Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Rozmowa z Izabellą "Izes" Sawicką

Izes: Jestem zwolenniczką tego, żeby wytańczyć mocne emocje

Izabella Sawicka, znana w muzycznym świecie jako Izes, przygotowuje się do wydania albumu i już zdążyła zaprezentować trzy single. Trójmiejska wokalistka opowiedziała nam o nowym materiale, o tym, co czuje przed występem z Nouvelle Vague oraz… o telefonie z Ninja Tune, który odebrała jej mama.
Izes: Jestem zwolenniczką tego, żeby wytańczyć mocne emocje
Izabella "Izes" Sawicka

Autor: Magda Nóżka

Patryk Gochniewski: Szykujesz się do wydania albumu. Zaprezentowałaś trzy single i można powiedzieć, że jest to pewien rodzaj muzyki zaangażowanej. Zwłaszcza tekstowo. Nie uciekasz od trudnych tematów.

Reklama

Izabella „Izes” Sawicka: Przygotowuję się do wydania albumu, a moje single faktycznie dotykają ważnych i często trudnych tematów. Uważam, że muzyka to nie tylko rozrywka, ale również sposób na wyrażenie emocji, opinii i poruszanie kwestii, które są istotne społecznie. Dlatego w moich tekstach staram się mówić szczerze o tym, co mnie porusza i co, mam nadzieję, może również skłonić do przemyśleń słuchaczy.

Patrząc wstecz, wydaje mi się, że przy tym materiale czujesz się pewna i zdeterminowana jak nigdy wcześniej. Myślisz, że to będzie krok milowy dla ciebie?

Zdecydowanie jestem bardziej świadoma tego, co chcę przekazać. Cały czas zdobywam doświadczenie i ewoluuję, co na pewno ma wpływ na większą pewność siebie w swoich artystycznych wyborach. A czy to będzie krok milowy - przyszłość pokaże, jestem dobrej myśli.

CZYTAJ TEŻ: Globaltica 2025. Znamy pierwszych wykonawców najbardziej kolorowego festiwalu w Trójmieście

Ta muzyka ma w sobie sporo sprzeczności. Z jednej strony poruszasz wątki samoświadomości czy walki z trudami życia, ale muzycznie mamy tu sporo przyjemnie kołyszących melodii. Takich, żeby zamknąć oczy i pobujać się o wschodzie słońca na plaży.

Jestem zwolenniczką tego, żeby wytańczyć mocne emocje. Tekstem je wyzwalam, a muzyką skłaniam do tańca. Twoje skojarzenie przyniosło mi na myśl z kolei wideoklip The Blaze „Territory”, gdzie główny bohater po powrocie w rodzinne strony, tańcząc, uwalnia wzruszenie towarzyszące mu podczas spotkań z najbliższymi. Kto wie, może przygotuję wideoklip o wschodzie słońca na plaży.

Twoja solowa odsłona to nie wszystko. Jesteś także wokalistką łódzkiego zespołu Hedone, który niedawno wydał „600 lat samotności”. Brzmieniowo tam pasujesz, ale jak to się stało, że trafiłaś do tego składu?

Z Maćkiem Werkiem, wokalistą i założycielem Hedone, poznaliśmy się podczas jednego z festiwali trzy lata temu w Gdańsku. Zainteresował się moim t-shirtem „No music on a dead planet”. Znał tę inicjatywę z uwagi na uczestnictwo w niej Briana Eno. Wręczyłam mu mój album, „Be still my heart it will never end”, po czym zaproponował występ podczas Dnia Alternatywnego na Krajowym Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu 2022. Doskonale się zrozumieliśmy energetycznie i muzycznie, więc miesiąc później wystąpiłam z Hedone również na festiwalu w Jarocinie. Wyszło świetnie, więc zostałam zaproszona do zespołu na stałe.

Ale jak rozumiem najważniejsza jest dla ciebie kariera solowa.

Najważniejsza jest dla mnie muzyka. Z uwagi na różnicę stylów te dwa projekty dają mi zupełnie inne doświadczenia. Z Hedone mam okazję występować na scenach festiwali o mocniejszym brzmieniowo profilu. Dodatkowo jest to dla mnie wyjątkowa sytuacja, kiedy ktoś inny zawiaduje zespołem, co daje komfort skoncentrowania się na muzyce.

Niebawem wystąpisz przed Nouvelle Vague. To spore wyróżnienie. Jak doszło do tego, że zaproszono cię w roli supportu?

Koncert Nouvelle Vague jest powiązany z festiwalem Soundedit, który organizowany jest od prawie dwóch dekad przez wspomnianego Macieja Werka. Zaproponował on managementowi francuskiej legendy mój support i ten pomysł spotkał się z entuzjazmem. To faktycznie wyróżnienie i zaszczyt, śledzę ich twórczość od początku istnienia, czyli ponad dwudziestu lat. Świetny koncept na interpretacje muzyki nowofalowej, punkrockowej i postpunkowej w stylu bossa nova. Podobne wrażenie wywołał na mnie Señor Coconut interpretujący m.in. Kraftwerk. To bardzo oryginalne przedsięwzięcia, które szczególnie na początku lat dwutysięcznych świadczyły o dużej otwartości, wiedzy i odwadze, bo były czymś nowym.

Wydaje się, że twoje muzyka, a ich, to dwa odmienne światy. Jak czujesz, że publiczność zareaguje na twoje utwory?

Łącznikiem na pewno jest zmysłowość. Prawdopodobnie moja współpraca z Barrym Adamsonem miała również wpływ na decyzję, ponieważ mieli okazję ze sobą współtworzyć. Wszyscy poruszamy się w tej samej wrażliwości muzycznej, dlatego myślę, że publiczność zareaguje pozytywnie.

Tworzysz tak naprawdę od dziecka. Było nawet blisko, żebyś trafiła jako nastolatka do kultowej wytwórni Ninja Tune. Tak się jednak nie stało - dlaczego?

Zadzwonili do mnie po wysłaniu demo kiedy byłam nastolatką, ale odebrała moja mama, ponieważ podałam numer domowy. Mama nie rozumiała angielskiego, więc odłożyła słuchawkę. Sprawdziłam numer telefonu, który okazał się identyczny z tym podanym na ich stronie internetowej, ale połączenia przychodzące mieli już zablokowane. Nie mogłam więc oddzwonić.

Byłaś zła, że tak to się potoczyło? Próbowałaś jeszcze się tam dostać?

Moja wiedza o rynku muzycznym była zerowa i wydawało mi się, że mogli zadzwonić, żeby zwyczajowo podziękować za demo. Jako nastolatka bez doświadczenia nie wiedziałam, że przeważnie informacja zwrotna jest zerowa, a kontakt ze strony wytwórni może oznaczać zainteresowanie.

Powiedz mi, jakie masz plany? Co byś chciała osiągnąć? Bo wydajesz się twórcą, który po prostu konsekwentnie idzie swoją drogą, czekając na to, co przyniesie los. Nie pchasz się na afisz, nie szukasz rozgłosu w programach typu talent show.

Nie mam w sobie tego genu, który każe mi konkurować i ustawiać się jako rywalka w stosunku do innych. Przez lata współtworzyłam Trójmiejską Encyklopedię Muzyczną promując tutejszych muzyków. Dotarło jednak do mnie, że czas nie jest z gumy, a równocześnie jestem gotowa, żeby wreszcie realizować przede wszystkim siebie, więc koncentruję się aktualnie na własnych aktywnościach twórczych. Chciałabym móc kontynuować obraną drogę, bo obcowanie z muzyką jest dla mnie jednym z najwspanialszych doświadczeń. Teraz poza miłością do dźwięku, staram się również myśleć o narzędziu jakie mam w rękach. Z tym narzędziem mogę już nie tylko czekać, co przyniesie los, ale również kuć własną przyszłość. Plan jest więc taki, żeby uskuteczniać komunikację z ludźmi, nie unikać już social mediów i więcej działać spontanicznie.

CZYTAJ TEŻ: Projektowała dla Madonny i Marilyna Mansona. Teraz ubierze gdańskich tancerzy

Wracając do albumu - kiedy się ukaże i czy już masz konkretny plan jego promocji? Bo występy z Nouvelle Vague to na pewno dobry początek, ale solowe koncerty to zupełnie inna sprawa.

Chciałabym wydać go na koniec roku. Promocja i przebicie się do słuchaczy z materiałem w nowym stylu jest jak rozpoczynanie kariery od zera. Ale z dobrym nastawieniem szukam również nowych możliwości promocji. Zauważ, że organizowanych jest coraz mniej solowych koncertów, na pewno w przypadku alternatywnych wykonawców polskich. Jest to kosztowny, a równocześnie mocno ryzykowny pomysł, więc jak sądzę, potrzeba jeszcze chwili, żeby zrealizować marzenie o samodzielnym zapełnieniu sali koncertowej z dobrym nagłośnieniem.

Może jednak warto spróbować z tym Ninja Tune raz jeszcze?

W tamtym czasie tworzyłam utwory z sampli, w stylistyce wytwórni. Odeszłam od tego pomysłu realizując kompletnie inną muzykę. Ale być może któregoś dnia wrócę do korzeni albo uznam, że elektroniczna odsłona też mogłaby ich zainteresować. Dodam tylko, że to wytwórnia, którą bardzo cenię, więc ta sytuacja sprzed dwóch dekad jest dla mnie nadal co najmniej abstrakcyjna.

Reklama Newsletter Zawsze Pomorze - zapisz się
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
ReklamaZiaja włosy rosinna pielęgnacja
Reklama Ziaja włosy rosinna pielęgnacja