Arkowcy podchodzili do piątkowego meczu po trzech pierwszych spotkaniach, w których zdobyli 6 punktów. Przypomnijmy, ze w pierwszym meczu sezonu 2024/25 Arka przegrała w Rzeszowie ze Stalą 0:1, potem w Gdyni pokonała ŁKS 2:1, a trzecim pojedynku okazała się lepsza od Polonii wygrywając w Warszawie 3:0.
To zrozumiałe, że zarówno sztab trenerski Arki, jak i jej zawodnicy oraz kibice zastanawiali się jak utrzymać się na zwycięskiej ścieżce i wygrać trzeci kolejny mecz. To pozwoliłoby umocnić się gdynianom w ścisłej czołówce tabeli. Problem w tym, że czwarty w klasyfikacji Znicz Pruszków nie przyjechał do Gdyni na letnią wycieczkę. Przeciwnie, miał podobne plany, jak Arka, czyli komplet punktów.
Arka zaczęła odważnie i szybko grać przeciwko rywalowi, ale to Znicz po efektownym strzale z narożnika pola karnego Wiktora Nowaka objął prowadzenie. To mobilizująco podziałało na żółto-niebieskich, którzy szybko potrafili się zrewanżować golem Joao Oliveiry.
Gdynianie w pierwszej połowie byli dłużej przy piłce, ale po bramce Oliveiry nie byli już tak skuteczni. Kibice oglądali jednak dość szybkie spotkanie, w który obie strony próbowały jeszcze przed końcem pierwszej części zadać drugi cios. Żadnej z drużyn to się nie udało.
Przez pierwszy kwadrans drugiej odsłony niewiele się działo na boisku, ale po chwili obie drużyny przypomniały sobie, że jednak chcą walczyć o trzy punkty. Gra znowu stała się szybsza, ale z organizacją ofensywy Arki było raczej kiepsko. Dużo lepiej radzili sobie w defensywie zawodnicy Znicza, dlatego kibice Arki opuszczali stadion poirytowani brakiem choćby jednego gola dla gdynian, który wynikałby z ich przewagi.
Arka Gdynia – Znicz Pruszków 1:1 (1:1)
Bramki: Joao Oliveira (14) – Wiktor Nowak (12)
Napisz komentarz
Komentarze