Czy istnieje życie po życiu?
Zadaje pani bardzo trudne pytanie.
To może inaczej - dlaczego większość tych, którzy przeszli śmierć kliniczną, opisuje podobnie swoje doznania? Widzieli świetlisty tunel, odczuwali błogość, wielu spotykało nieżyjące, bliskie osoby...
Mózg, jako zintegrowana część organizmu, składająca się z dziesięciu miliardów komórek, pracuje jeszcze jakiś cały czas mimo śmierci. Już Antoine Lavoisier, wybitny francuski chemik i fizyk, stracony na gilotynie podczas rewolucji francuskiej, postanowił poddać się podczas egzekucji ostatniemu eksperymentowi. Umówił się z asystentem, że po ścięciu głowy będzie do niego mrugał. I mrugnął 24 razy po odcięciu głowy, zanim umarł. Można więc powiedzieć, że na granicy między życiem a śmiercią świadomość przetrwała i mimo braku oznak życia mózg jeszcze funkcjonuje. Istnieje też ostatni sygnał mózgu łączący życie i śmierć, nazywamy "falą śmierci".
Czym jest "fala śmierci"?
Jest to określenie wprowadzone przez Holendrów z Uniwersytetu Nijmegen, którzy dowiedli, że nawet kilkadziesiąt sekund po dekapitacji występowała świadomość u szczurów. I właśnie ostatnim sygnałem świadczącym o działalności mózgu była dziesięciosekundowa fala impulsu nerwowego. Osoby, które przeżyły śmierć kliniczną zapamiętują doświadczenia związane z tym okresem aktywności mózgu. Dlaczego takie same? Trudno jeszcze na to odpowiedzieć.
Nie da się jednak ukryć, że wspomniane relacje dają nam nadzieję na istnienie życia po życiu. Horacy pisał "non omnis moriar", czyli nie wszystek umrę... Pomaga w tym także wiara.
Jako naukowiec również staję przed wyzwaniem i próbą odpowiedzenia sobie na pytanie o istnienie duszy. Dawniej definicja śmierci wiązała się z ustaniem akcji serca, natomiast nikt nie pamiętał o mózgu. Starożytni Grecy tłumaczyli to mitem, w którym przepływa się przez Styks na drugą stronę bez możliwości powrotu. Dane to było jedynie Eurydyce, ale zostało zaprzepaszczone przez ukochanego Orfeusza, który nie przestrzegał reguł i odwrócił się, by spojrzeć na twarz żony przed wyjściem z podziemi. Nasze badania EEG, sprawdzające czy mózg funkcjonuje po śmierci, wskazują, że jego aktywność ustaje, ale pojawiają się ruchy z pogranicza różnych poziomów mózgowych. To wszystko jest niełatwe do przewidzenia. Trudno sobie wyobrazić, by człowiek był jedynie istotą stworzoną na podobieństwo maszyny, na przykład podobnej do samochodu, bez powołania boskiego. Przy czym struktura człowieka jest tak skomplikowana i fascynująca, że praktycznie cały czas odkrywamy coś nowego.
Czy wiadomo już, dlaczego u części pacjentów doświadczonych śmiercią kliniczną, pojawia się uczucie oderwania od ciała i unoszenia się nad nim?
Śmierci nie należy traktować jako jednego, krótkiego, jednopunktowego wydarzenia. Jest to proces, który trwa od kilku sekund do kilku minut. W tym czasie są „odpalane" różne grupy neuronów, ich wzajemne połączenia, które doprowadzają do przywrócenia świadomości mózgu. U osób, które przeżyły śmierć kliniczną zapis neuronalny jest podobny, co zapewne wpływa na podobieństwo relacji. Można tu przypomnieć pseudonaukowe badania, prowadzone przez Niemców w czasie wojny w obozach koncentracyjnych. Aktywność mózgu była wykrywana nawet 10 minut po śmierci ciała, czyli zatrzymaniu akcji serca. Mimo braku dopływu krwi i podstaw biologicznych mózg nadal pracował.
Dlaczego o tak wielu rzeczach jeszcze nie wiemy?
Badania nad mózgiem w chwili śmierci są bardzo trudne. Mimo coraz bardziej doskonałych aparatów, pozwalających na badanie rezonansem magnetycznym, czy EEG, nie są ona w stanie nam wszystkiego pokazać. Być może trzeba czekać na odkrycie jeszcze bardziej fenomenalnych urządzeń pozwalających na monitorowanie życia i śmierci.
Śmierci nie należy traktować jako jednego, krótkiego, jednopunktowego wydarzenia. Jest to proces, który trwa od kilku sekund do kilku minut. W tym czasie są „odpalane" różne grupy neuronów, ich wzajemne połączenia, które doprowadzają do przywrócenia świadomości mózgu. U osób, które przeżyły śmierć kliniczną zapis neuronalny jest podobny, co zapewne wpływa na podobieństwo relacji. Można tu przypomnieć pseudonaukowe badania, prowadzone przez Niemców w czasie wojny w obozach koncentracyjnych. Aktywność mózgu była wykrywana nawet 10 minut po śmierci ciała, czyli zatrzymaniu akcji serca. Mimo braku dopływu krwi i podstaw biologicznych mózg nadal pracował.
A jak wytłumaczyć fakt, że w relacji uratowanych pacjentów doświadczenie śmierci wiąże się z uczuciem błogości, szczęścia, spokoju? I niechętnym powrotem do świata żywych?
Szczerze powiedziawszy, nie wiem, jak to wyjaśnić. Prawdopodobnie zależy to od pracy mózgu, jednak neuronauka stawia dziś naprawdę sporo pytań, na które nie znaleźliśmy odpowiedzi. Staramy się to krok po kroku uporządkować, szukając dróg mózgowych, wzajemnych połączeń, badając jakie procesy wpływają na myślenie, uczucia, na nasze istnienie i wzajemne zależności różnych stanów emocjonalnych oraz chorobowych. Do końca nie jesteśmy w stanie sobie tego wytłumaczyć. Nawet przy rezonansach czynnościowych, którymi teraz dysponujemy, czy też przy możliwości badań służących do mapowania mózgu i wyższych czynności mózgowych, stajemy wobec licznych, niewyjaśnionych kwestii. Ale to powinno każdego naukowca fascynować, motywując go do rozwiązania problemów i szukania odpowiedzi.
Widzimy coś, czego nie ma, słyszymy głosy, choć nikt do nas nie mówi?
Ależ są takie dziwne stany mózgu! W padaczce pojawia się objaw nazywany "deja vu fenomen". Pacjentom wydaje się, że byli wcześniej w jakimś miejscu, którego nie odwiedzili lub słyszeli muzykę, której tak naprawdę nie znają. Trudno jest nam taki stan mózgu przewidzieć. Trzeba pamiętać, że stwierdzono także aktywność mózgu przed odłączeniem pacjenta od respiratora. Pojawiają się fale gamma, które mogą mieć związek z pamięcią, uczeniem się, snem. Są to objawy, które być może należy traktować jako sen. Trzeba jednak zadać sobie pytanie - dlaczego wszyscy ci ludzie śnią to samo w takim momencie?
Spotykał się pan, jako lekarz, z pacjentami, którzy przeżyli śmierć kliniczną i chcieli podzielić się swoimi doświadczeniami?
Wiele razy. Neurochirurgia zawsze balansuje na pograniczu życia i śmierci. Mamy pacjentów, którzy doznali urazów, wylewów. Część z nich umiera, a część, mimo takich samych obrażeń, uszkodzeń mózgu, przeżywa i funkcjonuje bez oznak chorobowych. Ci, którym udało się przeżyć - często nie wiemy dlaczego, bo z naukowego punktu widzenia rokowania nie były dobre - opowiadali o tym innym świecie, o spokoju, pięknie. Zaznawali dobrostanu i nie byli w stanie sobie owego odczucia wytłumaczyć.
Neurochirurgia zawsze balansuje na pograniczu życia i śmierci. Mamy pacjentów, którzy doznali urazów, wylewów. Część z nich umiera, a część, mimo takich samych obrażeń, uszkodzeń mózgu, przeżywa i funkcjonuje bez oznak chorobowych. Ci, którym udało się przeżyć - często nie wiemy dlaczego, bo z naukowego punktu widzenia rokowania nie były dobre - opowiadali o tym innym świecie, o spokoju, pięknie. Zaznawali dobrostanu i nie byli w stanie sobie owego odczucia wytłumaczyć.
I jak lekarze reagują na takie opowieści? Tłumaczą dobrostan niedotlenieniem mózgu, czy też przyznają, że coś w tym jest?
Traktujemy to jako pewien element wywiadu chorobowego, przeprowadzanego z pacjentem. Każdy objaw zgłaszany przez chorego trzeba brać pod uwagę. Na pewno nie wpływa to na ocenianie pacjenta w sposób negatywny, nie podważamy jego stanu psychicznego. Raczej przyjmujemy, że coś w tym musi być, ale nie znamy właściwej odpowiedzi.
Czy coś w tych relacjach pana zaskoczyło?
Zauważyłem, że pacjenci z doświadczeniem "przejścia na drugą stronę" stawali się bardziej uduchowieni. Wracali do religii, odkrywali na nowo wartości religijne, związane z tym całym misterium. Trudno nam to negować. Jako lekarze często doświadczamy "cudów", gdy ktoś, komu nie dawaliśmy żadnych szans, żyje. Zdarza się też odwrotnie. Osoba którą leczymy najlepiej, jak umiemy i wydaje się, że wszystko musi skończyć się dobrze, traci zdrowie, sprawność, życie. I naprawdę niełatwo jest to zaakceptować.
Czy kiedykolwiek dowiemy się, co jest po tej drugiej stronie?
Neuronauka rozwija się tak aktywnie, że będziemy wiedzieć coraz więcej. Postęp w psychiatrii, neurologii, neurochirurgii, neuropsychologii jest tak duży, że pojawiło się znacznie więcej rzeczy do zbadania. Badania mikroskopowe w powiększeniu, badania diagnostyczne, badania czynnościowe mózgu pokazują, że mózg wcale nie umiera w ciszy. Tam się dzieje burza neuroelektrofizjologiczna, która trwa, gdy serce już nie bije. Niewykluczone, że koncepcje życia i śmierci są przestarzałe, a mózg wchodzi w jakiś nietypowy stan, który niekoniecznie musi oznaczać dla niego koniec świata.
Cały czas mówimy więc o nadziei?
Nadzieję trzeba mieć. Nasze metody analizowania i diagnozowania pewnych rzeczy powodują, że sygnały wychodzące z mózgu są coraz bardziej rozpoznawalne. Pozostaje pytanie, czy możemy na nie wpływać.
Myślałam o nadziei w innym kontekście - że śmierć to nie koniec.
Śmierć należy traktować nie jako zdarzenie jednostkowe, ale jako proces przejścia z jednego stanu w drugi stan.
Duchowy?
Bardzo w to wierzę.
Napisz komentarz
Komentarze