie broszkę. Są normalnie piszące długopisy z dyktafonem. Nawet zwykły telefon komórkowy służy do zarejestrowania nagrań wysokiej jakości. Czasem nagrywa się film, idąc i udając, że się rozmawia przez telefon.

Czy prywatny detektyw dużo ryzykuje?
Różnie to bywa. Zdarza się, że wystarczy tzw. biały wywiad, czyli szukanie wszystkiego, co można legalnie znaleźć w Internecie. W ten sposób opracowałam dokładny profil kochanki jednego z figurantów, łącznie z datą urodzenia, miejscem zamieszkania, informacją o mężu i  jego pracy. Był też inny przypadek. We współpracy z agencją z innego regionu kraju - bo trzeba wiedzieć, że detektywi bardzo często współpracują ze sobą - obserwowaliśmy panią, która przeprowadziła się do Gdańska z południa Polski. Podejrzewana była o rodzicielskie uprowadzenie córki, uczennicy szkoły podstawowej. Pół roku próbowano ją namierzyć. Ustaliliśmy adres, kilka godzin byliśmy na obserwacji. Niestety, było to osiedle, na którym łatwo można było zauważyć "obce" auto. Po nas wjechała grupa detektywistyczna spoza Trójmiasta. Wtedy pojawili się panowie osiłkowie. Było na tyle groźnie, że konieczne stało się wezwanie policji, która eskortowała detektywów poza granicę województwa, żeby im się krzywda nie zdarzyła. A dziecko po dwóch tygodniach wróciło do ojca.

Wróćmy jeszcze do czasów sprzed śledzenia niewiernych małżonków i łapania oszustów. Co pani wcześniej robiła?
Przez 19 lat prowadziłam salon i serwis motocyklowy w Gdańsku. Kilkanaście lat byłam nawet dilerem marki Kawasaki.

Co się musiało stać, że rzuciła to pani  po czterdziestce?
Raczej po 45. roku życia. Wcześniej, jak już mówiłam, żyłam w przemocowym związku. Znalazłam wreszcie siłę, by uwolnić siebie i dzieci. Po rozstaniu nadszedł czas na zmiany. Oprócz detektywistyki pojawiły się różne pasje , które też pozwoliły mi odetchnąć po tym nieszczęsnym małżeństwie. I trochę rozwinąć skrzydła. Weszłam do rady dzielnicy św. Maksymiliana w Gdyni. Staram się pomagać kobietom, będącym w związkach przemocowych, jestem obecnie na etapie zdobywania wspólnie z pewną fundacją środków na ten cel.Próbuję stworzyć specjalne karty do gry, które mają pomóc zrozumieć, co to jest przemoc, kim jest przemocowiec, jakie są rodzaje przemocy, czym ona się przejawia. 

To trzeba jeszcze wyjaśniać?
Spotkałam się z klientką, która chce rozstać się z mężem. Dla niej jest niedobry, ale w zasadzie dziecku to nic nie robi. Najwyżej, gdy pięcioletni syn np. przewróci szklankę i woda się wyleje  - pstryka go w ucho. Spytałam klientkę, czy zdaje sobie sprawę, że to już jest przemoc, którą należy zgłosić na policję do Niebieskiej Karty? Doskonale wiem, co czują osoby w związkach przemocowych, które nie wierzą w siebie i które nie potrafią uwierzyć, że ktoś uwierzy im w ich krzywdę. Dwa lata po złożeniu wniosków rozwodowych poznałam swojego obecnego męża. Szliśmy kiedyś ulicą Świętojańską, gdy zadzwonił mój telefon charakterystycznym dzwonkiem ustawionym na byłego małżonka. Nagle z uśmiechniętej, rozmawiającej, normalnie funkcjonującej kobiety, stałam się kłębkiem nerwów, ręce mi się trzęsły. Tak byłam uwarunkowana. Ale to się już zmieniło.

ZOBACZ TAKŻE: James Bond z Pelplina, czyli detektyw na tropie smogu 

Wywróciła pani swoje życie do góry nogami?
Wiele osób się śmieje, że dopiero teraz zaczęłam funkcjonować. W końcu mam czas na sesje zdjęciowe TFP (Time For Photos), czyli coś, o czym zawsze marzyłam. Przy sesji TFP wynagrodzeniem fotografa jest możliwość korzystania ze zdjęć w ramach umowy zawartej ze współpracującą z nim modelką, to taki handel barterowy. Jest to dla mnie rozrywka i ucieczka od problemów dnia codziennego. Napisałam też powieść "Szepty burzy" o życiu pewnej kobiety, która wychodzi ze związku przemocowego. Książka jest na etapie redagowania.  W głowie jest już kolejna książka z tytułem "SMS-y od M". W przeciwieństwie do "Listów do M." nie będzie miła i przyjemna. Niestety, kręcę się w tematyce przemocowej. Ale z drugiej strony też myślę, że trzeba o tym mówić. Bardzo bym chciała, żeby kobiety w końcu otworzyły oczy i zrozumiały, że popychanie to też jest bicie, że wydzielanie pieniędzy to też jest przemoc, że mówienie, że jesteś głupia i nie dajesz sobie rady, to również przemoc. Wstydzimy się z tym pójść nawet do psychologa, bo przecież nas wyśmieje. Ludzie nie mają świadomości, co im wolno, czego im nie wolno. Co mogą, a czego lepiej nie robić. Trzeba o tym głośno powiedzieć.

Czy dzisiaj jest pani szczęśliwa?
Tak. Po pierwsze - życie się uspokoiło. Skończyły się krzyki i kłótnie w domu. To chyba najbardziej naszą trójkę, czyli mnie i dwoje moich dzieci wyciszyło i zbliżyło do siebie. Mamy całkiem inne relacje niż wcześniej. Szczęściem jest, żetrafiłam na mojego obecnego męża, który całym sercem mnie wspiera. Nawet kiedy mówię, że nie  nie chce mi się  gdzieś iść, słyszę od niego:  idź kobieto, bo to jest jedyna szansa. Tak mnie wypchnął na "Spotkanie (Nie) Zwykłych kobiet"  w listopadzie ub. r., gdzie byłam prelegentką jako prywatna detektyw. Już zostałam zaproszona na kolejne spotkanie, zaplanowane na 30 marca. W zeszłym roku zaangażowałam się także w akcję Białej Wstążki, zorganizowanej przez MOPS w Gdyni. Nie przeszkadza mi już rozmowa na ten temat, nawet na wizji, przy pełnej sali. Chcę po prostu coś zrobić, żeby doświadczone przemocą kobiety w końcu zaczęły żyć pełnią życia, żeby mogły złapać drugi oddech. Tak, jak ja go złapałam. 

Reklama
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama