A – autorytety
– W powstaniu słuchałam swoich dowódców – wyznaje. – A teraz kogo mam słuchać? Otóż słucham autorytetów. Choć akurat autorytety mojego pokolenia w dużej mierze należą już do świata zmarłych.
B – być szczęśliwą
Powtarza, że szczęście to nie jest stan, to są chwile. Nigdy nie uważała, że musi być szczęśliwa. – Szczęście nigdy nie było warunkiem mojego zadowolenia z życia – mówi. – Zbyt wiele moje pokolenie przeszło w czasie wojny i w trudnych warunkach powojennych.
C – celebracji Mistrz
Zdjęcie z lat 20. XX wieku. Rodzina i przyjaciele przed domem w Żabach. Ela ma może dwa latka, z boku patrzy na nią podrośnięty chłopiec. Za kilkadziesiąt lat zostanie jej mężem. Rodziny Tatarkiewiczów i Skrzyńskich łączyła przyjaźń, prawdopodobnie też daleki, może piąty stopień pokrewieństwa. Po wojnie spotkali się przypadkowo. I wtedy się pokochali. Gabriel Skrzyński, syn Polaka i Francuzki, był człowiekiem wielu pasji. Wędkarz, budowlaniec, motocyklista, zabierał żonę w podróże po całej Polsce. Siostrzeniec Elżbiety, Marek Suchorzewski, wspomina go jako człowieka obdarzonego fantazją i dużym poczuciem humoru. – Celebrował życie i uczył tego innych – mówi. – Ważne były posiłki, kuchnia francuska, jeszcze bardziej rozmowa. Był bardzo rodzinny. Bardzo kochał ciocię i wspierał bliskich.
Gabriel Skrzyński odszedł w 1991 roku.
D – dzieciństwo
– Nigdy się nie nudzę – zapewniała w jednym z wielu wywiadów. – Mam z tym związane pewne wspomnienie z dzieciństwa. To był czas, gdy już przestały mnie interesować zabawki, ale jeszcze nie znalazłam niczego w zamian. Chodziłam po mieszkaniu i marudziłam: „Nudzę się, nudzę się…”. Zmęczona tym jęczeniem babcia wręczyła mi „Trylogię” Sienkiewicza. I przestałam się nudzić.
E – jak Edukator
Spotkali się na wykładach prowadzonych przez Przemysława Staronia w Uniwersytecie Trzeciego Wieku w Sopocie. To spotkanie zaowocowało jakiś czas później trwałą przyjaźnią i wstąpieniem Elżbiety do założonego przez Staronia – psychologa, kulturoznawcę, propagatora filozofii, a przede wszystkim wykładowcę i Nauczyciela Roku – Zakonu Feniksa. W serii o Harrym Potterze Zakon Feniksa założyli czarodzieje, którzy nie zgadzali się na władzę Voldemorta oraz używanie czarnej magii. W Trójmieście Zakon Feniksa stał się fakultetem filozoficznym, na którym spotkali się przedstawiciele różnych pokoleń.
– Dzięki pasji tego młodego nauczyciela filozofię – królową nauk, odkrywam na nowo – przyznaje bratanica autora „Historii filozofii” prof. Władysława Tatarkiewicza.
F – filozofia dnia codziennego
Wojna zabrała nam wszystko, cały dobytek. Ale nigdy tego nie żałowałam. Uważałam, że skoro przeżyłam, skoro przeżyli moi najbliżsi, to jest dar, dar za który powinnam odczuwać tylko wdzięczność wobec świata. To tak wielki dar, że nie ma niczego, co mogłoby znaczyć więcej. Na pewno nie dobra materialne. Dziś nie jestem niewolnicą niczego. Ani czystej podłogi, ani pieniędzy. Nie mam wymagań. Cieszę się tym, co mam i nie pragnę od życia więcej. W tej mojej filozofii dnia codziennego pomaga mi to, że ja się zawsze godzę z losem. Przyjmuję to, co jest mi dane, ze spokojem i godnością. Zawsze stawiam życiu czoło.
G – geny
I młodzi, i starsi często pytają ją, co robić, żeby być w takiej formie, mając tyle lat. Ona zapewnia, że to w dużej mierze kwestia genów.
– W formie trzyma mnie też pewnego rodzaju ustępliwość wobec życia. Czasem sama siebie strofuję, mówię: „Uważaj, przecież ty masz prawie 100 lat!”. Ale tak naprawdę, to ja zapominam, ile tych lat mam. Poza tym, w ogóle się nie spodziewałam, że mogę dożyć takiego wieku.
H – hart ducha
Powstanie ją zahartowało.
– Wojna sprawiła, że jestem, jaka jestem – mówi. – Nie wiem, czym tłumaczyć moją kondycję? Dla mnie najważniejsza jest psychika. Hart ducha. Wciąż wyznaczam sobie jakieś cele. W pełni staram się przeżywać każdy dzień.
I – ideały
– Uważam, że mój patriotyzm jest wrodzony – zapewnia. – Bo kiedy Polska znalazła się pod okupacją, natychmiast pomyślałam: Trzeba działać! Ale najpierw koniecznie chciałam zdać maturę. Przygotowuję się na tajnych kompletach. W 1942 roku, w maju, przystępuję do egzaminu. Temat pamiętam do dziś: „Ideały młodzieńcze Adama Mickiewicza i epopeja męczeńska młodzieży wileńskiej”. Kilka miesięcy później wstępuję w szeregi Armii Krajowej. Składam żołnierską przysięgę na wierność Rzeczypospolitej i na potrzebę oddania życia w jej obronie.
J – Janka
Młodsza o sześć lat jedyna siostra. Znana gdańska lekarka, anestezjolog, prof. Janina Suchorzewska. Łączyły je więzi szczególne. Obie walczyły w Powstaniu Warszawskim. 20-letnia Ela w AK jako sanitariuszka, 14-letnia Janka była łączniczką w Szarych Szeregach. Kiedy powstanie upadło, Ela mogła wyjść z miasta jako żołnierz z innymi powstańcami. Odmówiła, by zaopiekować się młodszą siostrą. Wiezione do obozu pracy w Niemczech, razem uciekły, ryzykując życiem, z pociągu w Częstochowie. Potem obie związały się z Trójmiastem. Aby Janka mogła skończyć medycynę, Ela rzuciła studia i poszła do pracy. W pewnym momencie, jak wspomina siostrzeniec Marek Suchorzewski, cała rodzina żyła w wielopokoleniowym domu w Sopocie. Po wyprowadzeniu się Janki do Gdyni, nadal utrzymywały ścisły kontakt, wspierając się wzajemnie. Janina codziennie dzwoniła do siostry. Wszystkie święta, niedzielne obiady spędzały razem. Razem też, póki sił starczało, jeździły 1 sierpnia do Warszawy, by uczcić rocznicę wybuchu Powstania. Prof. Janina Suchorzewska zmarła w 2021 roku w wieku 91 lat.
K – konspiracja
Wojna to była dla niej niesłychanie ważna szkoła życia. Lekcja, którą warto było odrobić.
– W konspiracji nauczyłam się kilku rzeczy, które przydają się i dziś. To punktualność, dyskrecja, dyscyplina, posłuszeństwo i odwaga – wylicza. – Kiedy opowiadam młodym o cechach, które nabyłam w czasie okupacji, zawsze zaznaczam, że są nadal aktualne.
L – ludzie
Wyznaje:
– Lubię przebywać z ludźmi, ale po takich emocjonujących, intensywnych spotkaniach z radością wracam do domu, do swojej „samotni”, bo jednak najlepiej czuję się wśród fotografii moich bliskich.
Ł – łóżko, czyli sprzęt do wstawania
– Mam 97 lat i na pewno nie siedzę na kanapie – mówi w 2021 roku. – Po pierwsze, o ile to jest możliwe, chodzę na krótkie spacery. Zakładam, że taki spacer powinien trwać przynajmniej pół godziny, chociaż zdarza się, że spaceruję trzy kwadranse lub nawet godzinę. Mieszkam na pierwszym piętrze i nie zawsze korzystam z windy. Kiedy jestem bez sprawunków i dodatkowych obciążeń, to schodzę ze schodów i na nie wchodzę. Warto ćwiczyć kolana.
Dwa lata później, mając 99 lat, łamie szyjkę kości udowej. W UCK przechodzi zabieg wszczepienia endoprotezy. Następnego dnia wstaje z łóżka. Dwa miesiące później ćwiczy już chodzenie po schodach.
M – młodzi
O młodych ma jak najlepsze zdanie. Uważa, że są zdolni, inteligentni, ale wymagają troski i opieki starszych.
– Trzeba dyskretnie nad nimi czuwać – zaznacza. – Wspierać ich. Niezmiennie ofiarowywać im życzliwość. I czułość.
N – natura i nadzieja
Żeby w moim wieku prowadzić tak intensywne, pełne ludzi życie, trzeba wyrobić w sobie pewne cechy. Przede wszystkim trzeba być ciekawym życia. Trzeba mieć pogodę ducha. Wewnętrzną harmonię. Uważam, że życie jest wspaniałe. Zgodę na świat kształtuje we mnie, na przykład, bliskość przyrody. Natura mnie uspokaja. Drzewa, ptaki, kwiaty – to wszystko dodaje mi sił. Poza tym, ja nigdy nie tracę nadziei. O śmierci, choć tak lubię żyć, myślę bez żalu. Jestem na nią gotowa. Ale na co dzień umieraniem nie zaprzątam sobie głowy.
O – Ojciec i Mama
Kiedyś miłość była czymś intymnym. Nie było zwyczaju eksponowania uczuć, dopiero wojna nauczyła nas manifestować miłość – tłumaczy. – Moi rodzice stanowili dobre, trwałe małżeństwo, ale nie widziałam, by publicznie demonstrowali czułość wobec siebie. Na pewno bardzo nas kochali, ale to było raczej wyczuwalne niż okazywane. Rezerwa właściwa tamtemu pokoleniu... Między dziećmi a rodzicami był dystans. Mówiłam: „Proszę Mamusi, proszę Tatusia”. Stosunki rodzinne w moim domu świetnie obrazuje scena pożegnania przed udaniem się na spoczynek. Chętnie opowiadam ją młodym. Tatuś był adwokatem i często do późna pracował w swoim gabinecie. Pukam do drzwi. Tatuś: „Proszę”. Wchodzę, całuję Tatusia w rękę, mówię: „Dobranoc, Tatusiu”. Tatuś do mnie: „Śpij dobrze, dobranoc”. Po czym całuje mnie w czoło.
P – Powstanie Warszawskie
– 1 sierpnia 1944 roku mój konspiracyjny dowódca przyjeżdża pod dom, gdzie mieszkam, na rowerze. Na ramie wiezie mnie do powstania – często opowiada i młodszym, i starszym. – Był w nas entuzjazm, radość, wszyscy, z racji śmiertelnego niebezpieczeństwa, które wisiało nam nad głowami, byliśmy bardzo czuli dla siebie, byliśmy bardzo blisko siebie. Na każdym kroku okazywaliśmy sobie miłość.
R – rozkazy
– Trzeba dobrze znosić starość. To trochę brzmi jak rozkaz, a ja, uczestniczka powstania, dobrze wiem, co znaczy wypełniać rozkazy – powtarza. – Dyscyplina wewnętrzna towarzyszy mi na okrągło. Ona mną kieruje. Mogłabym przecież tygodniami nie wychodzić z domu, przespać resztę życia. Ale to w moim przypadku niemożliwe. Ja co dzień czuję wewnętrzny rozkaz, że muszę mobilizować się, by zdobyć kolejny dzień.
S – stryj
– W życiu są smutki, są nieszczęścia, zmartwienia, ale są i radości. Chodzi o to, by zachować optymistyczną tendencję pamięci, i wtedy bilans życia jest dodatni. Tak mówił mój wspaniały stryj, filozof i etyk Władysław Tatarkiewicz, i ja to powtarzam – dodatni bilans życia – tłumaczy.
T – twórcy księgarni
Książki są dla niej bardzo ważne.
– Staram się dużo czytać. Zawsze, kiedy podejmę z konta emeryturę, od razu idę do mojej ulubionej księgarni w Krzywym Domku w Sopocie i pytam jej serdecznych gospodarzy, skąd to ja przyszłam? A oni śmieją się, że z banku. Regularnie do nich przychodzę.
Po latach stała się dobrą duszą tej małej księgarni. A jej twórcy, Wioleta Drzeżdżon i Bartłomiej Śliwiński, wyznają, że dzięki przyjaźni z Elżbietą co dzień stają się lepszymi ludźmi.
U – umiłowanie Ojczyzny
– Czy w moim wieku mogę jeszcze jakoś uzewnętrzniać swój patriotyzm? – zastanawia się. – Myślę, że tak. Urodziłam się w Warszawie i tam spędziłam pierwsze dwadzieścia lat. Jestem przywiązana do tego miasta i lubię tam wracać, choć to Trójmiasto jest moim domem i uważam je za miejsce przyjazne życiu. Mieszkam w Sopocie. Lubię tu spacerować. Gdy jest dobra pogoda, idę nad morze, czasem prawie na koniec mola. Siadam, słucham szumu fal i wracam wyciszona.
W – wolność
Żyjemy w wolnej Polsce. A wolność to jest skarb narodowy. Jednocześnie istnieje wolność wewnętrzna. Ja ją w sobie wypracowałam. To wolność ponadczasowa. Dbam o nią. Tkwi ona we mnie. Trzeba pamiętać, że wolność nie została nam dana w prezencie. Trzeba się o nią starać, troszczyć. Moje pokolenie wie, że nawet w tej swojej bezradności należy utrzymywać więzy międzyludzkie, pomagać sobie wzajemnie, wspierać się. Nasza postawa powinna być otwarta, a rys odwagi, dzielności, bez względu na wiek – musi być z nami.
Z – zdjęcie
Fotografia zrobiona w czasie Powstania Warszawskiego. Uśmiechniętemu chłopakowi podaje pajdę chleba z marmoladą.
– My, uczestnicy powstania, wszyscy okazywaliśmy sobie serce, a prawie się nie znaliśmy. Tylko z pseudonimów – wspomina.
Chłopak ze zdjęcia to Janusz Preyss z Gdyni. Przyjaźnią się do dziś.
Ż – życie
Pierwsza rzecz, jaką robi tuż po przebudzeniu, to podchodzi do okna.
– Patrzę w niebo – mówi. – Potem na termometr. Sprawdzam, w jakiej aurze przeżyję kolejny dzień.
Napisz komentarz
Komentarze