Jeżeli którego z was, ojców, syn poprosi o chleb, czy poda mu kamień? Albo o rybę, czy zamiast ryby poda mu węża? Lub też, gdy prosi o jajko, czy poda mu skorpiona? Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą” pisze ewangelista (Łk 11, 11-12).
Jak widać, św. Łukasz zapisał słowa Jezusa odnoszące się zarówno do zaufania, ale i oczekiwań kulinarnych. Jajko, choć nie jest może głównym bohaterem, jest jednak ważnym przykładem. Czy nie uruchamiają się w Was najlepsze skojarzenia związane ze świętami wielkanocnymi, gdy jajka możemy smakować na wszelkie sposoby? Czy wobec powyższych słów obietnicy danej przez Jezusa, nie macie ochoty na zachcianki w postaci dziesiątków wersji dań na bazie jajek?
O wypowiedź poprosiłem panie z Łyśniewa Sierakowickiego, które wcześniej opowiadały nam o wigilijnym stole. Konsekwentne pytanie o kolejne święta w jednym miejscu daje możliwość poznania zwyczajów panujących w tej konkretnej części Kaszub.
CZYTAJ TAKŻE: Pozostawajmy w kontakcie z rzeczywistością. Ufajmy, że te najgorsze scenariusze nie muszą się spełnić
– U nas w domu w Niedzielę Wielkanocną rano na szóstą szło się do kościoła na rezurekcje, panowała świąteczna atmosfera, ponieważ tylko tego dnia wstawaliśmy tak wcześnie – wspomina Marzena Dawidowska. – Po powrocie do domu szykowałyśmy z mamą śniadanie wielkanocne, na stole królowała sałatka jarzynowa i jaja w majonezie, który oczywiście był domowej roboty. Majonez zawsze robiłyśmy samodzielnie z żółtek, musztardy i oleju, doprawiony solą, pieprzem, octem i cukrem. Jajka oczywiście były od swoich kurek. Ja do dzisiaj trzymam kury, żeby mieć swojskie jajka dla rodziny. Zjadamy jajka nie tylko kurze. Jaja gęsie i kacze mają doskonałe walory smakowe, są gęściejsze od kurzych, wydają się tłuste, bardziej skoncentrowane, również jaja perliczek są smaczne, a poza tym wydmuszki z takich różnorodnych jajek wyglądają bardzo ciekawie.
Z opowiadań mojej mamy zapamiętałam to, że w Wielką Sobotę piekło się 10 bochnów chleba w piecu z cegły szamotowej, a po chlebie wjeżdżały baby drożdżowe i piaskowe. Kobiety sprzątały dom i razem z dziećmi malowały jaja kurze i gęsie. Barwniki robione były z naturalnych surowców. Ok. południa dzieci szły do kościoła ze święconką w plecionym koszu. W święconce znajdowały się malowane jaja, masło własnej produkcji, kiełbasa wędzona i biała kiełbasa ze swojej świni, sól i pieprz, chlebek z pieca tzw. kugla, kawałek babki. Rano ok. godziny piątej wyciągano konia z wozem i jechało się z radością kilka kilometrów na mszę Rezurekcyjną, która oznajmiała Zmartwychwstanie Pana. W kościele najlepsi trębacze dęli w trąby, było to wielkie przeżycie z dreszczami. Po mszy świętej wracali do domu. Tam matka mojej mamy piekła na ogromnej patelni jajecznicę dla 14 osobowej rodziny. Na stole było skromnie. Nie robili sałatki jarzynowej i żurku. Królowała prostota i skromność. Stawiano na przeżycia duchowe.
Renata Reiter
– Moja mama opowiadała, że na Wielkanoc robiło się świąteczne porządki – dodaje Teresa Gojtowska. – W wazonie były zawsze palmy, święcenie pokarmów no i co ważne dla panienek to dyngus-śmigus, a to dlatego, że jak kawaler miał wypatrzoną sobie dziewczynę to do niej szedł o poranku z dyngusa, tak zwane zaloty.
Już w tych trzech pierwszych wypowiedziach można zauważyć kilka ciekawych wątków. Koncentrujmy się na jajach, jako symbolu wielkanocnym. Ciekawe czy jajecznica, którą spożywa się w dniach odświętnych w kaszubskich domach była robiona na słoninie, czy też innej wędzonce?
– Wszystko zależy od domu – wyjaśnia Marzena Dawidowska. – Czy to masło ze swojskiego mleka, czy to smalec wieprzowy na tłuszczu od świnki, którą chowa się dla siebie, czy to kawałek wędzonki, wszystko może być świetne, bo główną treścią są przecież świeże jajka od swoich kur.
– Tradycją było malowanie jajek, pieczenie mazurków i babek –dopowiada Terasa Gojtowska. – U nas w domu była zawsze baba gotowana, gdzie podstawą dobrego wypieku musiały być jajka od gospodarza, świeże, gdzie kury hodowane były na trawce, na gotowanych ziemniakach, ziarnie. Białka musiały być dobrze ubite, na puszystą masę by babka była pulchna, delikatna, zmysłowa i rozpływała się w ustach.
Warto zwrócić uwagę, że na Wielkanoc nie serwowano żuru. Wszak on był potrawą postną, którą spożywano przez 40 dni postu, więc czy warto zapychać nim brzuch, gdy stół ugina się od wędlin?
– Na śniadaniu nie mogło zabraknąć oprócz potraw jajecznych świeżo wędzonej szynki oraz sernika no i baby wielkanocnej – wtrąca Marzena Dawidowska.
CZYTAJ TAKŻE: Pomorzanie ruszyli do kościołów ze święconkami
Czy słyszeli państwo o serniku na kartoflach? Miało to swoje praktyczne uzasadnienie.
– Choć dziś raczej jest to mąka kartoflanka, to kiedyś do sernika dodawało się drobno tłuczonych kartofli, które zapewniały przyjemną wilgotność ciasta, a także to, że ta wilgotność była bardzo trwała niezależnie od tego, że sernik najczęściej znikał przed terminem trwałości ciasta – zauważa Marzena Dawidowska.
– Przed Jastrami bo tak na Kaszubach mówi się o Wielkanocy robiliśmy zawsze kiełbasę białą, która również była serwowana na stole wielkanocnym, oczywiście z chrzanem lub musztardą – uzupełnia Teresa Gojtowska.
Dziś najczęściej spotykamy jajka wymalowane we wzory kaszubskie, a jak było kiedyś, przecież mówi się wyraźnie, że na Kaszubach jajka zdobiono bardzo powściągliwie. Jak było w domach naszych rozmówczyń?
– Z masła formowało się baranka, który był obok innych produktów wkładany do koszyka i w Wielką Sobotę był zabierany do kościoła do poświęcenia. Gotowane jajka farbowane w łupinach cebuli, w wywarze z buraków lub z pokrzywy czy innych ziół na śniadaniu wielkanocnym były dzielone między członków rodziny – wylicza Marzena Dawidowska.
Dziś przyczyną licznych żartów są publikowane w sieci zdjęcia przedstawiające koszyczek z jajkami czekoladowymi znanej firmy, w których producent ukrył niewielką niespodziankę. Czy nasze rozmówczynie, jako dzieci spotykały się z jajkami czekoladowymi lub marcepanowymi w koszyczku, czy może ograniczało się to do zabawy w poszukiwanie jajek czekoladowych rozrzuconych w trawie?
– Koszyki z jajkami, zajączkami i słodyczami chowano w sadach, ogródkach i to była najcudowniejsza chwila dla dzieci – wspomina Teresa Gojtowska.
Wielkanoc to święta, które nie tylko związane są obrzędowością chrześcijańską, ale ze względu na przypadanie w czasie przełomu między zimą a wiosną, wiązały się nieco z obrzędowością świecką, czasami nawet pogańską.
– W wielkim tygodniu robiło się porządki w sadzie bieląc drzewka owocowe, a w ogrodzie siało się pierwsze warzywa i zioła. Kwiaty doniczkowe przesadzało się tylko we Wielkim Tygodniu – zauważa Marzena Dawidowska.
– Dziś chodzimy do dentystów lub lekarzy, ale podobno kiedyś to działało – komentuje Marzena Dawidowska, pytana o dawny zwyczaj spożywania bazi celem uchronienia się przed chorobami zębów, ust, gardła.
CZYTAJ TAKŻE: Donald Tusk na spotkaniu wielkanocnym na Kaszubach
Niedziela Palmowa to wspomnienie wjazdu Chrystusa do Jerozolimy kilka dni przed śmiercią na krzyżu. Droga, którą podążał według relacji ewangelistów pełna była ludzi z palmami witających króla żydowskiego wjeżdżającego na osiołku do miasta.
– Atmosferę Wielkanocną czuło się jeszcze przed Niedzielą Palmową, gdy ścinało się gałązki kwitnącej wierzby z kotkami i ozdabiało się je kwiatami z bibuły i wstążkami lub suszonymi kwiatami i święciło się je w kościele – przypomina sobie Marzena Dawidowska.
Wróćmy do jaj, tym razem faszerowanych. Nie na współczesną modę pastami z majonezem, a zaledwie posiekanym żółtkiem z odrobiną zieleniny, może wędliny, posypane bułeczką i zapieczone na rumiano.
– Słyszę o takiej modzie dziś, ale myślałam, że to coś nowego. Ciekawe, że to jednak historia, ale może ludzie pod Kartuzami mieli nieco inne zwyczaje – komentuje Marzena Dawidowska.
Jajko to nie tylko pożywienie. To także okazja do celebracji czymś mocniejszym. W trakcie festynu odbywającego się w Sierakowicach w Niedzielę Palmową pytałem panie o alkohol. Szczególnie ten na bazie jajek, czyli ajerkoniak.
– Ja z przygotowań do świąt pamiętam również wyrób bimbru. Może do tych jajek. Może na twardo, a może do wypicia – kończy Pelagia z KGW, mistrzyni żartu i ciętej riposty z Łyśniewa Sierakowickiego
A wszystkim Czytelnikom życzymy smacznego śniadania wielkanocnego i wszystkich następnych posiłków. Życzymy też byście Państwo nie cierpieli z przejedzenia, choć święta są po to, by się weselić i biesiadować.
„Ten artykuł został wsparty przez program grantowy „Media lokalne na rzecz demokracji” Journalismfund Europe”
Napisz komentarz
Komentarze