Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Nowa opera w Gdańsku gotowa w 2030 roku? "Rozsypująca się siedziba świadczy o politykach"

Prezydent Lech Wałęsa to rozumie i ja od innych polityków też wymagam, aby zrozumieli, że rozsypująca się opera w takim mieście jak Gdańsk świadczy głównie o nich - mówi Zbigniew Canowiecki, prezydent Pracodawców Pomorza, inicjator Społecznego Komitetu Wsparcia Budowy Metropolitalnej Opery Bałtyckiej
Zbigniew Canowiecki, Pracodawcy Pomorza, Opera Bałtycka
Mam nadzieję, że jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, nową operę otworzymy w Gdańsku w 2030 roku - mówi Zbigniew Canowiecki

Autor: Karol Makurat | Zawsze Pomorze

Dużo mówi się o budowie nowej gdańskiej opery na terenach postoczniowych. W Hamburgu jakiś czas temu zbudowano filharmonię w miejscu dawnego portu. Budynek robi wrażenie. Stawiano go wiele lat. Ogromne pieniądze przeznaczono z budżetu państwa, ale dokładali się prywatni inwestorzy, a nawet – z dobrowolnych składek - mieszkańcy Hamburga. Myśli pan, że gdańszczanie dołożyliby się do budowy nowej opery?

Jeśli spytalibyśmy władze Gdańska, które przecież reprezentują mieszkańców, czy Gdańsk powinien wspierać tę ideę, to odpowiedź wydaje się jednoznaczna. Miasto powinno uczestniczyć w tym szlachetnym przedsięwzięciu. Bez dyskusji. Nowa, piękna opera to prestiż. Będzie świadczyła o zamożności miasta, będzie wyznacznikiem wysokiej kultury jego mieszkańców, stanie się dumą Gdańska. Tym bardziej, jeśli zbuduje się ją na terenach postoczniowych, nad wodą. Stanie się symbolem tego miejsca, pamięci i historii. A zatem nie wyobrażam sobie, by reprezentowana przez samorząd gdańska społeczność nie uczestniczyła w tej inicjatywie.

O budowę nowego teatru w Gdańsku walczył kiedyś Jerzy Limon.

Trzydzieści lat temu profesor zaprosił mnie do współpracy, gdy zakładał Fundację Theatrum Gedanense. Ideą budowy teatru był wręcz opętany, wydawało mu się, że to jest tak szlachetne przedsięwzięcie, że jeśli przedstawi je mieszkańcom, a zwłaszcza przedsiębiorcom, to oni natychmiast wyłożą pieniądze, by Teatr Szekspirowski w mieście powstał. Byłem pierwszy, który ostudził jego optymizm. Powiedziałem mu wtedy: „Ze zbiórek społecznych możesz zorganizować co najwyżej przedstawienie czy koncert, ale teatru z tego nie zbudujesz”. Przez 50 lat mojego zawodowego życia zajmuję się też działalnością społeczną na rzecz naszego regionu. Wiem jakie są możliwości finansowe pomorskich firm i jak udają się takie zbiórki... Dlatego, w kwestii budowy nowej opery w Gdańsku, na obecnym etapie najważniejsze jest pozyskanie przychylności, zaufania ludzi. Uświadomienie im, że projekt ten sprawi, że powstanie coś, z czego będą dumni. Nawet jeśli do opery chodzi tylko 2 proc. społeczeństwa, to pozostałe 98 proc. będzie chwalić się tym niezwykłym obiektem. Przyprowadzą tu rodzinę, znajomych, jeśli nawet nie na spektakl, to na elegancką kolację czy do kawiarni, skąd będzie cieszył oko niezwykły widok. Powstanie wielofunkcyjna przestrzeń kultury, miejsce, które każdy będzie chciał zobaczyć.

(fot. Karol Makurat | Zawsze Pomorze)

Już wiele lat temu zaangażował się pan w ideę budowy nowej opery w Gdańsku.

Wraz z Politechniką Gdańską rozpoczęliśmy swego czasu akcję pod hasłem: „Wybierzmy siedem głównych wyzwań rozwojowych dla Pomorza”. Cel był jeden, z projektami dotrzeć do społeczeństwa, uświadomić ludziom, w jakim kierunku województwo pomorskie powinno się rozwijać. Jak ma wyglądać za 50 lat. Debatowaliśmy o tym z przedstawicielami władz, gospodarki, kultury i nauki. Ostatecznie ustaliliśmy cztery priorytety gospodarcze i trzy pozagospodarcze, czyli powołanie do życia Uniwersytetu Fahrenheita, utworzenie Metropolii i zbudowanie nowej opery. Do opery, o jakiej myślimy, będą przyjeżdżały największe sławy. Każdy będzie chciał wystąpić w tak wyjątkowym, położonym w symbolicznym miejscu obiekcie, a nie w starej, rozpadającej się, dawnej ujeżdżalni koni. Dzisiejszy budynek opery to kompletny dramat. Katastrofa. Dlatego definiując najważniejsze pomorskie wyzwania, chcemy także trafić z nimi do najważniejszych ludzi w państwie, z premierem Donaldem Tuskiem na czele. Zdajemy sobie sprawę z tego, że nowa opera, to będzie inwestycja bardzo kosztowna, ale wiem też, że wiele wpływowych osób jest przekonanych, że te pół miliarda to będą dobrze zainwestowane pieniądze. Choć zdarzają się i tacy, którzy uważają, że kultura zbyt dużo kosztuje, nie przynosi dochodów i że są ważniejsze potrzeby. 

Premier Tusk chadza do opery?

Nie trzeba chodzić do opery, żeby mieć świadomość potrzeby opery w mieście. Niedawno spotkałem się z Lechem Wałęsą. Jako Społeczny Komitet Wsparcia Budowy Opery zwróciliśmy się do pana prezydenta, aby objął honorowym patronatem nasze działania.

Co odpowiedział?

Że nie lubi opery, nie będzie chodził na spektakle, ale docenia rolę wysokiej kultury w wychowaniu i kształtowaniu społeczeństwa. Napisał oficjalny list: „Wyrażam przekonanie, że w przypadku lokalizacji tego centrum muzyczno-operowego na gdańskich terenach postoczniowych może ono być hołdem wdzięczności i pamięci o roli stoczniowców w zrywach wolnościowych 1970, 80 i 89 roku. I wówczas budynek Opery Bałtyckiej powinien nawiązywać do industrialnych elementów stoczniowych w powiązaniu wizualnym i komunikacyjnym z odpowiednio zagospodarowanymi dźwigami stanowiącymi obecnie symbol Gdańska”. Prezydent Lech Wałęsa to rozumie i ja od innych polityków też wymagam, aby zrozumieli, że rozsypująca się opera w takim mieście jak Gdańsk świadczy głównie o nich. 

(fot. Karol Makurat | Zawsze Pomorze)

Społeczny Komitet Wsparcia Budowy Opery Bałtyckiej powstał trzynaście lat temu.

Bo też o potrzebie budowy nowej opery mówi się nie od dziś. Ogromne nadzieje na realizację idei wzbudził rok 2009, kiedy to prezydent Gdańska, Paweł Adamowicz, zresztą orędownik pomysłu, poprosił dyrekcję Opery Bałtyckiej, by przygotowano dla niego parametry i założenia nowej siedziby. W tamtym czasie pilna stała się potrzeba zagwarantowania terenów miejskich pod tę inwestycję. Ten budzący nadzieję sygnał wysłany przez Pawła Adamowicza spowodował decyzję o zainicjowaniu powstania społecznego komitetu, którego zadaniem było wspieranie władz samorządowych w tym wspaniałym dziele. Rok później poinformowaliśmy marszałka województwa i prezydenta Gdańska o podjętych przez ten czas działaniach. Nawiązaliśmy kontakt z biurem rozwoju Gdańska, architektami, urbanistami, wydziałem architektury Politechniki Gdańskiej ustalając, jakie kryteria powinna spełniać nowa lokalizacja, i jakie tereny powinny być brane pod uwagę. Mówiło się m. in. o Polskim Haku i Młodym Mieście, ale od początku nie mieliśmy wątpliwości, że to muszą być nadwodne tereny postoczniowe. W 2014 roku zaproponowaliśmy, by absolwenci wydziału architektury PG przymierzyli się do projektów zakładających lokalizację opery na terenach dawnej Stoczni Cesarskiej, czyli na końcu Drogi do Wolności. Po zapoznaniu się z pracą przygotowaną przez arch. Joannę Sokołowską pt. „Opera Bałtycka w dzielnicy Młode Miasto” nie mieliśmy już wątpliwości i rok później zarekomendowaliśmy władzom samorządowym tę lokalizację. Zaczęły się rozmowy… Niestety, w 2015 roku zmienił się klimat polityczny. Wszyscy przyjęli do wiadomości, że na pomoc rządową Gdańsk, w tej czy innej formie, nie może liczyć. I że, jak dobrze pójdzie, powrócimy do sprawy za kilka lat. 

Odpuścił pan na dobre?

Ależ skąd! W roku 2020 bojąc się o utratę terenów stoczniowych na rzecz innych inwestycji, zaprosiłem na rozmowy dyrektora Stoczni Cesarskiej, który zapewnił, że nadal jest zainteresowany lokalizacją obiektu na tych terenach. Zresztą przez te wszystkie lata nie odpuścił też w kwestii terenu marszałek Mieczysław Struk. Wciąż podtrzymuje kontakt z właścicielami tych gruntów oraz terenów przyległych, należących do gminy Gdańsk. Nigdy nie stracił wiary, że opera w końcu tam powstanie. Podziwiam marszałka za konsekwencję i determinację w działaniu. My, jako społeczny komitet, możemy go jedynie wspierać i promować ideę. Ale zbierać po 100 zł od mieszkańców nie zamierzamy, bo to, co uzbieramy starczyłoby może na bankiet na otwarcie.

Dwa miesiące temu, podczas sesji sejmiku marszałek powrócił do idei budowy opery. Co dalej?

Od 2020 roku marszałek poszukuje rozwiązań. Z władz samorządowych jest, niestety, jedyny. Potrzebne jest wsparcie miasta. Choć wiem, że rozmowy są prowadzone. Chcielibyśmy, by miasto Gdańsk było aktywnym promotorem przedsięwzięcia. Nasz komitet po kilku latach uśpienia znów zaczyna działać w nowym składzie osobowym. Zaprosiliśmy do współpracy i promowania idei budowy opery w Gdańsku chociażby światowej sławy śpiewaków, m. in. Piotra Beczałę, Tomasza Koniecznego, Mariusza Kwietnia, Aleksandrę Kurzak. Przyjęliśmy też nową nazwę: Społeczny Komitet Wsparcia Budowy Metropolitalnej Opery Bałtyckiej.

Metropolitalna Opera Bałtycka?

Chcemy, by nasza nowa opera była chlubą regionu i powstającej Metropolii w województwie pomorskim. Ciekawostka, niedawno zadzwonił do mnie jeden z pracowników TVP Gdańsk. Poprosił o spotkanie, bo chciał mi opowiedzieć sen…

(fot. Karol Makurat | Zawsze Pomorze)

Sen?

Śniła mu się nowa opera… Na początku Drogi do Wolności jest Europejskie Centrum Solidarności – wyglądem przypominające statek w budowie, a na końcu tej drogi, nad wodą ujrzał we śnie gotowy już statek wychodzący w morze. Wielopokładowy, biały z turkusowymi przeszkleniami i kryształowymi żyrandolami. Na dziobie statku napis: Metropolitan Baltic Opera… Nie zapytałem czy jest bywalcem opery, ale idea budowy tego obiektu niesamowicie go poruszyła. Pomysł goni pomysł. Senator Sławomir Rybicki, który jest członkiem naszego komitetu zauważył, że byłoby uzasadnione, by w projekt nowej siedziby włączyć stoczniowe dźwigi. Okazało się, że prof. Maciej Świeszewski z gdańskiej ASP jest autorem nowej koncepcji zagospodarowania dźwigów stoczniowych, od nich to wiodłaby promenada do nowej opery. Hasło: będziemy budować operę w Gdańsku uaktywniło emocje.

ZOBACZ TEŻ: Stypendium Kulturalne Miasta Gdańska 2024. Wsparcie 51 twórców

Prof. Jerzy Limon walczył o Teatr Szekspirowski blisko dwadzieścia lat.

Ja lobbuję w sprawie opery od lat 15. Zmieniają się dyrektorzy opery, każdy oczywiście ma swój wkład w przekonywaniu możnych tego świata do budowy nowej siedziby. Co do Teatru Szekspirowskiego, cały ten proces budowy znam dobrze, uczestniczyłem w nim. Jerzy Limon przekonywał do swej idei kogo się tylko dało, nawet samego księcia Karola, który zaprosił nas do siebie, byśmy opowiedzieli mu o koncepcji budowy teatru. Profesor jeździł, przekonywał, ale w końcu nadszedł dzień, gdy prezydent Paweł Adamowicz przekazał grunt pod budowę. Od tego momentu wszystko potoczyło się stosunkowo szybko… My z naszą operą pomału zbliżamy się do tego etapu. Jeśli Marszałek Mieczysław Struk dokona ostatecznych uzgodnień co do lokalizacji i przejęcia terenów pod budowę, ogłosi z pewnością międzynarodowy konkurs architektoniczny. I zaczną się finalne starania się o pieniądze. Myślę, że całkiem realne jest pozyskanie środków z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Unii Europejskiej oraz władz samorządowych. Obyśmy zdążyli postawić nowy obiekt, zanim rozsypie się obecny. Mam jednak nadzieję, że jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, nową operę otworzymy w Gdańsku w 2030 roku.

Pan jest stałym bywalcem Opery Bałtyckiej.

Nie tylko Opery Bałtyckiej. Z przyjaciółmi podróżujemy szlakiem teatrów operowych świata. Nie mam słuchu, śpiewać nie potrafię, a w operze zawsze płaczę, ze wzruszenia, z uniesienia, z emocji. „Carmen” oglądam dwudziesty raz, a i tak łzy płyną.... Jeszcze w lipcu jedziemy na festiwal wagnerowski do Bayreuth. W „Walkirii” śpiewa nasz rodak Tomasz Konieczny, inicjator rozpoczynającego się w sobotę w sopockiej Operze Leśnej Baltic Opera Festivalu.  

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama