Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Bolesne dzieciństwo. Dlaczego bijemy i pozwalamy na bicie naszych dzieci?

Przed 26 laty do Konstytucji RP wpisano zakaz stosowania kar cielesnych. Tymczasem tylko w tym roku na Pomorzu policjanci zanotowali 855 przypadków przemocy stosowanej wobec dzieci, a z raportu Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę wynika, że co czwarte dziecko było bite lub kopane przez bliskich, a co drugie – pobite przez inne dzieci.
przemoc, dziecko, kryzys psychiczny

Autor: Canva | Zdjęcie ilustracyjne

Ratujmy nasze dzieci
Przemoc wobec dzieci. Ile przypadków zanotowano na Pomorzu?

Listopad 2023 r. W Michałowicach siedemnastolatek bije o pięć lat młodszego chłopca, wyzywa go, każe mu klękać, całować buty.

Z Chorzowa pochodzi film, na którym niewiele starsi chłopcy znęcają się nad dziewięcio- i dziesięciolatkiem. Duszą, grożą, biją, poniżają.

Wcześniej w Gdyni ginie sześcioletni Olek, zamordowany przez ojca. W Rzeszowie czteromiesięczna Nadia trafia do szpitala z ciężkimi obrażeniami głowy, rąk i nóg. W Lęborku rodzice katują półtoraroczną córeczkę.

W przedszkolu w Kwidzynie opiekunowie zauważają siniaki na ciele pięciolatki. Dziecko od roku miało być bite przez matkę i ojczyma.

PRZECZYTAJ TEŻ: Ratujmy nasze dzieci. Dołączcie do naszej akcji społecznej!

To tylko najbardziej nagłośnione w ostatnich miesiącach przypadki. A jaka jest skala przemocy wobec dzieci, potwierdzona przez oficjalne zgłoszenia? Z informacji przekazanych przez Komendę Wojewódzką Policji w Gdańsku wynika, że:

  • od 1 stycznia 2023 roku do 31 października 2023 r. funkcjonariusze policji na terenie województwa pomorskiego odnotowali 855 przypadków stosowania przemocy domowej (fizycznej, psychicznej, seksualnej) wobec osób małoletnich.
  • Wśród poszkodowanych są 432 dziewczęta oraz 423 chłopców.

Oficjalne dane porażają, ale i tak stowarzyszenia oraz fundacje pomagające dzieciom alarmują, że jest to jedynie wierzchołek góry lodowej. Bo prawdziwe dramaty dzieją się w czterech ścianach domów, w drodze ze szkoły lub za osiedlowym śmietnikiem.

„Diagnoza przemocy wobec dzieci w Polsce”. Niepokojące wnioski z edycji 2023

Co pięć lat Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę publikuje raport „Diagnoza przemocy wobec dzieci w Polsce”. Badania przeprowadza się wśród nastolatków między 11. a 17. rokiem życia. Pod koniec października poznaliśmy wyniki najnowszych badań z 2023 r.

  • Okazuje się, że większość dzieci (79 proc.)  choć raz doświadczyła w swoim życiu przemocy lub zaniedbania. W tym  dwie trzecie respondentów (66 proc.) doznało przemocy ze strony rówieśników.
  • Bardziej narażone na przemoc rówieśniczą są dzieci w miastach (70 proc.) niż w rejonach wiejskich.
PRZECZYTAJ TEŻ: Widzę, że jesteś smutny. Chcesz, przyniosę ci kredki? Jak sztuka może zapobiegać depresji

Niepokojące wnioski przynosi porównanie obecnego raportu z badaniami przeprowadzonymi w 2013 r.

  • Odsetek dzieci doświadczających przemocy fizycznej wzrósł z 41 do 48 proc.,
  • zaś nękanie psychiczne obejmuje już 43 proc. (dekadę wcześniej 28 proc.) nastolatków.
  • O długotrwałym prześladowaniu (czyli znęcaniu się) mówi dziś 18 proc. uczniów, w 2013 r. ten problem zgłaszało co dziesiąte dziecko. Przy czym u ponad jednej czwartej nastolatków (w tym co trzeciej zaatakowanej dziewczynki) po pobiciu pozostały ślady – siniaki, skaleczenia lub nawet złamania!
  • Wśród bijących, znęcających się psychicznie i fizycznie sprawców przeważali koledzy i koleżanki (trzy czwarte prześladowców uczęszcza do tej samej szkoły, co ofiara). Kolejne miejsce – prawie co drugi przypadek – w tej ponurej statystyce zajmują brat, siostra, rodzeństwo przyrodnie.

Nękanie w szkole, choć ma naprawdę długą tradycję, nasila się z roku na rok. Dotyka już 9-11-letnich dzieci, doprowadza do prób samobójczych. W ubiegłym roku echem w całej Polsce odbiła się śmierć 16-latka z Wielkopolski, który nie mógł znieść prześladowań ze strony rówieśników. Teoretycznie szkoły mają narzędzia, by powstrzymać agresorów, a współpraca z rodzicami może zablokować ataki w sieci lub realnym świecie. To jednak tylko teoria, i bardzo często dzieci zostają sam na sam ze swoimi oprawcami.

– Porównując wyniki poprzednich edycji badania w latach 2018 i 2013, można zaobserwować wzrost skali doświadczania różnych form przemocy rówieśniczej, w szczególności wzrost przemocy psychicznej – czytamy w „Diagnozie”.

PRZECZYTAJ TEŻ: Akcja społeczna „Zawsze Pomorze”. Ratujmy nasze dzieci – walczymy o pomoc psychiatryczną dla najmłodszych
przemoc, dziecko

Przemoc wobec dzieci. Kto bije najczęściej?

Co trzeci nastolatek przyznał w badaniu zleconym przez Fundację Dajemy Dzieciom Siłę, że doświadczył  przemocy (zarówno fizycznej, jak i psychicznej) ze strony bliskich dorosłych. Częściej (36 proc.) ofiarami były dziewczynki.

Prawie co czwarte dziecko było bite, kopane lub regularnie karane biciem. Wobec 15 proc. nastolatków użyto pasa, kija lub... noża. Ślady (ból, siniaki, skaleczenie, złamanie) wystąpiły u co trzeciego pobitego dziecka. Najczęściej sprawcą bicia lub kopania był ojciec (35 proc.), ale tatusiom z „ciężką ręką” nie ustępowały także mamusie (31proc.).

Dzieje się tak, mimo że w 1997 r. do Konstytucji RP został wpisany zakaz stosowania kar cielesnych, a dodatkowo w 2010 r. do kodeksu rodzinnego i opiekuńczego wprowadzono osobny zakaz stosowania kar cielesnych wobec dzieci. Działa też system pozwalający na zgłaszanie przypadków przemocy domowej.

– Od lutego 2020 r. w Komendzie Głównej Policji funkcjonuje Policyjny Telefon Zaufania dla Osób Dotkniętych Przemocą w Rodzinie: 800 120 226 – przypomina mł. asp. Łukasz Kirkuć z Zespołu Prasowego KWP w Gdańsku. – Obsługiwany jest przez funkcjonariuszy policji w dni robocze od godziny 9.30 do godziny 15.30. Ponadto w placówkach oświatowych i miejscach gromadzenia się osób małoletnich przekazywane są – w ramach projektu „Power On – Podniesienie Kompetencji Policji w Zakresie Wsparcia Ofiar Przestępstw” – ulotki i plakaty zawierające informacje o dostępnych instytucjach pomocowych, w przypadku wystąpienia sytuacji kryzysowej, doświadczania przemocy domowej lub przestępstwa.

PRZECZYTAJ TEŻ: Lepsza przyszłość. Specjalna platforma pomoże dzieciom w kryzysie

W sierpniu tego roku, po śmierci skatowanego przez ojczyma 8-letniego Kamilka z Częstochowy, znowelizowano kodeks rodzinny i opiekuńczy. Maltretowany Kamil kilkakrotnie uciekał z domu, jednak ani nauczyciele, ani pracownicy socjalni nie udzielili dziecku pomocy.

Nowelizacja wprowadziła m.in. ustawowy obowiązek raportowania przypadków wiążących się z krzywdzeniem dzieci ze skutkiem śmiertelnym lub zakończonych ciężkimi uszkodzeniami ciała, szkolenie sędziów rodzinnych, uregulowała też kwestie wysłuchania dziecka.

– Nie ma jeszcze efektów tej ustawy – mówi Krzysztof Sarzała, twórca Centrum Interwencji Kryzysowej w Gdańsku, obecnie koordynator w Fundacji Ukryte Skrzydła. – Niektóre jej przepisy wejdą w życie dopiero w 2024 r.

Klapsy jako metoda wychowawcza

Osobno zapytano o klapsy. Okazuje się, że jako metodę wychowawczą zastosowano je u 41 proc. dzieci. I, co istotne w całym badaniu, tu też częściej (czyżby łatwiej?) bije się dziewczynki niż chłopców.

Obecnie wymierzenie klapsa stanowi przestępstwo naruszenia nietykalności z art. 217 par. 1 kodeksu karnego i jest zagrożone karą grzywny, ograniczenia wolności lub roku pozbawienia wolności.

Dlaczego więc w wielu polskich domach nikt nie przejmuje się potencjalnymi karami, a prawo pozostaje tylko na papierze? Krzysztof Sarzała przypomina, że kiedy toczyła się batalia nad stosowaniem tego zapisu w prawie polskim, zakusy penalizacji szły jeszcze dalej. Postulowano m.in. wprowadzenie zakazu stosowania przemocy psychicznej wobec dzieci.

– Byłoby to rozsądne – uważa terapeuta. – Wzbudziło to jednak wielkie kontrowersje polityków, był ogromny opór. Argumentowano, że gdyby takie przepisy wprowadzono, trzeba by było ukarać połowę społeczeństwa polskiego. Ostatecznie z całościowej regulacji, mającej chronić dzieci w sposób bezwzględny, pozostał tylko zapis o klapsach.

PRZECZYTAJ TEŻ: Problemy psychiatrii dziecięcej. „To beczka prochu, która wybuchnie”

Choć nadal nie słyszymy, by jakikolwiek rodzic został ukarany za klapsa, to coś zaczęło zmieniać się w naszej świadomości. Z ubiegłorocznych badań FDDS wynika, że:

  • w 2010 r. tylko 34 proc. społeczeństwa sprzeciwiało się karaniu fizycznemu dzieci, a w 2022 r. niechęć do „wychowywania rózgą” zadeklarowało już 59 proc. ankietowanych.
  • Nadal jednak 37 proc. dorosłych w Polsce uważa, że rodzic ma prawo uderzyć dziecko za karę,
  • a 39 proc. rodziców przyznało, że zdarzyło im się stosować kary cielesne wobec swojego dziecka.

Pozytywne – choć dalekie od oczekiwań – trendy zauważają także autorzy tegorocznej „Diagnozy przemocy wobec dzieci”.

  • Jeszcze w 2018 r. o biciu w domach mówiło 34 proc. nastolatków, dziś doświadcza przemocy fizycznej „tylko” 24 proc. dzieci.
PRZECZYTAJ TEŻ: Akcja „Ratujmy nasze dzieci”. Cierpimy na chroniczny niedobór piękna

Twórca gdańskiego CiK sugeruje, by od patologicznych przypadków oddzielić codzienną rzeczywistość polskich domów.

– Psychopaci to margines marginesów – mówi Krzysztof Sarzała. – Prowadzę szkolenia dla pracowników socjalnych i policjantów, czyli profesjonalistów z pierwszej linii frontu. Mają do czynienia z interwencjami domowymi. A oni nie rejestrują powszechnego bicia dzieci. Są jednak ludzie, dla których klaps pozostaje archaiczną metodą wychowawczą. Nie kontrolują swoich zachowań, wpadają w furię. Potem tego żałują. Nie jest to celowe działanie.

PRZECZYTAJ TEŻ: Dzieci i młodzież nie nadążają za tym zwariowanym światem
przemoc, dziecko

Krzysztof Sarzała spotyka się w gabinecie z „przeciętnymi Kowalskimi”, którzy poświęcają  tyle uwagi dzieciom, ile mogą. To oni mówią terapeucie:

– Żałuję, nie zapanowałam nad sobą. Stało się tak po wielu godzinach pracy w domu, w którym krzątają się małe dzieci. Jestem sama, mąż wyjechał i wieczorem wybucham. Potrafię trzepnąć dziecko, a potem wiele godzin leżę w nocy i ryczę. Wiem, że źle zrobiłam.

PRZECZYTAJ TEŻ: Kiedy dziecko choruje, cała rodzina potrzebuje wsparcia. „Ratujmy nasze dzieci”

– I to jest średnia statystyczna – uważa twórca CIK. – Nie wsadzałbym tych ludzi do więzień. Trzeba im pomóc. W Polsce nadal brakuje opieki wytchnieniowej dla rodziców. Niedostępne są  miejsca socjoterapeutyczne, dające  tzw. „miękką pomoc”. Dzieci bawią się pod okiem moderatora, a rodzice rozmawiają z innymi rodzicami, nabierają pewności, że to, co robią, robią dobrze, lub uczą się od siebie, jak unikać niebezpieczeństw.

Kiedy jednak rodzice pytają, gdzie mogą pójść z dzieckiem, rozkładam ręce. Brak otwartych miejsc, zrodzonych z  francuskiej idei Zielonych Domów. Nie szkół, placówek terapeutycznych, ale klubów dla rodziców, gdzie można złapać wytchnienie, równocześnie uzyskując podpowiedź, jak sobie poradzić z wyzwaniem rodzicielstwa.

Krzysztof Sarzała / twórca Centrum Interwencji Kryzysowej w Gdańsku, koordynator w Fundacji Ukryte Skrzydła

Przemoc wobec dzieci zaczyna się od dorosłych?

Krzywdzenie dzieci niesie za sobą długofalowe skutki. Część ofiar przemocy dorasta w przeświadczeniu, że tylko siłą można rozwiązać problemy. U wielu pojawiają się zachowania autoagresywne. Według raportu:

  • ryzyko samookaleczania się jest czterokrotnie wyższe wśród nastolatków, które doświadczyły przemocy rówieśniczej.
  • Próby samobójcze podejmowane są trzy razy częściej przez młode osoby, które doświadczyły przemocy ze strony bliskich dorosłych.
PRZECZYTAJ TEŻ: Akcja „Ratujmy nasze dzieci”. Tak naprawdę nie mamy już czasu

Dr Mariusz Kaszubowski, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Psychiatrycznego w Gdańsku, pytany, czy zjawisko przemocy wobec dzieci i młodzieży wpływa na przeciążenie szpitali psychiatrycznych, odpowiada, że na obłożenie łóżek szpitalnych przekłada się wiele czynników, w tym także te związane z przemocą.

– Jest to nie tylko przemoc fizyczna, ale także psychiczna, seksualna czy nawet ekonomiczna – podkreśla dyrektor szpitala na Srebrzysku. – Rośnie zjawisko mobbingu w środowisku rówieśniczym i domowym.

Obecny trend rosnącej liczby kryzysów psychicznych wśród młodego pokolenia jest związany także z czynnikami stresogennymi w środowisku ludzi dorosłych. Od wielu lat obserwujemy coraz więcej przypadków zaburzeń oraz uzależnień mieszanych u osób dorosłych. Taki człowiek oddziałuje negatywnie na swoje otoczenie, gdyż jest on często czyimś: mężem, żoną, synem, córką, rodzicem, sąsiadem czy pracownikiem.

dr Mariusz Kaszubowski / dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Psychiatrycznego w Gdańsku

Diagnozę już mamy. Teraz czas na powszechną terapię.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama