Spotkanie historyków i wojskowych było wydarzeniem bezprecedensowym i do pewnego stopnia zapowiadało zorganizowaną ze znacznie większym rozmachem międzynarodową konferencję, która odbyła się w dniach 8-10 listopada 1997 r. w podwarszawskiej Jachrance. Konferencja ta również poświęcona była tematyce stanu wojennego, a jej uczestnikami byli historycy, politycy i wojskowi z Polski, Rosji i USA. Główną osią tej miejscami burzliwej debaty była dyskusja nad tym, czy decyzja gen. Jaruzelskiego faktycznie miała na celu uchronienie Polski przed inwazją czy jedynie obronę władzy PZPR. Sowieccy marszałkowie przekonywali tam, że ich armia nigdy nie planowała interwencji zbrojnej nad Wisłą, skoro powszechnie znana jest z działań na rzecz pokoju. Poważnie zdaje się traktować te zapewnienia prof. Jan R. Sielezin, autor wstępu.
Wartość prezentowanego dokumentu nie polega na tym, że ujawnione są tam jakieś nieznane dotąd fakty, choć wzmiankowanie o dyskusjach, jakie toczyły się w 1981 r. wśród wyższych oficerów Wojska Polskiego na temat ewentualności stawiania zbrojnego oporu w przypadku sowieckiej interwencji ma posmak pewnej nowości, a raczej sprowadza się do możliwości zapoznania się ze stanem świadomości zarówno samego gen. Jaruzelskiego, jak jego najbliższego otoczenia co do okoliczności, w jakich nastąpiła proklamacja stanu wojennego. To ważne, ponieważ chyba po raz pierwszy mamy możliwość zapoznania się z racjami tych ludzi, swobodnie reprezentującymi swoje poglądy. W przypadku głównego bohatera nocy grudniowej mogła w trakcie dyskusji w WIH odgrywać pewną rolę autocenzura, wynikająca z myślenia o przyszłym miejscu w historii Polski. Można jednak wątpić, aby wpływ generała na opinie historyków na temat przebiegu wydarzeń z końca 1981 r. miał znaczący charakter, nic o tym do dziś nie świadczy.
Czytaj reż: Oczekiwanie od gen. Jaruzelskiego, że w 1981 zbuntuje się jest ahistoryczne i w dużej mierze naiwne
Miłą niespodzianką są kompetentne wypowiedzi oficerów z otoczenia gen. Jaruzelskiego w kwestii prawnych aspektów stanu wojennego i wskazywanie, że na gruncie ówczesnego prawa konstytucyjnego w instytucji stanu wojennego były zawarte w gruncie rzeczy dwie różne instytucje prawne: stan wojenny i stan wyjątkowy - wprost nie wymieniony w Konstytucji PRL – de facto proklamowany 12/13 grudnia 1981 r. Mówił o tym wyraźnie gen. Michał Janiszewski, w przeszłości minister-szef Urzędu Rady Ministrów.
Książkę kończy krótkie Posłowie autorstwa dr. Piotra Brzezińskiego, z którego dowiadujemy się, co na gruncie dostępnych archiwaliów da się obecnie ustalić w sprawie ustanowienia stanu wojennego w kontekście groźby sowieckiej interwencji zbrojnej. Baza źródłowa jest tu dość ograniczona i mocno niekompletna, stąd nasze wnioski nie mogą mieć żadnego waloru niewzruszalnej pewności. Znamiennie brzmią ostatnie słowa książki, że „musimy poprzestać na stwierdzeniu, że na wyciąganie ostatecznych wniosków jest wciąż zbyt wcześnie”. Nic się tu nie zmieniło od prawie 30 lat, skoro w konkluzji ekspertyzy dla sejmowej Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej w odpowiedzi na pytanie o konieczność stanu wojennego prof. Andrzej Paczkowski pisał „Bez szerszego dostępu do źródeł pytanie to pozostaje nierozstrzygalne”. Ze względu na złe stosunki polsko-rosyjskie trudno przewidywać, kiedy będzie inaczej. Stąd lepiej powiedzieć, że się nie wie niż upierać się przy stanowisku, które nie ma dostatecznego uzasadnienia w dokumentach. Bowiem zgodnie z poglądem wyrażonym na konferencji w Jachrance w 1997 r. przez prof. Krystynę Kersten: „Rola historyka nie polega na tym, żeby oskarżać, nie na tym, żeby bronić, nie na tym, żeby sądzić, ale na tym, żeby wiedzieć i zrozumieć”.
Trzeba sobie uświadomić, że rzeczywistość bywa bogatsza niż rozpatrywane przez polityków warianty rozwoju wydarzeń. Jakie przeto mogą mieć znaczenie poglądy formułowane chociażby 10 grudnia 1981 r. przez członków Biura Politycznego KC KPZS, mówiące o możliwości uznania przez ZSRS rządu sformowanego przez NSZZ Solidarność, gdy następuje zupełna zmiana sytuacji, zrodzona z faktu załamania się stanu wojennego w PRL. Wiadomości o dewastowanych gmachach publicznych, płonących czołgach czy zdjęcia zabitych na ulicach polskich miast sprawiłyby, że decyzja o natychmiastowej interwencji zbrojnej stawałaby się dla Kremla „oczywistą oczywistością”. W sowieckiej strefie wpływów pozycja hegemona nie mogła być zagrożona, zresztą jak w każdym Grossraumie, a logistyka wojsk stacjonujących w NRD musiała odbywać się bez przeszkód.
Jasne jest, że w przypadku sowieckiej interwencji zbrojnej możliwy opór Wojska Polskiego na niewiele by się zdał, chociaż w warstwie symbolicznej miałoby to swoje znaczenie. Nie ma bowiem analogii między położeniem PRL u schyłku 1981 r. a sytuacją Ukrainy z 2022 r., gdyż żadna pomoc zachodnia nie wchodziłaby w grę. Kolejne moralne zwycięstwo mogłoby jedynie pogorszyć nasze położenie, czego należało za wszelką cenę uniknąć.
Jasne jest, że w przypadku sowieckiej interwencji zbrojnej możliwy opór Wojska Polskiego na niewiele by się zdał, chociaż w warstwie symbolicznej miałoby to swoje znaczenie. Nie ma bowiem analogii między położeniem PRL u schyłku 1981 r. a sytuacją Ukrainy z 2022 r.
Trzeba sobie uświadomić, że rzeczywistość bywa bogatsza niż rozpatrywane przez polityków warianty rozwoju wydarzeń. Jakie przeto mogą mieć znaczenie poglądy formułowane chociażby 10 grudnia 1981 r. przez członków Biura Politycznego KC KPZS, mówiące o możliwości uznania przez ZSRS rządu sformowanego przez NSZZ Solidarność, gdy następuje zupełna zmiana sytuacji, zrodzona z faktu załamania się stanu wojennego w PRL? Wiadomości o dewastowanych gmachach publicznych, płonących czołgach czy zdjęcia zabitych na ulicach polskich miast sprawiłyby, że decyzja o natychmiastowej interwencji zbrojnej stawałaby się dla Kremla „oczywistą oczywistością”. W sowieckiej strefie wpływów pozycja hegemona nie mogła być zagrożona, zresztą jak w każdym Grossraumie, a logistyka wojsk stacjonujących w NRD musiała odbywać się bez przeszkód.
Jasne jest, że w przypadku sowieckiej interwencji zbrojnej możliwy opór Wojska Polskiego na niewiele by się zdał, chociaż w warstwie symbolicznej miałoby to swoje znaczenie. Nie ma bowiem analogii między położeniem PRL u schyłku 1981 r. a sytuacją Ukrainy z 2022 r., gdyż żadna pomoc zachodnia nie wchodziłaby w grę. Kolejne moralne zwycięstwo mogłoby jedynie pogorszyć nasze położenie, czego należało za wszelką cenę uniknąć.
Napisz komentarz
Komentarze