„Chełmowskiego wszechświat wyobrażony” wystawa to niezwykła, ale też twórca zaprezentowanych tu prac był wyjątkowy. Józef Chełmowski to zmarły w 2013 roku artysta z Brus na Kaszubach. Rzeźbiarz, malarz, autor kilkunastu osobliwych, filozoficznych ksiąg, w których zgłębiał tajemnice życia i śmierci. Był kolekcjonerem, wynalazcą, twórcą instrumentów muzycznych. Sztuką komentował rzeczywistość. Trzymał dystans do świata będąc jednocześnie bardzo blisko, ludzi i wydarzeń.
Jego twórczość darzą szacunkiem tak sąsiedzi z rodzimej wsi, jak i wybitni artyści. Młodzi i starsi. Znawcy i amatorzy.
Z czułością przygotowana wystawa jest jak otwarta księga. Każdy odnajdzie w niej coś innego. Zależy, jak przewracamy karty, kim jesteśmy i czy potrafimy czytać. To, co łączy wszystkich odwiedzających to dziecięce wzruszenie, które wynika z prostoty tej sztuki, ale i z piękna, które wzbudza zachwyt. Porusza szacunek, którym darzył Józef Chełmowski Boga, naturę i człowieka. Kolejność nieprzypadkowa.
CZYTAJ TEŻ: Perpetuum mobile Józefa Chełmowskiego, kaszubskiego Leonarda da Vinci z Brus-Jagli
Głosił: „Nie zawdzięczam swoich dzieł własnej mądrości, lecz tysiącom rzeczy i osobom, które dostarczały mi materiału. Przychodzili ludzie o otwartych głowach i zakutych łbach, dzieci, młodzież, ludzie głupcy i mędrcy, mówili co czują, co myślą, jak żyją i działają, czego doświadczyli”, a przecież, zdawał się tłumaczyć, „wielkie myśli i czyste serce, to wszystko o co powinniśmy prosić Boga”.
Miałam i ja to szczęście, że dane mi było poznać Józefa Chełmowskiego, że dane mi było doświadczyć jego domu, obecności, nawet, jeśli postrzegał mnie za osobę o zakutym łbie. Pamiętam wszystkie rozmowy. Słowa, niczym farby dobierał po ludzku, jak trzeba.
Mówił na przykład: - Kiedy życie idzie dalej i na nic się nie narzeka, można powiedzieć, że anioł jest blisko…
Cały jego dom był w aniołach. Stały w komórce, w szopie, ogrodzie. Na ganku, na płocie, na wszystkich gospodarskich dachach. W oknach, na drzewach. Nie śmiały się, ale też i nie płakały. Cenił zwłaszcza anioły kaszubskie. - One najwięcej wiedzą, co się z nami tutaj dzieje – uważał. - Po co ja będę ściągać tu te japońskie czy hinduskie, skoro one nic o naszym życiu nie wiedzą? A te nasze, kaszubskie, wciąż nas pielęgnują, dbają o nas i mają nas w opiece.
ZOBACZ TAKŻE: Jak wyglądały święta u Krzyżaków? Świętowanie w rytmie psalmów i modlitewnych czytań
- Anioł je anioł – skwitował kiedyś uprzedzając wszystkie moje głupie pytania i odesłał do „Księgi Aniołów” jego autorstwa, oczywiście. Tam jest wszystko. O czym anioły rozmawiają, jaka jest ich płeć, napisał i o upadłych, i o tych z innych kultur, o anielskim życiu też. Jest i rozdział - Anioły niewidzialne.
- To znaczy jakie? - pytam.
- No jak to?! - dziwił się Józef. - Te, których nie widać...
Pamiętam, jak którejś wiosny szczególnie zajmował go skowronek. Chciał go namalować, tylko, że - martwił się - strasznie trudno ostatnio o skowronka. Wróbli na wsi od groma, a skowronki szlag trafił. Ale tak naprawdę to chodziło mu o coś innego. O świt. A świt, wyjaśnił, uchwycić jeszcze trudniej niż ptaki, których już nie ma.
Pamiętam też lusterka, które w słoneczny dzień kierowały światło na namalowany na ścianie domu olbrzymi zegar, który nie był ani słoneczny, ani księżycowy, ani żaden. On był po prostu zegarem Józefa Chełmowskiego.
Zdawał się na Boży Komputer. Bo tylko w tym bożym, mawiał, widać jak świat jest urządzony. Jak ktoś chce posłuchać śpiewu ptaków, to niech idzie na łąkę, a nie do sklepu.
Goethemu poświęcił jeden z ogrodowych uli. Pszczoły wylatują poecie z głowy. Codzienność go nie interesowała, uważał, że może i ciekawa, ale w jego życie już niczego nie wnosi. Bardziej fascynowały go sny.
- Dlaczego w snach nigdy nie pojawi się Bóg? - zastanawiał się. No właśnie.
CZYTAJ TEŻ: Gdy obraz jest punktem wyjścia. Nowa wystawa Muzeum Narodowego w Gdańsku
Twierdził, że lekkość dała mu ciężka praca. Rzemiosło i ziemia.
Rzeźbił kiedyś Matkę Boską Zielną. A że zima była, to, by ją od śniegów ochronić, wstawił rzeźbę do stodoły. Stała tam, stała, a gdy ją stamtąd wyniósł, to się okazało, że cała zielona się zrobiła… Drzewo też podpowiada, kim chce być – mówił zadowolony.
Dla mnie gdańska wystawa jest ponownym, po latach, spotkaniem z Józefem Chełmowskim, dla tych, którzy go nigdy nie spotkali będzie pierwszą intymną rozmową z artystą.
„Staram się co dzień myśleć o czymś innym, nowym, aby się nie stać nudnym dla siebie i innych” – deklarował. I stało się.
Oddział Etnografii Muzeum Narodowego w Gdańsku, Cystersów 18, w Gdańsku. Wystawa czynna do 30 września 2025 roku
Napisz komentarz
Komentarze