Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama

„Wòla Bòskô” – po kaszubsku w Teatrze Wielkim

Z woli boskiej czy nie, język kaszubski popłynie ze sceny Opery Narodowej za sprawą Danuty Stenki i Damiana Wilmy. W tej historii nic nie jest takie, jakim się wydaje.
Damian Wilma, Artur Jabłoński
Damian Wilma z Arturem Jabłońskim

Autor: Artur Jabłoński

Premierę spektaklu „Wòla Bòskô” zaplanowano w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej w Warszawie na 13 grudnia 2024 r. Na Scenie Kameralnej, której widownia liczy prawie 400 miejsc, w towarzystwie tancerek i tancerzy, z towarzyszeniem orkiestry pod dyrekcją Grzegorza Brajnera, wystąpią operowy śpiewak Damian Wilma z Oskowa w gminie Cewice w powiecie lęborskim i Danuta Stenka, znakomita aktorka dramatyczna rodem z Gowidlina w powiecie kartuskim. Przedstawienie do muzyki Łukasza Godyli z Akademii Muzycznej w Bydgoszczy reżyseruje Jarosław Kilian

„Wòla Bòskô” po kaszubsku w Teatrze Wielkim w Warszawie! O czym jest spektakl?

To historia Jaśka, który poznaje przez przypadek nad strumieniem Hanuszkę. Ci dwoje od razu w sobie się zakochują. Staje im jednak na drodze wola boska, która zmusza dziewczynę do poślubienia innego. Damian Wilma, autor scenariusza zdradza jednak, że w tej opowieści nic nie jest takie jakim się wydaje. 

– Te nasze kaszubskie pieśni i tańce są piękne – mówi. – Od dziecka bywałem na weselach i tyle w nich żywiołu i werwy! Od razu słyszę, jak coś jest grane w charakterystycznym kaszubskim pulsie. Uwielbiam tę naszą radość płynącą z tańca, śpiewu, melodii języka… Natomiast dopiero na studiach doktoranckich w Poznaniu poznałem kaszubskie pieśni w tej ich mrocznej odsłonie. Odtąd zapragnąłem ukazać Kaszuby w nieco bardziej romantycznej, intymnej odsłonie – zwierza się Damian Wilma.

Spektakl ma być czymś łączącym obrzęd Dziadów z Pustą Nocą. Jasiek to w rzeczywistości „wieszczi” (wampir), zaś Hanuszka zdradza cechy „mòrë” (zmory). 

– Słyszałem takie historie od babci, od rodziców. Z moimi rówieśnikami z liceum w Lęborku, tymi z Sierakowic opowiadaliśmy sobie takie rzeczy. Nie wiem, czy w jakimkolwiek innym regionie, poza Kaszubami, jest takie stężenie tego typu opowieści. Na przykład o kimś, kto spotyka zmarłą duszę i musi chodzić się za nią modlić – Damian Wilma nie kryje poruszenia. – Ona tak miała, on miał. Ten pod krzyż chodzi już od miesiąca, tamten dopiero zaczął chodzić. To było w przestrzeni naszej kaszubskiej takie normalne. On sobie pod krzyż chodzi, bo ma te „pokuty”. Takie właśnie historie pamiętam z dzieciństwa.

– Obrzęd pustej nocy też pamiętam. W kościołach, do których chodziłem, nie było organistów. Trzeba było wynająć „spjéwôka” – osobę, która prowadziła śpiew i która dzięki temu cieszyła się dużą estymą. Śpiewało się te pieśni wspólnie przez całą noc – dodaje Damian Wilma.

Jak powstawała „Wòlô Bòskô”?

Zanim opowieść o miłości Jaśka i Hanuszki trafiła na scenę Opery Narodowej, była przedmiotem wnikliwej analizy dokonywanej przez Damiana Wilmę podczas pracy nad jego doktoratem, na który przyszedł czas po magisterce w Akademii Muzycznej w Bydgoszczy. 

– Korzystałem głównie ze zbioru pieśni kaszubskich opracowanych przez Ludwika Bielawskiego i Aurelii Mioduchowskiej – wspomina Damian Wilma. – Ci autorzy zebrali w antologii z lat dziewięćdziesiątych XX wieku różne warianty pieśni ludowych z Kaszub. Mnie najpierw interesował tekst. Czytałem i układałem sobie w głowie trzy opowieści o Kaszubach: miłosną, wojenno-patriotyczną i religijną. Niebywałe są zwroty akcji w tych ludowych tekstach. Na przykład: „Hej żeglujże, żeglarzu, całą nockã pò mòrzu”, a dwie zwrotki dalej: „Twòja Hanka tvardo spi, pòd kamieniã grób je jé”. Coś niesamowitego!

– W innej pieśni (akurat niewykorzystanej w „Wòlô Bòskô”) poznajemy miłosną historię dwojga zakochanych. Matka nie zgadza się na ten związek, więc on zabiera dziewczynę do lasu i mówi ukochanej, że ją zabije, bo jeśli on jej nie może mieć, to żaden jej nie będzie miał… Ach! Co to jest! Wyobrażam sobie moją babcię, która coś tam sobie szydełkuje, haftuje i na wesołą melodię – bo to przeważnie są wesołe durowe melodie – śpiewa o tych pogrzebach i trupach pływających w morzu – autor scenariusza „Wòlô Bòskô”opowiada o tym z dużym zaangażowaniem.

Damian Wilma przypomina sobie, że pierwsze rozmowy o wystawieniu jego spektaklu w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej miały miejsce prawie trzy lata temu. Choć wtedy nie doszło do realizacji tego projektu, po drodze zaistniało inne kaszubskie przedsięwzięcie w Chmielnie. Od ponad dwóch lat odbywają się tam cykliczne koncerty z kompozycjami Mateusza Ryczka do kaszubskich tekstów pisanych przez Jarosława Banasia.

– Wraz z kameralną orkiestrą Evviva l’arte i zespołem Chmielanie z dumą śpiewamy po kaszubsku i to, co się tam dzieje, jest dla mnie czymś bardzo wyjątkowym – Damian Wilma nawiązuje do występów w Chmielnie. – Tam doznałem czegoś cudownego, czego nie poczułem nigdzie indziej. Przygotowuję się do koncertu, a z korytarza słyszę język kaszubski: „A wejle! Wezki to tam zanies”, widzowie oddają kurtki do szatni i wszyscy mówią po kaszubsku! Nie potrafię opisać, co tak naprawdę poczułem, ale to mnie wzmocniło. Ten kaszubski z Bochowa, skąd pochodzi moja mama, z Oskowa znowu we mnie ożył. Ten język, którego się tyle lat wstydziłem…

Bo taka jest prawda, że poczucie wstydu z mojego pochodzenia towarzyszyło mi długo w życiu… A tu frak, scena, orkiestra, jakieś takie zawodowe usztywnienie, a nagle poczułem, rety, jakby przyjechali ciocia z wujkiem, babcia, rodzice! Śpiewanie w środowisku kaszubskim i współpraca z tamtymi ludźmi, ze zmarłym, niestety, niedawno Tadeuszem Makowskim, człowiekiem o wielkiej charyzmie i serdeczności, który tyle razy mi podpowiadał, jak „je richtich pò kaszëbskù”, to są przeżycia najgłębsze z możliwych.

Damian Wilma / operowy śpiewak, autor scenariusza

Jak „Wòla Bòskô” trafiła do Opery Narodowej?

Twórcy spektaklu „Wòla Bòskô”, a szczególnie Damian Wilma i Łukasz Godyla, włożyli ogrom pracy w to, by kaszubskie pieśni i ta historia z pogranicza Dziadów i obrzędu pustej nocy, dotarły na scenę Teatru Wielkiego – Opery Narodowej. W prologu do „Wòlo Bòskô” Kaszuby określone są jako Ultima Thule – Wirgiliusz nazwał tak w „Georgikach” mityczną krainę położoną na północy i wyznaczającą kraniec znanego świata. Można by się zastanawiać, czy takie postrzeganie Kaszub i tej kultury miało wpływ na decydentów…

– Dyrektor Waldemar Dąbrowski z ogromną otwartością przyjął pomysł na projekt z muzyką kaszubską. Wraz z Jarosławem Kilianem nakreśliliśmy jedynie zarys koncepcji reżyserskiej, natomiast decydujące znaczenie z pewnością miała wspaniała muzyka Łukasza Godyli – podkreśla Damian Wilma. – Pieśni, które wybrałem, wraz z oryginalnymi melodiami dałem kompozytorowi, by stworzył z nich współczesne dzieło. 

Tego właśnie chciałem – żeby Kaszuby trwale zaistniały w muzyce klasycznej, ale i współczesnej. Łukasz pojechał na Pomorze, by tam tę muzykę komponować. Swoje pieśni napisał tak, że w pierwszym momencie zadrżałem, podobnie jak Karolina Tańska, pianistka, która „Wòlô Bòskô” ze mną prawykonywała pięć lat temu.

Damian Wilma / operowy śpiewak, autor scenariusza

W spektaklu wykorzystano głównie pieśni ludowe, w mniejszym stopniu utwory uznanych kaszubskich poetów. Dwie, może trzy z nich mogą być znane szerszemu odbiorcy muzyki. Dzięki wykonaniom Maryli Rodowicz, zespołu Fucus inspirującego się muzyką irlandzką („Hej żeglujże żeglarzu”) i folkowej grupy Bubliczki, która charakteryzuje się bałkańskim brzmieniem („Abò mie zabiją”), dostały one szansę w przestrzeni innej niż ludowa. Damian Wilma ma nadzieję, że operowe wykonanie tych utworów pozwoli na większe zainteresowanie kulturą, językiem i dziedzictwem Kaszubów. 

– Na tym mi szczególnie zależy – mówi autor scenariusza. – Jestem ciekaw odbioru tej muzyki, szczególnie wśród rodowitych Kaszubów. Gdy opowiadam o „Wòlô Bòskô”, ludzie często zakładają, że skoro jest to muzyka kaszubska, to na pewno będzie wesoło, barwnie i z humorem... Właśnie ten stereotyp Kaszub chciałbym przełamać. I chyba się udało. Pieśni są mroczne, teksty mają ogromną siłę wyrazu. Jestem dumny, że te nasze proste, wydawałoby się, pieśni można odkryć na nowo, usłyszeć w nich coś przerażającego, smutnego, dającego do myślenia.

Intensywne próby do „Wòla Bòskô” z udziałem Danuty Stenki trwały przez kilka tygodni.       

– Dla mnie osobiście niezwykłe jest to – mówi Damian Wilma – że tu, w Warszawie, chodzę na próby i rozmawiam po kaszubsku. Jest Danuta Stenka, która mówi: „A co to je? Wejle!”. Po kaszubsku sobie troszkę gadamy, ja na ile potrafię, ale Danuta wymawia teksty przypisane swojej roli z tak pięknym, autentycznym akcentem i melodyjnością języka! Podczas przygotowań do „Wòlô Bòskô” zanurzam się w tej kaszubskiej materii i czuję się, jakbym był u siebie w domu, w małym Oskowie! W tej warszawskiej przestrzeni, do której przywykłem już od lat, odnajduję się na nowo. Chodzę sobie i mówię po kaszubsku w Operze. W życiu bym nie przypuszczał. Ten spektakl tutaj to więcej niż spełnienie moich marzeń.

Dzięki temu spektaklowi można ocalić kaszubską duszę?

Pusta noc jest obrzędem, który ma zapobiec osamotnieniu duszy odchodzącej w zaświaty i zapomnieniu o niej przez żywych. Czy dzięki temu spektaklowi można ocalić także duszę kaszubską – to, co stanowi o kaszubskiej tożsamości: język, poczucie odrębności, wierzenia, wspólnotę dziejów? Na tak postawione pytanie Damian Wilma odpowiada:

– To jest piękna wizja. Nie ośmieliłbym się tak dalece mierzyć, ale taką mam nadzieję. Rzeczywiście, kiedy o tym rozmawiamy, życzyłbym tego nam, Kaszubom. Uważam, że mamy za mało pomników.

Spektakl kończy się słowami: „W niebie dekret zapisóny / Chto je kòmù òbiecóny”. Kaszubi lubią powtarzać jeszcze jedno powiedzenie: „Co je kòmù namienioné (przeznaczone) / to gò nie minie”. Śpiewak z Oskowa pytany, czy przypuszczał, gdy zaczynał karierę, że „Wòla Bòskô” w Operze Narodowej – Teatrze Wielkim będzie jego przeznaczeniem, zaprzecza: 

– Nie! Absolutnie nie. Chociaż coraz częściej czuję potrzebę, żeby bardziej poświęcać się sprawie kaszubskiej. Mam poczucie, że Kaszuby mają o wiele więcej do zaoferowania niż nam się wydaje.

W tym roku spektakl „Wòla Bòskô” będzie grany trzykrotnie. 

  • Premiera 13 grudnia
  • a zaraz potem jeszcze dwa wykonania: 15 i 20 grudnia
  • Kolejne przedstawienia zaplanowano na 7, 8, 9 lutego 2025 roku

Damian Wilma ma nadzieję, że Teatr Wielki – Opera Narodowa będzie grać ten spektakl w kolejnych sezonach [1].

„Wòla Bòskô”, plakat

Artur Jabłoński – Kaszuba, aktywista działający na rzecz mniejszości narodowych i etnicznych w Polsce, badacz tożsamości i języków mniejszościowych na Wydziale „Artes Liberales” Uniwersytetu Warszawskiego. W 1990 roku został dziennikarzem kaszubskojęzycznych programów w TVP Gdańsk i Radiu Gdańsk. W 2004 roku założył dwujęzyczną stację radiową Radio Kaszëbë, a w latach 2010-2012 współtworzył CSBTV – prywatną satelitarną telewizję z Pomorza. Był redaktorem naczelnym miesięcznika społeczno-kulturalnego „Pomerania”. Jest autorem powieści, opowiadań i wierszy w języku kaszubskim oraz artykułów i książek naukowych. 


[1] Tekst został napisany na podstawie mojego wywiadu przeprowadzonego na zlecenie Działu Literackiego Teatru Wielkiego – Opery Narodowej i opublikowanego w Programie spektaklu „Wòla Bòskô”.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama