Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Wirus zachodniego Nilu zabija ptaki w Polsce! Uwaga na komary!

Gdyby w Warszawie nie zdecydowano o przebadaniu martwych wron i gawronów, zapewne nie wiedzielibyśmy o ekspansji wirusa kojarzonego z Afryką. To nie jedyny przypadek rozprzestrzeniania się na północ egzotycznych chorób - właśnie WHO ogłosiła alert związany z małpią ospą. - Wprawdzie nie ma jeszcze u nas komarów tygrysich, przenoszących malarię, ale niewykluczone, że wraz z ociepleniem klimatu mogą pojawić się w Polsce - mówi prof. dr hab. Krystyna Bieńkowska-Szewczyk, wirusolog z Zakładu Biologii Molekularnej Międzyuczelnianego Wydziału Biotechnologii UG i GUMed.
Wirus zachodniego Nilu
Wirusa zachodniego Nilu przenoszą głównie komary

Autor: Pixabay | Zdjęcie ilustracyjne

Skąd wiadomo, że wirus zachodniego Nilu panoszy się w Polsce?
Powiedziały nam o tym martwe ptaki. W Warszawie pojawiły się doniesienia o nieżywych ptakach krukowatych, takich jak wrony czy gawrony, znajdowanych na ulicach, podwórkach, w parkach. Ptaki przebadano, okazało się, że ten wirus jest obecny. 

Co to za wirus?
Jest on trochę podobny do wirusów Zika czy żółtej febry. Są to wirusy przenoszone głównie przez komary z określonych gatunków. I te komary do tej pory się u nas nie pojawiały, albo jeżeli się pojawiały, to w bardzo niewielkich, niewykrywalnych ilościach.Teraz doszło do zmiany klimatu i możemy się też spodziewać, że granica występowania komarów przenoszących takie choroby również się będzie zmieniała. Wiemy już, że np. w Stanach Zjednoczonych zakażenia wirusem gorączki zachodniego Nilu pojawiały się od mniej więcej 20 lat i opisano tam ok. 700 tysięcy przypadków. Jednak z roku na rok jest ich coraz więcej. I nie jest to ograniczone w do jednej sfery klimatycznej - zakażenia wykryto nawet w stanach północnych, a nie tylko w najcieplejszej części tego kraju. Również w południowej Europie, w Hiszpanii i Francji tych zakażeń jest całkiem sporo.  Ale to jest jedna z konsekwencji ocieplenia klimatu.

W 2022 roku prof. Krystyna Bieńkowska-Szewczyk została przez naszą redakcję uhonorowana tytułem Pomorzanki Roku (fot. Karol Makurat | Zawsze Pomorze)

I komary te są już w Polsce?
Musiały się gdzieś pojawić w jakiś zbiornikach wodnych. Zazwyczaj komary rozmnażają się w stojącej wodzie, ogrodach, stawach. W momencie, kiedy się podwyższyły temperatury, tych komarów też może się pojawić odpowiednio więcej.

Jakie są objawy zakażenia?
Choroba może przebiegać zupełnie bezobjawowo, ktoś może nie wiedzieć zupełnie, że jest zakażony. Może też dawać objawy grypopodobne. Niestety, czasami - szczególnie u osób starszych - prowadzi ona do takich neurologicznych komplikacji, takich jak zapalenie opon mózgowych czy porażenie kończyn. Należy również dodać, że ten wirus może być także niebezpieczny dla zwierząt. Było bardzo dużo doniesień o chorobach koni, dla których zakażenie bywa często śmiertelne.

Czy jesteśmy przygotowani na wzrost liczby zakażeń spowodowanych wirusem zachodniego Nilu?
Nie. Nie istnieje w Polsce diagnostyka zakażeń tym wirusem. Nie są też prowadzone prace nad środkami zapobiegawczymi..  Ani leków, ani szczepionki dotychczas nie opracowano. Głównie chodzi o to, żebyśmy po prostu o tym wiedzieli, że taki wirus istnieje. I żeby nasze stacje sanitarno-epidemiologiczne były jednak zaopatrzone w testy, które mogłyby go wykryć. Jeśli dojdzie masowych zakażeń, pewnie nikt o tym nie będzie wiedział. W Warszawie na szczęście ktoś zauważył wzrost liczby padłych ptaków i zdecydował o ich zbadaniu w Instytucie Weterynaryjnym. Podejrzewam jednak, że takich przypadków może być więcej, w innych miastach, wsiach, w lasach. Nikt jednak od razu nie  biegnie z martwym ptakiem do jakiegoś instytutu naukowego, weterynaryjnego, czy innej kliniki. To dzikie ptactwo, więc nie jest łatwo zakażone osobniki znaleźć, wykryć i zidentyfikować wirusa. Ale jakaś oznaka, że wirus zachodniego Nilu się do nas trochę zbliżył, niewątpliwie się pojawiła.

Czy wirus zachodniego Nilu może wywołać epidemię porównywalną z pandemią koronawirusa?
Wirusy naprawdę groźne są przenoszone drogą powietrzną z człowieka na człowieka, tak jak to jest w przypadku koronawirusa, czy grypy. Jeżeli ktoś jest zakażony i wydala wirusa do powietrza, wówczas kontrola zagrożenia jest bardzo trudna. W przypadku wirusa zachodniego Nilu nie jest do końca przebadana droga transmisji. Oczywiście wiemy, że przede wszystkim roznoszą go komary, ale nie ma gwarancji, że nadprodukowanie wirusa przez osobę zakażoną nie doprowadzi do jakiegoś przeniesienia infekcji. Mimo wszystko myślę, że na razie nie ma większych powodów do obaw o ludzi. Bardziej bałabym się o bydło i konie, a także o ptaki. Jednak jest to choroba, której warto być świadomym. Warto, żeby były przygotowane testy diagnostyczne.  I że jeżeli się nad tym wirusem u nas jakaś praca rozpoczyna, to warto żeby badania były finansowane. Nie można dopuścić do powtórki sytuacji z pandemią koronawirusa. Większość krajów nie była do niej przygotowana, ale u nas nieprzygotowanie było bardzo duże. Konsekwencja była taka, że zgonów w Polsce było więcej,  niż w innych krajach.

W Warszawie pojawiły się doniesienia o nieżywych wronach i gawronach. Ptaki przebadano, okazało się, że były zakażone wirusem zachodniego Nilu (fot. Pixabay | Zdjęcie ilustracyjne)

To nie koniec zagrożeń. Światowa Organizacja Zdrowia alarmuje po tym, jak pierwszy poza Afryką przypadek zakażenia bardziej zaraźliwą odmianą małpiej ospy stwierdzono w Szwecji. Czy to też jest powód do niepokoju dla nas? 
Wirus małpiej ospy krążył w Afryce od wielu lat. Około  2-3 lata temu wirus dotarł do Europy. Była to niewielka, ale jednak fala zakażeń. Na pewno  wirus ten nie przenosi się bardzo łatwo. Natomiast w tej chwili wciąż nie wyjaśniono dokładnie , jakie są drogi zakażenia wirusem małpiej ospy. A jest to wirus, który powoduje dość ciężką chorobę i nie dziwię się, że WHO wpisuje obecnie małpią ospę na listę potencjalnych zagrożeń. Mimo że zakażenia  wirusem małpiej ospy odnotowano w ponad 100 krajach, jest to choroba, której  większość lekarzy w Europie w życiu nawet na oczy nie widziała.

Jakie jeszcze choroby mogą dotrzeć do nas z cieplejszych regionów Afryki i Azji?
Należy uważnie obserwować  schorzenia  przenoszone przez komary. Wprawdzie nie ma jeszcze u nas komarów tygrysich, przenoszących malarię, ale niewykluczone, że wraz z ociepleniem klimatu mogą pojawić się w Polsce. Wszystko zależy od warunków klimatycznych, związanych głównie z dłuższym okresem podwyższonych temperatur. Natomiast jest takie zjawisko w biologii,  że nie wszystko jest przewidywalne  i dlatego warto być przygotowanym. Wirusy szczególnie łatwo adaptują się do rozmaitych nowych warunków i nowych gospodarzy. Dopóki wirus nie przenosi się z człowieka na człowieka, sytuacja jest bezpieczna. Jednak bardzo dużo chorób to tak zwane zoonozy, przenoszone ze zwierząt na człowieka. Uważa się, że tak powstał słynny SARS, powodujący ogólnoświatową pandemię. I nie możemy być całkowicie pewni,  że wirus, który ogranicza swój zakres zakażania do jakiejś grupy zwierząt,  po pewnym czasie nie dojdzie do wniosku,  że człowiek też mu się do tego nadaje. 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama