Po nadejściu wakacji mniej dzieci trafia do szpitala psychiatrycznego?
Zaburzenia psychiczne nie znikną same z siebie, nawet w porze roku, która kojarzy się z wakacjami, wesołością, większym luzem. Pracuję na oddziale, gdzie leczą się dzieci do 15. roku życia. Widzimy, że liczba przyjęć nieco spadła wraz z końcem roku szkolnego, nie jest to jednak spadek znaczący.
Co na ten spadek wpłynęło?
Koniec roku szkolnego. Dzieci same mówią, że szkoła jest jednym ze źródeł tego, co przeżywają. To nieporozumienia szkolne, niezrozumienie ze strony rówieśników. Albo napięcie związane z trudnościami z przyswojeniem wiedzy, brak wsparcia ze strony nauczycieli, stresujący rodzice, skupieni bardziej na tym, by dzieci miały dobre stopnie, niż na ogólnym dobrostanie dziecka. Do tego dochodzą problemy w środowisku domowym i rówieśniczym. I w trakcie wakacji ten jeden element – szkoła – nam odpada.
Uważam, że okres wakacyjny jest bardzo potrzebny dla dzieci z problemami psychicznymi, bo mają wtedy o jeden czynnik stresujący (czyli obowiązkową edukację) mniej. Jednak problemy nadal są – depresyjne, lękowe, z agresją, z używaniem substancji psychoaktywnych.
Może lato to dobry czas dla rodziców, by poważniej pochylić się nad tymi problemami dzieci?
Dla rodziców w mniejszym lub większym stopniu wyczulonych na dobrostan swojego dziecka okres urlopowo-wakacyjny jest rzeczywiście odpowiednią porą na takie działania. Ponadto w ciągu pozostałych miesięcy dzieci spędzają mało czasu z rodzicami. Wakacje pozwalają na wzajemne zbliżenie, wyjazdy, na pogłębienie więzi i zrozumienie syna czy córki.
Jednak nie każdy rodzic jest uważny na potrzeby dziecka. W niektórych domach wsparcie jest niewielkie lub go całkiem nie ma. I taki rodzic raczej pomyśli, że dziecku pomoże bardziej wysłanie na obóz niż poświęcona mu uwaga. Zaburzenia psychiczne są bardzo złożone i mam wrażenie, że jeśli w czasie roku szkolnego rodzice bagatelizują je u dziecka, to w wakacje nie będą postępować inaczej.
To smutne, co pani mówi.
Niestety, niektórzy rodzice twierdzą, że nie potrzebują żadnej pomocy. Uważają, że skoro dziecko jest chore, to my powinniśmy coś z tym dzieckiem zrobić. Tymczasem z naszego punktu widzenia nie leczy się samego dziecka. Na etiologię zaburzeń psychicznych składa się dużo czynników: biologiczne, genetyczne, środowiskowe, w tym uwarunkowania rodzinne. Patrząc na dziecko widzimy cały kontekst rodzinny,ono nasiąka środowiskiem i jego zachowania z niego wynikają. Jest to podejście systemowe. W przypadku choroby psychicznej dziecka cała rodzina potrzebuje wsparcia.
Dlaczego?
Często choroba dziecka oznacza, że w rodzinie jest coś nie tak. Czasem rodzice są niewydolni w swoim rodzicielstwie, powtarzają jakieś schematy. Cała trudność kumuluje się w dziecku, które jest najsłabszym ogniwem.
Jak wygląda to wsparcie?
Przeprowadzamy konsultacje rodzinne, by sprawdzić, co się w tych rodzinach dzieje, jakie są tam narracje dotyczące chorowania dziecka i całego systemu rodzinnego. Bardzo często konsultacja kończy się skierowaniem na terapię rodzinną. W wielu rodzinach jest bowiem tak, że dziecko uda się nam podleczyć, ale po powrocie do domu może okazać się, że system rodzinny podtrzymuje objawy choroby. I nierzadko nasz mały pacjent po powrocie do domu i zetknięciu się z niesprzyjającym środowiskiem, wraca do nas z kolejnym załamaniem. Na oddziale działa dobrze, poza nim nie potrafi już tak funkcjonować.
PRZECZYTAJ TEŻ: Akcja „Ratujmy nasze dzieci”. Tak naprawdę nie mamy już czasu
Gdzie można skorzystać z terapii rodzinnej?
Na przykład, w miarę sensownych terminach, w naszej Poradni Psychologiczno-Terapeutycznej na Srebrzysku. Jeśli rodziców na to stać, mogą skorzystać z prywatnego terapeuty rodzinnego. Są też centra pomocy psychiatrycznej w Trójmieście, a niektóre poradnie psychologiczne powinny oferować terapię rodzinną w ramach NFZ. W miarę dobre terminy są też w poradni przy szpitalu Św. Wincentego a Paulo w Gdyni. Zachęcam także rodziców, by weszli na stronę portalu Gdynia Wspiera. Strona ta pokazuje też ośrodki referencyjne, by zyskać pomoc.
Pytanie, czy rodzice w ogóle mają zamiar poddać się terapii?Z tym bywa kłopot. W czasie konsultacji, wiedząc o poważniejszych problemach, związanych np. z przemocą, zadajemy pytanie, dlaczego dziecko choruje. W odpowiedzi słyszymy, że wszystkiemu winna jest szkoła, lub syn czy córka mają za mało obowiązków w domu. Rodzic albo wypiera prawdziwy powód hospitalizacji dziecka, albo jest w tak słabej relacji z dzieckiem, że go zwyczajnie nie zna. Zamiast zapytać „jak się czujesz”, mówią, że znów przyniosło do domu trójkę, a Kasia miała czwórkę.
Abstrahując już od dzieci z zaburzeniami psychicznymi, często rodzice zwyczajnie nie wiedzą, jak być rodzicami. A zwłaszcza już rodzicami nastolatka, poszukującego swojej tożsamości, w normatywnym kryzysie dorastania. Nie mając tej niezbędnej wiedzy powodują u nastolatka kolejną nieadekwatną kaskadę zachowań.
Abstrahując już od dzieci z zaburzeniami psychicznymi, często rodzice zwyczajnie nie wiedzą, jak być rodzicami. A zwłaszcza już rodzicami nastolatka, poszukującego swojej tożsamości, w normatywnym kryzysie dorastania. Nie mając tej niezbędnej wiedzy powodują u nastolatka kolejną nieadekwatną kaskadę zachowań.
Przydałaby się, niezależnie od wakacji, szkoła dla rodziców.
To dobry pomysł. Niektórzy rodzice z takiej szkoły korzystają i są z tego bardzo zadowoleni. Matki i ojcowie pochodzą z rodzin, w których w określony sposób się funkcjonowało, komunikowało, przekazywało schematy zachowania. I często potem stają się rodzicem na zasadzie negacji tego, co działo się w domu („mój tata pił alkohol, ja nie będę”) albo pójściem w ten sam schemat. Tymczasem biorąc pod uwagę to, co jest korzystne dla mojego rodzicielstwa i odsuwając to, co niedobre, możemy skonstruować świadome bycie rodzicem.
Napisz komentarz
Komentarze