Stefan Wilmont prawomocnie skazany
- Tylko i wyłącznie kara dożywotniego pozbawienia wolności, jednocześnie z ograniczeniem prawa starania się o przedterminowe zwolnienie jest karą, która jest współmierna do niniejszej sprawy; do niniejszego czynu, którego dopuścił się oskarżony. Z jednej strony jest to kara dla oskarżonego bardzo dotkliwa, ale z drugiej strony też sąd miał na względzie również inną sytuację: jest to też kara tego rodzaju, że społeczeństwo ochroni przed ewentualnymi późniejszymi zachowaniami oskarżonego, bo przecież biegli powiedzieli, że wcale nie jest wykluczone, że takie działania będą miały ze strony oskarżonego ewentualnie miejsce w okresie późniejszym, gdyby oskarżony wyszedł – zaznaczył w ustnym omówieniu motywów uzasadnienia orzeczenia sędzia Włodzimierz Brazewicz.
Przewodniczący 5-osobowego składu orzekającego w Sądzie Apelacyjnym w Gdańsku sygnalizował, że pozyskana w śledztwie pojedyncza opinia o niepoczytalności Stefana Wilmonta była „niepełna” i nie bazowała na całościowym obrazie sytuacji, ale wcześniejszej ekspertyzie. Zwrócił też uwagę, że analizowano całą dokumentację z badań, które diagnozowały chorobę psychiczną u Stefana Wilmonta, podczas gdy, przed zabójstwem Adamowicza, odbywał poprzedni wyrok więzienia.
- Nie ma takiej możliwości, żeby sąd tak długo szukał kolejnych opinii z zakresu psychiatrii i psychologii sądowej, która w końcu byłaby opinią, która zadowoli oskarżonego. Sąd, będąc najwyższym biegłym i posiłkując się w swojej wiedzy, i konieczności podejmowania decyzji opiniami znajdującymi się w aktach sprawy sporządzanymi przez podmioty bardzo fachowe – i tutaj chyba żadnych wątpliwości mieć nie można – musiał, tak jak to zrobił sąd okręgowy, dokonać oceny, która z opinii sądowo-psychiatrycznych jest opinią zasługującą na uwzględnienie. Absolutnie kryterium, które zaważyło, że sąd I instancji został utrzymany w mocy nie jest takie, że jedna opinia sądowo-psychiatryczna wskazywała, że oskarżony działał pod wpływem całkowicie zniesionej poczytalności i rozumienia znaczenia czynu, a dwie kolejne opinie wskazywały, że wobec oskarżonego ma zastosowanie jedynie ograniczenie zdolności kierowania postępowaniem i rozumienia znaczenia czynu – podkreślił sędzia Włodzimierz Brazewicz, stwierdzając, że zgodnie z jedną z diagnoz zachowanie Stefana Wilmonta było „zborne, a niechęć do wypowiadania się przed sądem I instancji była przyjętą przez niego linią obrony”.
Adamowicz nie był przypadkową ofiarą
- Są świadkowie, którzy mówią, że oskarżony zapowiadał, że wróci do zakładu karnego i wróci tam na zawsze – przypomniał sąd w innym miejscu niemal półgodzinnego wystąpienia, decydując by ze znajdującego się na 157 stronie [wciąż niejawnego] pisemnego uzasadnienia orzeczenia I instancji zdania, dotyczące Pawła Adamowicza: „Był on przypadkową osobą symbolizującą jedynie w umyśle oskarżonego pierwotne źródło krzywdy, postrzegane przez niego – to jest wymiar sprawiedliwości w Gdańsku i Platformę Obywatelską”, usunąć słowo „przypadkową”. Ten wątek również doczekał się rozwinięcia w omówieniu motywów orzeczenia.
- Oskarżony w zakładzie karnym do współosadzonych, niejednokrotnie mówił, że on stąd [Pomorza – dop.red.] wyjedzie, bo tutaj rządzi opcja, której on całkowicie nie akceptuje: „Platforma Obywatelska opanowała sądy, prokuraturę, organa ścigania” i tak dalej. Mówił konkretnie, gdzie pojedzie: pojedzie na południe, bo tam rządzi inna partia i złem dla oskarżonego była właśnie PO, i sam oskarżony się wyrażał, że on chciałby, „żeby Jarosław Kaczyński był dyktatorem Polski”. Te słowa cytuję tylko dlatego, że to są elementy, które legły u podstaw zmiany uzasadnienia wyroku, ale był to też jeden z elementów, który wpłynął na wymiar kary. W żadnym wypadku nie można mówić o przypadkowości ofiary – podkreślił przewodniczący składu orzekającego, wskazując na fakt, że zabójstwo Adamowicza było zaplanowane, a Stefan Wilmont sam przyznał, że na moment ataku wybrał światełko do nieba na finale WOŚP, wiedząc, że prezydent co roku występuje wówczas na scenie. Nóż którego użył był narzędziem stosowanym przez służby specjalne, a sposób zadania ciosów opierał się na książce instruktażowej dla służb, którą sędzia określił wprost jako „podręcznik dla kogoś, kto chce wyrządzić komuś bardzo dużą krzywdę”.
Uwzględniając tym samym zażalenie pełnomocników Piotra Adamowicza - brata zamordowanego prezydenta, sędzia Włodzimierz Brazewicz przypomniał również, że zabójca prezydenta Gdańska w swojej aresztowej korespondencji określał się jako „więzień polityczny”.
- Cieszę się, że Sąd Apelacyjny w Gdańsku podzielił nasze daleko idące wątpliwości i zmienił uzasadnienie. Paweł nie był przypadkową ofiarą tego morderstwa, co wyraźnie podkreślił przewodniczący skadu orzekającego sędzia Brazewicz – zastrzegł już po opuszczeniu sali rozpraw w rozmowie z dziennikarzami Piotr Adamowicz, brat zamordowanego prezydenta, poseł Platformy Obywatelskiej, a w procesie Stefana Wilmonta oskarżyciel posiłkowy. - Nie zapomina się takich rzeczy. Ja całą dobę spędziłem na OIOM-ie, kiedy Paweł umierał i to jest nie do zapomnienia. Poza tym obrona ma pełne prawo do odwołania się do Sądu Najwyższego i oczywiście należy respektować jej prawo do szukania wszystkich dostępnych prawem możliwości zmiany wyroku – dodał i zastrzegł, że wciąż trwa okres leczenia ran: - To była brutalna, publiczna egzekucja.
Możliwa kasacja obrony
- Prawdę mówiąc, obrona spodziewała się takiego rozstrzygnięcia, po tym jak zostały oddalone wnioski dowodowe złożone w treści apelacji. Niezależnie od tego obrona skieruje do tutejszego sądu wniosek o sporządzenie i doręczenie pisemnego uzasadnienia wyroku, po czym przystąpimy do analizy zasadności i celowości wniesienia kasacji w niniejszej sprawie – zastrzegł w komentarzu dla mediów adwokat Damian Witt, obrońca Stefana Wilmonta. Dopytywany o przyczyny ewentualnego złagodzenia wyroku wobec swojego klienta stwierdził: - Głównie chodziło o kwestie związane z niepoczytalnością oskarżonego.
Dożywotni wyrok więzienia w I instancji
- Oskarżony śledził przebieg postępowania. Bardzo dokładnie go analizował i sformułował to w ten sposób, że jeżeli będzie to dla niego korzystne to „pójdzie w niepoczytalność”, a jeżeli będzie to korzystne – to będzie poczytalny. To dowodzi, że nie można w jego przypadku mówić o postępującym rozpadzie osobowości, charakterystycznym dla schizofrenii, a kryją się w tym manipulacje charakterystyczne dla osobowości nieprawidłowej – mówiła w ustnym omówieniu motywów nieprawomocnego orzeczenia, 16 marca 2023 roku sędzia Aleksandra Kaczmarek, która powołując się na opinie lekarzy wskazywała, że w przypadku Stefana Wilmonta, nie można mówić o chorobie psychicznej, a co najwyżej zaburzeniach, z których wyniknąć mogła „psychoza reaktywna”. Wobec Stefana Wilmonta zdecydowała się orzec karę dożywotniego więzienia do odbycia w warunkach terapeutycznych z możliwością ubiegania się o warunkowe zwolnienie najwcześniej po 40 latach.
CZYTAJ WIĘCEJ: Wyrok za zabójstwo Pawła Adamowicza. Dożywocie dla Stefana Wilmonta
Rozprawa apelacyjna
Prawomocny wyrok zapadł po apelacji obrony. Jednym z podstawowych argumentów przemawiających za złagodzeniem wyroku, jego uchyleniem i skierowaniem sprawy do ponownego rozpatrzenia przez Sąd Okręgowy w Gdańsku lub uznaniem niepoczytalności po ewentualnym zasięgnięciu dodatkowej opinii ekspertów (co skutkowałoby umorzeniem procesu i skierowaniem Stefana Wilmonta zamiast do więzienia na leczenie w zamkniętej placówce), była domniemana choroba psychiczna oskarżonego.
- Ze względu na dobro całego społeczeństwa, muszę powiedzieć, że naprawdę nie ma warunków, żeby trzymać mnie w więzieniu i to w zasadzie udowodniły służby specjalne ze Stanów Zjednoczonych. Nie ma takich warunków, bo byłem podłączony do specjalnego hełmu na głowie, który wchodzi na wszystkie zmysły – wskazywał na rozprawie apelacyjnej Stefan Wilmont, przekonując, że uznana powinna zostać jego niepoczytalność lub orzeczony jak najniższy wyrok („moim zdaniem powinno być w afekcie 5 lat”).
Prokuratura nie odwoływała się od orzeczenia I instancji. Z kolei pełnomocnicy oskarżycieli posiłkowych – rodziny Adamowiczów, również byli zadowoleni z tamtego wyroku, złożyli jednak zażalenie na jego uzasadnienie.
– Nie zgadzamy się ze stwierdzeniami, że Paweł był przypadkową ofiarą. Morderca wpierw planował zamach w Galerii Bałtyckiej, następnie uznał, że większy rozgłos przyniesie mu zamach na prezydenta Gdańska w czasie finału WOŚP - przekonywał Piotr Adamowicz, brat prezydenta i poseł Koalicji Obywatelskiej. - Nie zgadzamy się z dywagacjami sądu o braku tła politycznego zabójstwa. Zabójca po zadaniu śmiertelnych ciosów wykrzyczał manifest polityczny, z którym mogły się zapoznać tysiące widzów za pośrednictwem TVN-u. Jarosława Kaczyńskiego zabójca widzi w roli dyktatora Polski, we wszystkich wyborach głosował na PiS, a na cześć Zbigniewa Ziobry wypowiadał peany – dodał.
Napisz komentarz
Komentarze