Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Lasy Państwowe mają odpuścić aktywistom

Wiceminister klimatu i środowiska zwrócił się Dyrektora Generalnego Lasów Państwowych o wycofanie wniosków sądowych przeciw ekologom, walczącym z wycinkami. Czy Nadleśnictwo Gdańsk zakończy walkę z Brunonem Wołoszem, który miał zniesławić Lasy Państwowe, nazywając je w wystąpieniu do Unii Europejskiej „organizacją korupcjogenną”?

Minister: koniec ze ściganiem aktywistów

– Opublikujemy oficjalny dokument, skierowany do Dyrektora Generalnego Lasów Państwowych w sprawie wycofania wniosków sądowych dotyczących organizacji przyrodniczych, które protestowały przeciw wycinkom w lasach w ciągu ostatnich lat – zapowiedział podczas zorganizowanej pod koniec kwietnia konferencji prasowej Mikołaj Dorożała, wiceminister klimatu i środowiska.

Transparent na cenzurowanym

Chodzi o dziesiątki spraw – zarówno karnych, jak i cywilnych - kierowanych w ostatnich latach przez nadleśnictwa i regionalne dyrekcje Lasów Państwowych przeciw ekologom, społecznikom, fundacjom i stowarzyszeniom, które nie zgadzały się z masowym wyrębem polskich lasów. Czasami chodziło o użycie mocniejszych słów, które miały zniesławiać korporację leśna, czasem o prześmiewcze rysunki.

Akcja „Zostawmy Lasy”: Czy można pozwać leśników do sądu za wycinanie lasu?

Niektóre oskarżenia zadziwiały. Tak było chociażby z doniesieniem z grudnia 2023 r.  o wykroczeniu aktywistów ze Szczecina, którzy zrobili sobie zdjęcie z transparentem „Puszcza Bukowa Parkiem Narodowym”. Leśnicy zwrócili uwagę na art.  63a. Kodeksu Wykroczeń, który mówi, że osoba umieszczająca w miejscu publicznym do tego nieprzeznaczonym ogłoszenie, plakat, afisz, apel, ulotkę, napis lub rysunek albo wystawia je na widok publiczny w innym miejscu bez zgody zarządzającego tym miejscem, podlega karze ograniczenia wolności albo grzywny.

Polska mistrzem SLAPP-ów

Watchdog Polska, Helsińska Fundacja Praw Człowieka oraz wiele międzynarodowych instytucji wskazywały, że jest to klasyczny SLAPP (skrót od angielskiego "strategic lawsuit against public participatio ").  

Według kwietniowej dyrektywy unijnej SLAPP-y to „bezpodstawne lub nadmierne pozwy, zamaskowane jako działania o zniesławienie lub rzekomo niezgodne z konstytucją i/lub naruszenia praw obywatelskich, które są wszczynane przeciwko dziennikarzom lub aktywistom z powodu korzystania przez nich ze swoich praw politycznych i/lub wolności słowa i informacji w sprawach będących przedmiotem zainteresowania publicznego lub o znaczeniu społecznym.” 

Już w ubiegłym roku Polska została uznana za kraj europejski przodujący w niechlubnym rankingu pod względem największej ilości SLAPP-ów kierowanych przeciw obywatelom.

Parlament Europejski zatwierdził 27 kwietnia nowe przepisy, które mają chronić osoby i organizacje, zajmujące  się sprawami leżącymi w interesie publicznym.

Zniesławiające pismo do Komisji Europejskiej

Pomorskim przykładem ścigania aktywisty jest - o czym już „Zawsze Pomorze” pisało – proces karny wytoczony prezesowi Fundacji Fidelis Siluas Brunonowi Wołoszowi przez Nadleśnictwo Gdańsk.

Jakie przestępstwo miał popełnić Wołosz? Chodziło m.in. o pomówienie na facebookowym profilu Nadleśnictwa Gdańsk wpisem „Bo wycięty drzewostan równa się pieniądz i to jest główny, absolutnie główny powód wycinki TPK”. Uznano również, że prezesa Fidelis Siluas należy skazać za słowa skierowane do Komisji Europejskiej z 2 grudnia 2020 r., opublikowane na stronach KE.

Wołosz napisał m.in. do komisji : „Korporacja rządowa Lasy Państwowe w istocie zarządza jak królestwem blisko 1/3 powierzchni Polski, całkowicie poza kontrolą” oraz „Jest organizacją korupcjogenną, której ponad połowa przychodów przepada w ogromnym mechanizmie biurokratycznym”.

Za pomówienie leśników mogła mu grozić nawet kara roku pozbawienia wolności.

PRZECZYTAJ TEŻ: Co dalej z lasami? Leśnicy i samorząd kontra społecznicy

Sprawa toczy się już ponad dwa lata  przed Sądem Rejonowym Gdańsk-Północ. Nie mogą w niej uczestniczyć osoby postronne, a osoby objęte postępowaniem muszą zachować tajemnicę. To zasada obowiązująca przy procesach o zniesławienie, a Nadleśnictwo nie wyraziło zgody na odtajnienie postępowania.

Nawet po wymianie rządu i zmianie władz w Lasach Państwowych nic nie wskazywało na jej zakończenie. Jeszcze w lutym tego roku Łukasz Plonus, rzecznik RDLP w Gdańsku, przekazał naszej redakcji, że Nadleśnictwo Gdańsk nie wycofuje się ze sprawy i zamierza czekać na decyzję sądu.

WIĘCEJ: Zniesławione Lasy Państwowe. Walka o dobre imię, czy sprawa wstydliwa?

Ile kosztuje walka o dobre imię Lasów Państwowych?

Co zmieni się po piśmie wiceministra do Witolda Kossa, dyrektora generalnego Lasów Państwowych?

Według Brunona Wołosza Ministerstwo Klimatu i Środowiska mogło szybciej rozwiązać problem „leśnych SLAPP-ów”.

– Lasy Państwowe nie mają osobowości prawnej – tłumaczy Brunon Wołosz. – By prowadzić jakikolwiek proces, muszą mieć pełnomocnictwo rządu. Tak więc to nie Nadleśnictwo Gdańsk, ale  polski rząd mnie skarży. Wystarczy wycofać pełnomocnictwo, a Lasy Państwowe nie będą prowadzić żadnej sprawy.

Na facebookowej stronie Fidelis Siluas przypomina, że Polska jest sygnatariuszem Konwencji z Aarhus, która daje członkom społeczeństwa prawo dostępu do informacji o środowisku i udziału w podejmowaniu decyzji w sprawach dotyczących środowiska, a także umożliwia im dochodzenie odszkodowania w przypadku nierespektowania tych praw. W związku z tym,  działania korporacji Lasy Państwowe i stosowanie SLAPP, polski rząd musi się tłumaczyć przed specjalnym sprawozdawcą ONZ.

– Instytucji nie można zniesławić – uważa oskarżony aktywista. Twierdzi też, że wycofanie się przez Lasy Państwowe przed ogłoszeniem wyroku ze sprawy, która kosztowała skarżącą stronę już ponad 40 tys. zł, nie jest dla niego korzystne. – Sprzeciwię się temu – zapowiada.

Kolejny termin posiedzenia sądu wyznaczono na 10 maja.

PRZECZYTAJ TEŻ Tajemnice pomorskich lasów. Zielone Pomorze w liczbach

Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama