Legendarny „Kabaret Starszych Panów” powraca, a wraz z nim nowy spektakl „Przybora. Kabaret metapsychiczny” – w pana reżyserii – na Scenie Letniej Teatru Miejskiego w Orłowie. Młody pan przywraca na scenę starszych panów?
Może już nie aż tak młody, jak mogłoby się to wydawać… Czterdziestka rok temu jednak minęła. Ale tak, przywracamy atmosferę tamtego czasu, tamtej literatury dzisiejszemu światu. Piosenki Jeremiego Przybory uwielbiałem od zawsze, jednak gdy poznałem jego twórczość dramatyczną, to zachwyciłem się dokumentnie, zwłaszcza poziomem abstrakcji, absurdu i inteligencji jego humoru. Zresztą te teksty poruszają też tematy, które nie tylko wywołują w nas śmiech. Pomyślałem sobie, jakie to wszystko daje kapitalne przyczynki teatralne do stworzenia spektaklu na scenę letnią! W Orłowie, jak wiadomo, nie budujemy szczególnej scenografii, scenografię tworzy morze, a reszta należy do wyobraźni widza.
Jeremiego Przybory budowanie ze słów, te słowne kompozycje to gotowy teatr.
Wraz z suflerką Ewą Gawron staramy się zwracać uwagę, by aktorzy precyzyjnie podawali tekst, bo tam ma znaczenie każdy przecinek.
W tych tekstach jest mnóstwo kolorowych postaci. Które z nich pojawią się na orłowskiej scenie?
Nie wiem, czy ktoś kiedyś pokusił się o refleksję, że w twórczości Jeremiego Przybory bardzo dużą rolę odgrywa śmierć. I zmarli, którzy, a to powracają na chwilę do świata żywych, a to wędrują pomiędzy światami… Dużo o tym rozmawialiśmy, bo jeżeli gra się osobę zmarłą albo ducha, to są to nieskończone możliwości aktorskie! Także choreograficzne. I z tego korzystamy. Cieszę się, że ten spektakl ma w sobie tak ogromną witalność, choć będzie inny niż Kabaret Starszych Panów, który znamy z ekranu telewizora.
Czy któraś z postaci kabaretu jest panu szczególnie bliska?
Ta z utworu „Divertimento makabryczne”. Poszukiwacz z zaświatów. Ów przemierza je, by zorientować się, dlaczego, według jego obserwacji, niektórzy żyją w światach równoległych. W Orłowie spotkają go dość makabryczne przygody... Makabreska generalnie jest mi bliska, bo moja mama jest stomatologiem. Od dziecka przebywałem w oparach amalgamatów, towarzyszył mi akompaniament bolejących pacjentów, bo gabinet był w domu. „Divertimento Stomatologiczne” Przybory o szalonym stomatologu to zatem jest kawał i mojej biografii. Zresztą realizowałem go w konsultacji z mamą, nie mogę się doczekać, kiedy jej to pokażę. (śmiech)
Co młody reżyser może wnieść nowego do tego dawnego, idealnego świata Starszych Panów?
Przede wszystkim nową energię.
To, co udało nam się stworzyć, to swoiste kompendium twórczości pana Jeremiego. Spojrzenie na jego teksty, ale i życie. W tych utworach zobaczyłem ogromny potencjał na błyskotliwe przedstawienie na lato.
Co pan nuci w trakcie prób?
Gdy zaczynaliśmy, nuciłem tango: „Tańcz mała fordanserko”, rzecz o dwóch siostrach, które postanawiają zarabiać na życie, tańcząc w lokalach nocnych. Potem podśpiewywałem sobie „S.O.S”, a ostatnio: „W słowach ślad tylko pozostał”… Co za harmonie! Jak ktoś powiedział, gdyby Jerzy Wasowski mieszkał w Stanach Zjednoczonych, jego melodie nuciłby cały świat.
Wracając do nucenia… Rozumiem, że nucił pan „S.O.S.”, gdy ciężko szło na próbach?
(śmiech) Tak było…
Żeby na koniec nie przyszło panu zanucić: „Przeklnę cię”…
(śmiech) „S.O.S.” jest wspaniale wykonywane przez Elżbietę Mrozińską. Szczęśliwie znalazła „ratunek” dla siebie, a przy okazji i dla nas…
„Przybora. Kabaret metapsychiczny” – premiera – Scena Letnia Teatru Miejskiego w Gdyni Orłowie, 22 czerwca.
Napisz komentarz
Komentarze