– Ojciec miał ciężką rękę – mówi 42-letni Marcin (imię zmienione), informatyk z Trójmiasta. – Dostawało się mnie i siostrze, a kiedyś nawet mamie, która próbowała nas bronić. Zakładając rodzinę przysiągłem sobie, że nigdy nie pójdę w ślady ojca. Pewnego dnia jednak przyłożyłem synowi, który zaparł się w przedszkolu, że nie nałoży kurtki. Pamiętam, jak byłem wtedy głodny i zmęczony. Darłem się na niego, młody płakał, przybiegły panie wychowawczynie... Tego samego dnia wieczorem żona powiedziała, że coraz częściej wybucham i zaczynam zachowywać się jak mój ojciec. Zagroziła rozwodem i zaproponowała terapię.
Ostatecznie Marcin zdecydował się na wizytę u terapeuty. Dziś mówi, że tamto postanowienie uratowało jego małżeństwo. – I przyszłość naszego syna – dodaje cicho. – W rodzinie ojca pozwolenie na przemoc wobec bliskich było przekazywane z pokolenia na pokolenie. Ktoś musiał to przerwać.
Trzy telefony w tygodniu
W ubiegłym roku – jak wynika ze statystyk policyjnych – wypełniono w Polsce ponad 61 tys. formularzy Niebieskiej Karty. Oficjalnie przemocą domową zostało dotkniętych 71 631 osób, głownie kobiet i dzieci.
Od czerwca tego roku obowiązują znowelizowane przepisy ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie. Określają one nie tylko zakres pomocy dla poszkodowanych, ale także zajmują się tymi, którzy krzywdzą. Obecnie sprawcy przemocy w rodzinie są mobilizowani do uczestniczenia w programach psychologiczno-terapeutycznych lub korekcyjno-edukacyjnych. Jeśli osoba z postanowieniem sądu, zobowiązującym do uczestnictwa w „programie naprawczym” nie zgłosi się do programu, jest to traktowane jako wykroczenie.
– Ustawa wiele zmieniła, a do realizacji takich programów zostały zobligowane wszystkie gminy – podkreśla Anna Libiszewska, kierowniczka Ośrodka Interwencji Kryzysowej MOPR w Gdańsku. – Oprócz obu tych programów zorganizowaliśmy w Gdańsku – w ramach kampanii „Bądź po dobrej stronie. Chcę być lepsza/y dla bliskich” – dodatkowe wsparcie dla osób mających kłopot z kontrolą zachowań. Niekoniecznie rodzina musi mieć założoną Niebieską Kartę, mogą zgłosić się do nas dobrowolnie wszyscy, którzy czują, że taki problem się u nich pojawia, że nie radzą sobie z emocjami i ocierają się o agresję. Można zadzwonić pod całodobowy telefon 58 511 01 21 lub wysłać e-mail: [email protected], by uzyskać informację o dostępnej w mieście terapii oraz konkretną pomoc.
Wbrew pozorom, nie tylko mężczyźni zgłaszają się do terapeutów, nierzadko kobiety też szukają wsparcia.
Zainteresowanie jest bardzo duże. Nie ma tygodnia, by nie zadzwoniły kolejne dwie, trzy osoby, pytające, czy można skorzystać z terapii i czy są jeszcze wolne miejsca. W odpowiedzi słyszą, że są to programy zakładające ciągłość i każdy, kto potrzebuje. może się na nie zapisać.
– Tylko z programu korekcyjno-edukacyjnego korzysta w Gdańsku około 150 osób rocznie – dodaje Anna Libiszewska. – Z tego około 30 osób z postanowieniem sądowym, a reszta dobrowolnie.
Krzyk z bezsilności
Kto przekracza granice przemocy domowej? W OIK gdańskiego MOPR słyszę, ze czasem – tak jak było w przypadku Marcina – powielane są zachowania wyniesione z domu rodzinnego. Do tego dochodzi wiele dodatkowych czynników – presja czasu, frustracje., niemoc, drożyzna. Agresję mogą też wywoływać problemy zdrowotne, niemoc, przeciążenie pracą, stres. Bywa również, że mobbing ze strony przełożonych lub kolegów i koleżanek , którego doświadczają rodzice w pracy będzie skutkować przemocowymi zachowaniami w domu.
– Z bezsilności ludzie wchodzą w obszar, w którym przestają sobie radzić i wybuchają – tłumaczy kierowniczka Ośrodka Interwencji Kryzysowej. – Bywa, że jest to płacz, zdarza się, niestety także złość i agresja. Najczęściej wobec najbliższych: męża, żony, dzieci, partnera, partnerki, mamy, ojca, teściów. To jest ten krąg.
Wbrew pozorom, nie tylko mężczyźni zgłaszają się do terapeutów, nierzadko kobiety też szukają wsparcia. Wiele osób mówi: – Mam w sobie taką złość! I większość z nich zdaje sobie sprawę, że tą buzującą agresję najbardziej odczuwają nie współpracownicy, szefowie, koledzy czy znajomi, ale rodzina.
Jak wygląda taka terapia?
Anna Libiszewska podkreśla, że wychodzenie z zachowań przemocowych jest procesem, pewnym cyklem, podczas którego uczy się innego sposobu reagowania, spostrzegania, a także świadomości – skąd u każdego z nas biorą się zachowania niepożądane. Trzeba przy tym odbyć określoną liczbę spotkań, wypełnić ankiety mierzalne odpowiednimi narzędziami.
Program korekcyjno-edukacyjny wspiera i uczy, co jest dobre, a co złe. Jego uczestnicy podejmują pracą nad własnymi przekonaniami.
Duże zainteresowanie towarzyszy programowi psychologiczno-terapeutycznemu.
Z przemocą stykamy się nie tylko w rodzinach. Według ostatniego raportu Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę aż 66 proc. uczniów w wieku 11-17 lat doświadczyło przemocy ze strony rówieśników.
– Budujące jest, kiedy osoby biorące udział w programie zgłaszają, że potrzebują wsparcia indywidualnego i konsultacji – twierdzi kierowniczka OIK w Gdańsku. – Oni już wiedzą, że dokonują zmiany, są tym bardzo zainteresowani. Niektórzy wręcz proszą, by pozwolić im przejść cały program od początku. Oczywiście, zgadzamy się na to.
Ważne jest, by osoba mająca problemy z kontrolą zachowań zrozumiała, dlaczego wybuchła, krzyczała, uderzyła. Kiedy pojawił się moment zapalny? W jakim momencie została przekroczona granica spokoju? Czym to jest spowodowane? A kiedy już uda się wskazać moment, w którym nastąpiło przekraczanie granicy, zaczyna się szukać alternatywy – co mogłoby się wydarzyć, by dana osoba postąpiła inaczej?
Za każdym razem jest to bardzo indywidualna praca dobierana do każdej konkretnej osoby – podkreślają terapeuci. Efekty widać. Około 70-80 proc. uczestników programu wychodzi z niego ze stałą zmianą dotychczasowego sposobu postępowania.
– Mogę napisać, że leczycie z przemocy? – pytam w Ośrodku Interwencji Kryzysowej.
– Nie wiem, czy możemy mówić o osobach wyleczonych – prostuje Anna Libiszewska. – Przemoc to nie choroba, tylko dysfunkcja zachowań wobec najbliższych.
A może zacząć od szkoły?
Z przemocą stykamy się nie tylko w rodzinach. Według ostatniego raportu Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę aż 66 proc. uczniów w wieku 11-17 lat doświadczyło przemocy ze strony rówieśników. Prawie połowa była ofiarą przemocy fizycznej. Właśnie gdańskim szkołom jest dedykowany nowy, wprowadzony jesienią tego roku program MOPR „Relacje wolne od przemocy”. W jego ramach organizowane są warsztaty oraz spotkania z uczniami, którzy mają problem z emocjami, agresją.
– Nie spodziewaliśmy się aż tak dużego zainteresowania – twierdzi kierowniczka Ośrodka Interwencji Kryzysowej. – Jesteśmy pod wrażeniem ogromnej świadomości tego problemu wśród dzieci. A to oznacza, że trzeba od najmłodszych lat uczyć, jak radzić sobie z emocjami i agresją. Już teraz wiemy, że zechcemy kontynuować program ten w przyszłym roku.
Napisz komentarz
Komentarze