Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Top Of The Top żenady… Słowiku, czy ci nie żal?

To festiwal czy impreza u cioci na imieninach? - padały pytania. Nic dziwnego - Opera Leśna podczas trzeciego dnia Top Of The Top Sopot Festival przypominała prywatny folwark TVN. A świetne występy legend polskiej piosenki zostały przyćmione przez „występy” na scenie dziennikarzy tej stacji.
Top Of The Top żenady… Słowiku, czy ci nie żal?

Autor: Karol Makurat | Zawsze Pomorze

Takiego fałszowania w wykonaniu Krzysztofa Skórzyńskiego – gwiazdy TVN nie pamiętano w Operze Leśnej od czasów Mandaryny. Przebój "A gdy jest już ciemno" Piotra Kupichy i zespołu Feel był jedynie supportem do zaśpiewania przez prowadzącego "Dzień dobry TVN" wielkiego przeboju Perfectu "Kochaj mnie" Perfectu. Ale Skórzyński, podobnie jak Marcin Prokop, chciał spełnić swoje marzenie i zaśpiewać na scenie. Prokop dodatkowo jeszcze zagrał na gitarze. To był Top Of The Top, ale żenady. 

CZYTAJ TEŻ: Zwycięzcą Bursztynowego Słowika został Oskar Cyms. Top Of The Top Sopot Festival łapie zadyszkę

Oczywiście stacja TVN próbowała już w ostatnich latach przemycić podczas tego festiwalu zapowiedzi swoich programów. Na scenie Opery Leśnej pojawiały się jej dziennikarskie gwiazdy, ale jeszcze tak nie było, żeby koncert festiwalowy zmienił się w nachalną ramówkę. A tak było 21 sierpnia,… Już na początku okazało się, że Baranovski śpiewający utwór "Wróć" to tylko pretekst do tego, żeby za chwilę pokazać Michela Morana promującego nowy sezon "MasterChefa" i opowiadającego o swojej babci… 

Potem Monika Olejnik wykrzykiwała ze sceny hasła o wolnych mediach, a Magda Gessler pląsała, tym razem bez talerzy, na szczęście. Prowadzący: Marcin Prokop, Damian Michałowski i Jan Pirowski wychodzili ze skóry, wijąc się przed kamerami, zmieniając marynarki i wspominając historie ze swojego dzieciństwa, chwilami zabawne tylko dla nich. 

Można było odnieść wrażenie, że prawdziwych artystów zepchnięto tego dnia na drugi plan. Ale to na nich widownia przed telewizorami i w Operze Leśnej czekała. Szkoda. Bo tym razem w przerywnikach tej ramówki zobaczyliśmy przekrój kilku pokoleń muzycznych gwiazd, od weteranów z bogatym dorobkiem jak Stanisław Soyka, Ewa Bem, Urszula, Felicjan Andrzejczak, Izabela Trojanowska po wykonawców, którzy podbili serca widzów w ostatnich latach - Kaśka Sochacka, Vito Bambino, Mery Spolsky, Julia Wieniawa.

Oczywiście, ktoś może powiedzieć, że to prywatna stacja i prywatny festiwal, więc może sobie robić i pokazywać co chce. Ale jednak festiwalu żal… I chyba widownia też nie całkiem tego się spodziewała. 

Prawdziwi artyści tym razem dali czadu. Małgorzata Ostrowska pokazała, że nadal jest w świetnej formie, śpiewając "Sen o Warszawie" i "Meluzynę".

Agnieszka Chylińska, która wystąpiła na scenie Opery Leśnej już dzień wcześniej, spiewając swoje starsze przboje. A tym razem przypomniała te nowsze: "Królowa łez" oraz "Kiedyś do ciebie wrócę", potwierdzając, że show to ona potrafi robić i ma prawdziwy talent. Stanisław Soyka z zespołem Enej przypomnieli m.in. "Tolerancję".

Wystąpiła też, Urszula z „Latawcami i dmuchawcami”, Vito Bambino z Ewą Bem, zaśpiewali wspólnie "Futurismo" i "Podaruj mi trochę słońca". Ale to Renata Przemyk przypomniała czym jest festiwal, kiedy wykonała "Babę zesłał Bóg". Cała Opera Leśna śpiewała z nią do zdarcia gardeł. A już jej wykonanie z Natalią Przybysz hitu "Kochana" zatrzęsło widownią.

Niezwykle wzruszający był występ na finał Felicjana Andrzejczaka, z którym publiczność wykonała dwa wielkie przeboje: "Noc komety" i "Jolka, Jolka". Brawa za to należały się artyście i publiczności. I o to chyba w festiwalu chodzi. 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama