Ekstremalne wyzwania sportowe podejmowane dla popularyzowania charytatywnych projektów zyskują coraz większą popularność. W marcu mieszkaniec gminy Lichnowy Andrzej Potoczek przebiegł 444 km na swoje 44 urodziny, by pozyskać wsparcie dla malborskiego stowarzyszenia Reks, zajmującego się bezdomnymi zwierzętami. Z kolei Rafał Błądek znany jest od lat w środowisku uprawiających nordic walking – nie tylko ze sportowych umiejętności, także wielkiego serca i chęci pomocy tym, którzy tego potrzebują. Postanowił spróbować czegoś, czego nikt (chyba) przed nim nie zrobił.
Wybrzeżem przeszedł pół tysiąca kilometrów! Wszystko dla chorych dzieci
- Tak, właśnie mam zamiar zrobić 550 km lub więcej wzdłuż linii brzegowej Morza Bałtyckiego. Podejmuję się wyzwania, który dla mnie jest czymś o czym myślałem i marzyłem. Są osoby, które pokonały tę lub podobną trasę marszem, biegiem, ale czy techniką nordic walking? Nie słyszałem, nie znam, a może właśnie poznam? - pisał Rafał Błądek przed swoim marszem na portalu społecznościowym.
Musi oczywiście pojawić się pytanie o cel podjęcia próby tak morderczej? Sportowiec postanowił przejść owe 550 km w czasie jednego tygodnia. Powie ktoś – Andrzej Potoczek biegł trzy doby, pokonał „tylko” 100 km mniej. Lecz chodziło też o rozpropagowanie zbiórki środków na leczenie i rehabilitację małej Róży i nieco starszego od niej Szymona. W tym przypadku temat akcji „chodził” w przestrzeni publicznej znacznie dłużej. Rafał Błądek jest żołnierzem zawodowym. Róża ma dziś 17 miesięcy, mieszka z rodzicami w Elblągu. Jej ojciec służy razem z naszym „maszerem” w 22 Bazie Lotnictwa Taktycznego. Dziewczynka cierpi na choroby okulistyczne, przeszła już 3 operacje. Wymaga rehabilitacji wzroku i całego ciała. Szymon to już 15-latek, sąsiad Rafała Błądka z Nowej Wsi. Od urodzenia zmaga się ze skutkami mózgowego porażenia dziecięcego. W przypadku obojga dzieci koszty leczenia, zakupów specjalistycznego sprzętu oraz rehabilitacji są niestety bardzo wysokie.
- „Patriotyzm lokalny” to określenie jednym znane lepiej, innym mniej. Dlatego postanowiłem wesprzeć funkcjonowanie lokalnej społeczności. Fakt, że wraz z Szymonem jesteśmy mieszkańcami Nowej Wsi jeszcze bardziej utwierdził mnie w przekonaniu, by zaangażować się i wesprzeć zbiórkę pieniędzy w najlepszy znany mi sposób, czyli poprzez aktywność fizyczną – oświadczył sportowiec przed startem do marszu.
CZYTAJ TEŻ: 550 km brzegiem Bałtyku dla chorych dzieci. Rusza wyprawa
Wyruszył 13 maja o godzinie 7 rano ze Świnoujścia. Pierwszego dnia przemaszerował 101 km do Kołobrzegu. Drugiego dnia 71 km do Darłówka, trzeciego 94 km do Łeby, czwarty dzień to 92 km do Władysławowa, kolejny to 90 km do Sobieszewa. Ostatni etap marszu to 50 km wzdłuż Mierzei Wiślanej z Mikoszewa do granicy państwa w Piaskach. Jeśli komuś takie odcinki wydają się krótkie, polecamy spróbować samemu przejść choćby 10 km z kijkami. Doskonałe przygotowanie i pozytywne nastawienie psychiczne zaprocentowały – Rafał Błądek ukończył ten imponujący marsz w dobrej formie, bez urazów i kontuzji, których się nieco obawiał. Miał też wsparcie przyjaciół na całej trasie, którzy go asekurowali, szykowali żywność i wypoczynek.
Czy pomysł sportowca z Nowej Wsi Malborskiej przyniósł spodziewany skutek? Jeśli to liczyć wynikami internetowej zbiórki środków, to z pewnością tak. Internetowa zrzutka dobiegła końca 24 maja. Pomóc obojgu dzieciom można również w inny sposób – dość skontaktować się z Rafałem Błądkiem na portalach społecznościowych. Zresztą jego niespokojna dusza pewnie wkrótce da znać o sobie i wystąpi z kolejnym charytatywno-sportowym pomysłem.
Napisz komentarz
Komentarze