Przegrana wicemistrzów Polski z Sopotu w Sochaczewie z Orlenem Orkan 21:34 nie była niespodzianką. Gospodarze tego meczu to drużyna, która za wszelką cenę chce odzyskać mistrzowski tytuł – nota bene zdobyty po raz pierwszy w czerwcu 2022 roku w Sopocie. Ma ku temu podstawy finansowe w postaci sponsora tytularnego i personalne, poparte transferem choćby Gruzina Tomy Mchedlidze, który jeszcze w rundzie jesiennej grał w barwach mistrza Polski z Aleksandrowa Łódzkiego. Ta ostatnia drużyna właśnie wycofała się z rozgrywek, co tylko świadczy o fatalnym stanie naszej ligi i potrzebie jej reorganizacji. Problem w tym, że o tym mówi się i pisze od lat, ale nic nie robi.
Z przegranej Ogniwa nikt nie robi dramatu, bo to był pierwszy mecz sopockiej drużyny w tym roku i od razu z tak silnym rywalem. Z drugiej strony Ogniwo potrafiło wygrywać w Sochaczewie i to całkiem niedawno. Już jednak w poprzedniej rundzie wydawało się, że Ogniwo nie gra już z takim „ogniem” jak wcześniej, drużyna nie należy do najmłodszych, a wielu jego zawodników osiągnęło już maksimum swoich możliwości. O tym, na ile zmieniła oblicze drużyny ubiegłoroczna zmiana trenera z Karola Czyża na grającego wciąż Toma Fidlera i pomagającego mu, też czynnego zawodnika Wojciecha Piotrowicza, przekonamy się na koniec sezonu. Dziś patrząc jednak na potencjał sopocian i Orkana oraz Juvenii, to wydaje się, że klub z Sopotu ma najmniejszy. Choć Orkan rozegrał też tylko jeden mecz na wiosnę, a liderująca Juvenia aż dwa razy przegrała, to gdybym dziś miał wskazać uczestników czerwcowego finału, byłyby to właśnie drużyny z Sochaczewa i Krakowa. Zapotrzebowanie na sukces i determinacja w tych klubach są po prostu większe.
PRZECZYTAJ TEŻ: Christian Hitt nie jest już trenerem polskich rugbistów
Lechia nie sprezentowała sobie i kibicom wielkanocnej niespodzianki. Wręcz przeciwnie, sprawiła duży zawód, przegrywając z ostatnią drużyną tabeli – Budowlanymi Łódź 13:23. To tym bardziej bolesna porażka, że tydzień wcześniej biało-zieloni wygraną stracili w ostatniej akcji meczu z coraz silniejszą Pogonią w Siedlcach. Wygląda na to, że Lechia ma problem z ustabilizowaniem formy, a jej atutem może być tylko czas. Im szybciej to zrobi, tym lepiej, ale na grę o medal mistrzostw Polski sezonu 2023/24 nie ma raczej szans.
Na starcie wiosennego grania w ekstralidze tylko Arka dała sygnał, że dobrze przepracowała zimę. Jej wygrana w Gdyni z niepokonaną do tej pory Juvenią 34:26 była dużą niespodzianką, która daje nadzieje kibicom „Buldogów” na to, że nie powiedzieli oni jeszcze ostatniego słowa. Co nie znaczy, że Arka w tym sezonie zagra o medal. Na dziś jest drużyną, która podobnie jak Lechia, klasyfikuje się w średnio-niższych rejonach tabeli. To także, a może przede wszystkim, efekt zaniedbań szkoleniowych i organizacyjnych sprzed kilku lat. A tych nie da się szybko nadrobić.
W finale ekstraligi zagrają dwie najlepsze drużyny sezonu zasadniczego. W meczu o brązowy medal zmierzą się trzecia i czwarta drużyna w tabeli.
Napisz komentarz
Komentarze