Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Akcja społeczna „Zawsze Pomorze”. Ratujmy nasze dzieci – walczymy [nl] o pomoc psychiatryczną dla najmłodszych

W cieniu najpierw pandemii, a teraz także wojny w Ukrainie, rozgrywa się dramat. Co trzeci dzień umiera w Polsce śmiercią samobójczą jedno dziecko. Codziennie co najmniej czworo próbuje odebrać sobie życie. Odpowiadamy za to my – dorośli. Przez zaniechanie, oszczędność, obojętność. Odkładanie spraw na później, gdy to „później” może nigdy nie nadejść. Dlatego ruszamy do walki o pomoc psychiatryczną dla najmłodszych. Po to, by uratować nasze dzieci.
Akcja społeczna „Zawsze Pomorze”. Ratujmy nasze dzieci – walczymy [nl] o pomoc psychiatryczną dla najmłodszych
(fot. Karol Makurat | Zawsze Pomorze)

Sytuacja psychiatrii dziecięcej jest dramatyczna. Od lat alarmują o tym lekarze, wskazujący na skutki braku dbałości o młode pokolenie Polaków. Jak przypomina dr Izabela Łucka, pomorski  konsultant wojewódzki w dziedzinie psychiatrii dziecięcej, psychiatrzy dziecięcy od co najmniej 20 lat ślą apele do władz. A kolejne, kompleksowe reformy wprowadzane przez resort zdrowia padają lub rozmywają się na drobne, rozbijając się o niedostateczne finansowanie.

Do tego czas pandemii dodatkowo spotęgował ciężkie stany lękowe, depresje i próby samobójcze u młodego pokolenia.

– Sytuacja komplikowana jest covidem, co, niestety, zaczynamy obserwować w praktykach ambulatoryjnych, a także na izbach przyjęć szpitali – mówi dr Maciej Dziurkowski, psychiatra ze Szpitala Dla Nerwowo i Psychicznie Chorych Kocborowo w Starogardzie Gdańskim.

Występują też wątki związane z aktualną sytuacją – strachu przed wojną, niepewnością o los rodziców, swój. Te wszystkie tematy prędzej, czy później pojawiają się w świecie dzieci. Widać to w ich: tematach zabaw, rysunkach, opowieściach, lękach, bezsenności.

dr Maciej Dziurkowski / psychiatra ze Szpitala Dla Nerwowo i Psychicznie Chorych Kocborowo w Starogardzie Gdańskim

Jak niechciane przesyłki

Od początku stycznia do końca listopada 2021 roku 1339 nastolatków próbowało odebrać sobie życie. Na Pomorzu – według policji:

  • w ubiegłym roku wskutek prób samobójczych śmierć poniosło 187 dziewczynek i 73 chłopców między 13. a 18. rokiem życia,
  • liczba dzieci biorących leki na depresję wzrosła o niemal 900 proc.

Media rzadko donoszą o samobójstwach dzieci. Chyba że, jak to było w przypadku 15-latka z Gdyni, który pod koniec stycznia tego roku wyszedł z domu bez telefonu i dokumentów, poprzedzało je zaginięcie młodego człowieka. Ciało Tymona odnaleziono dopiero po trzech tygodniach.

Dzieci umierają po cichu. Często w swoich pokojach, po odczekaniu, aż dorośli wyjdą z domów. Niektóre sygnalizują wcześniej, że potrzebują pomocy. Coś powiedzą koledze lub koleżance, krzykną w kłótni rodzicom. Problem narasta, ale dorośli, nawet jeśli chcą pomóc, nie mogą tego zrobić. Odbijają się od niewydolnego systemu, który nierzadko tylko teoretycznie oferuje wsparcie, gdy pojawiają się pierwsze sygnały wskazujące na zaburzenia depresyjne.

Ostatnim ratunkiem jest szpital psychiatryczny z przepełnionymi do granic możliwości oddziałami dziecięco-młodzieżowymi, które przyjmują jedynie pacjentów w stanie bezpośredniego zagrożenia życia.

– Praktycznie od dawna sytuacja nie zmienia się – mówi Anna Czarnowska, rzeczniczka Wojewódzkiego Szpitala Psychiatrycznego w Gdańsku.

Na liczącym 46 miejsc oddziale dziecięco-młodzieżowym leczonych jest obecnie 50 pacjentów, czyli czterech ponad stan. Przyjęcie kolejnych osób jest zależne od wypisów. Kiedy jedna zostaje wypisana, druga przychodzi na jej miejsce.

Anna Czarnowska / rzeczniczka Wojewódzkiego Szpitala Psychiatrycznego w Gdańsku

– Niestety, pozostałe dzieci  musimy odsyłać, chociażby do Starogardu lub Chojnic. Jednak i tam niebywale trudne jest znalezienie wolnych miejsc – dodaje rzeczniczka Wojewódzkiego Szpitala Psychiatrycznego w Gdańsku.

Wymagające natychmiastowej pomocy dzieci krążą nierzadko po całym kraju. Jak kłopotliwe przesyłki, które chcą nam wcisnąć natrętni kurierzy. Lekarze pytają:

– Dlaczego w każdym mieście powiatowym nie ma psychiatrycznego oddziału szpitalnego dla dzieci i młodzieży? Czy wręcz detoksykacyjnego, bo w tej grupie wiekowej ogromnym problemem są narkotyki?

– Sytuacja, mimo szumnych zapowiedzi i planów rozwoju psychiatrii dzieci i młodzieży, nie zmienia się od lat i jest w dalszym ciągu dramatyczna – potwierdza dr Maciej Dziurkowski. – Kolejki na NFZ do lekarzy i psychologów w poradniach, jak były, tak i są kilkumiesięczne. Oczekiwanie na oddziałach psychiatrii dziecięcej i młodzieżowej trwa co najmniej kilka tygodni. W stanach nagłych dzieci i młodzież przyjmowane są, za zgodą rodziców, na oddziały dla dorosłych. Nie jest to dobrym pomysłem, ale, niestety, jedynym ratunkiem.

Ludzie i pieniądze

W całym kraju łącznie pracuje niewiele ponad 450 specjalistów zajmujących się psychiatrią dziecięcą. Zdaniem neuropsychologa i antropologa Franciszka Małeckiego-Trzaskosia z Instytutu Badań i Analiz Działalności Jednostek Samorządu Terytorialnego, najwcześniej za dziesięć lat uda się zwiększyć liczbę lekarzy.

– Z danych Naczelnej Izby Lekarskiej wynika, że w 2028 roku już 98 psychiatrów dzieci i młodzieży w Polsce przekroczy 70. rok życia – mówi Franciszek Małecki-Trzaskoś. – Oznacza to, że rocznie ubywać będzie 16 specjalistów. Optymistyczne jest, że specjalizację w tej dziedzinie ma skończyć w przeciągu najbliższych sześciu lat średnio 24 lekarzy rocznie. Mamy przed sobą wolne i mozolne odbudowywanie kadry.

– Jeśli nie mamy wystarczającej liczby psychiatrów i psychologów, pielęgniarek, to system jest niewydolny – podkreśla dr Dziurkowski. – O tym alarmowaliśmy już kilkadziesiąt lat temu. Nikt nie słucha. Zawsze są jakieś ważniejsze tematy. A psychiatria była i jest traktowana po macoszemu.

Zapewne udałoby się szybciej odbudować kadrę, gdyby nie pieniądze, a raczej ich brak. Psychiatra dziecięcy nie ma szans na zarobki takie, jak chirurg, anestezjolog, kardiolog, czy ginekolog. Niestety, w Polsce na wydatki związane z psychiatrią NFZ przeznacza zaledwie 3,04 proc. swojego budżetu. Dlatego należy jak najszybciej zwiększyć dofinansowanie psychiatrii.

Zwłaszcza że wydatki będą jeszcze większe. Z 1,2 mln uchodźców, którzy już przybyli do nas z Ukrainy, prawie połowę stanowią dzieci.

Dla nich okrucieństwa wojny są nadal realną rzeczywistością, nie dochodzi do nich, że po przekroczeniu granicy realne niebezpieczeństwo się już zakończyło. Obserwujemy u nich początkowe objawy stresu pourazowego. To wszystko dopiero przed nami.

psychiatrzy

I dodają:

– Jeśli nie nastąpi gwałtowne zwiększenie inwestycji w tym kierunku ze strony samorządów i władz centralnych, sytuacja naprawdę stanie się jeszcze bardziej poważna.

Dlatego nie możemy dłużej czekać.

Co można zrobić?

Takie pytanie zamierzamy postawić nie tylko lekarzom i psychologom, ale także ekspertom i decydentom – od wojewody, przez marszałka, po prezydentów, wójtów, burmistrzów.

Zaprosimy do dyskusji osoby prowadzące placówki typu: Centra Interwencji Kryzysowej,

  • FOSA w Gdańsku itp.,
  • przedstawicieli fundacji typu Dajemy Dzieciom Siłę.

Porozmawiamy z kuratorium i dyrektorami szkół – w jaki sposób włączyć nauczycieli (nie tylko psychologów szkolnych, ale także matematyków, historyków, wuefistów itd.) w krąg pomocy dzieciom w potrzebie. Oraz, jak stworzyć sieć pomocy rówieśniczej.

Opublikujemy listę organizacji pozarządowych z Pomorza, które realizują ciekawe projekty dla młodzieży, np. prowadzą świetlice oferujące:

  • warsztaty rozwojowe,
  • zajęcia rekreacyjne,
  • darmowe, indywidualne i grupowe konsultacje z psychologami i psychoterapeutami, w tym także zapobiegającymi depresji przez zajęcia plastyczne („art-terapia”).

Poprosimy o zgłaszanie się osób, instytucji i organizacji, które na poziome samorządowym próbują radzić sobie z problemem.

Sprawdzimy, czy sport może być sposobem na zapobieganie tego typu problemom.

PRZECZYTAJ TEŻ: Ratujmy nasze dzieci. Dołączcie do naszej akcji społecznej!

Nie odpuścimy oczywiście politykom. Zadamy pytania pomorskim parlamentarzystom – co mają zamiar i mogą zrobić, by nie zabiło się kolejne dziecko? Czy i jaki mają wpływ na decyzje rządu w tej sprawie?

Pamiętamy, że istotnym i często pierwszym ogniwem w walce z depresją dziecka są rodzice. Przygotujemy „mapę drogową” dla rodzin: gdzie mogą zwrócić się, gdy zachowanie dziecka wzbudza niepokój?

Poprosimy rodziców o wskazanie „białych plam” na tej mapie.

Do każdego tekstu dołączymy listę telefonów i miejsc, gdzie można znaleźć pomoc.

Zdajemy sobie sprawę, że w tej dramatycznej sytuacji należy podjąć działania wielotorowe. Oprócz walki o dofinansowanie oraz podniesienie dostępności świadczeń poprzez utworzenie całodobowych punktów konsultacji i opieki na Pomorzu, oraz stworzenie dodatkowych poradni diagnostycznych, placówek ambulatoryjnych i środowiskowych w naszym województwie, uznaliśmy, że trzeba – we współpracy z samorządami, organizacjami pozarządowymi i szkołami – wspierać pracę u podstaw. Będziemy szukać dobrych rozwiązań i je promować.

– Sensownym wydaje się kierunek skandynawski – uważa dr Izabela Łucka. – Uznający problemy jako coś do rozwiązania razem z osobą w kryzysie, w oparciu o lokalne zasoby, mogące pomagać w obszarze, z którym dana osoba sobie nie radzi. Równocześnie przywołujące ją do czynnego, zaangażowanego udziału własnego. I nie ma to być tylko rozdawnictwo finansowe.

Bo obecna sytuacja psychiatrii dziecięcej nie jest tylko kłopotem dla lekarzy, dyrektorów szpitali, czy zmagających się z depresją dziecka rodziców.

Jest to problem całego społeczeństwa, którego obowiązkiem jest pomoc najsłabszym jego obywatelom. Musimy wszyscy go rozwiązać.



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama