XX-lecie pracy twórczej Ireny Brzeskiej. Jej rzeźb nie zobaczymy na straganach
Osoby wypowiadające się na temat sztuki ludowej widzą w tych rzeźbach wykwintną prostotę i tradycyjny warsztat, które pozwalają twórcom wyrazić swój zachwyt pięknem natury, kultury regionu. Jakie by one nie były, w większości są do przewidzenia. Jadąc na jarmark, można odgadnąć, co zobaczymy na straganach.
Sztuki Ireny Brzeskiej jednak nie zobaczymy na straganach, jest to bowiem artystka bardzo mało komercyjna. Znam ją wiele lat, sam jestem na jednej z jej rzeźb, ale do dziś moja kolekcja jej prac jest niewielka, ba, z pewnością zbyt mała, dlatego że wszystkie najciekawsze prace Ireny Brzeskiej powstają na jej potrzeby osobiste.
PRZECZYTAJ TEŻ: Sopot mógłby stać się miastem rzeźby
Potrzeby osobiste to zapisy chwili, to wrażenia, które artystka chce zapamiętać. To swoisty rodzaj pamiętnika. Pamiętnika, który do tego roku był dostępny w szerokim zakresie dla niewielu. Zdobycie zaufania artystki, pozwalającego na uzyskanie szansy prezentacji tych szczególnie ciekawych prac, wymaga czasu, ale też trzeba powiedzieć, że żadnej z jej figurek nie należy, a wręcz nie można, traktować jako zwykłej drewnianej lalki, choć czasami można mieć takie wrażenie.
XX-lecie pracy twórczej Ireny Brzeskiej. Każda z rzeźb ma swoją historię
Każda z rzeźb ma swoją historię, więc trzeba czasu na jej poznanie, na jej analizę i odniesienie jej do kawałka drewna, w którym Irena Brzeska zamknęła moment ze swojego życia. Tego nie da się obejrzeć hurtem i w ciągu kilku minut.
Wit Stwosz, rzeźbiąc wraz z uczniami ołtarz w kościele NMP w Krakowie, miał określony cel – przedstawić ważne dla Kościoła obrazy, używając detalu, który nie potrzebuje opowieści, który sam opowiada. Stąd brody apostołów i świętych pełne są dojrzałej powagi, a każdy ich zwój świadczy o doświadczeniu życiowym. Anioły mają skrzydła pełne lotek, piórek, bo jakże pokonać daleką drogę do nieba…
Stylistyka przyjęta przez Irenę Brzeską jest inna. Odpowiada może na swój sposób popularnemu powiedzeniu – „Less is better”. Im mniej, tym lepiej. Ważne jest sedno. Na swój sposób, komunikat przekazywany dzięki tej stylistyce jest tak oczywisty jak ten, który niosą malowidła skalne z górnego paleolitu odkryte w Lascaux.
PRZECZYTAJ TEŻ: Rzeźby Tomasza Sobisza na Starym Rynku w Chojnicach
Widoczne jest to w przypadku jednej z moich ulubionych rzeźb. Starsza pani z kwiatami. Z pozoru banalna, mało interesująca rzeźba. Starsza pani z przechyloną głową, trzymająca bukiet fioletowych chryzantem o drobnych kwiatkach.
Praca nabiera innego wymiaru, gdy połączona jest z opowieścią, z której dowiadujemy się, że pewnego pochmurnego jesiennego dnia nasza artystka zobaczyła w rejonie kartuskiej nekropolii starszą panią, idącą z kwiatami na cmentarz. Choć pogoda była niesprzyjająca, miała ona być otoczona aurą ciepła, godności ludzkiej osoby u kresu życia, która traktuje związek z kimś, kogo już nie ma, poważnie i ma czas na odwiedziny, czego we współczesnym życiu doświadczamy bardzo sporadycznie. Nie chodzi przy tym o odwiedzanie grobów, ale o odwiedzanie siebie nawzajem, o znajdowanie czasu dla innych, bo relacja na portalu społecznościowym nie zastąpi osobistego zainteresowania.
Choć pracę znam od kilku lat, niezmiennie, gdy ją widzę, mam bardzo pozytywne odczucia i lekki ucisk w rejonie serca.
PRZECZYTAJ TEŻ: Park Oliwski w latach 70. Początki parkowej galerii rzeźby
Przekaz prosty i oczywisty jest domeną większości prac Ireny Brzeskiej. Oczywiście, obok tych poważnych prac, w jej pracowni roi się od aniołów, ale, jak mówi, żyje wśród nich i każdemu stara się przypisać jakąś rolę. Dla przykładu, niech przywołam jednego z aniołów, który wisi na mojej ścianie. Irena Brzeska nazwała go „wolnościowcem”, bo powstał w czasie, gdy na wschodzie zaczynały się graniczne przepychanki, i barwami warto było podkreślić wagę chwili, wagę wolności.
Choć to może być uznane za żart, ja, na podstawie realizowanych dużych projektów, mam wrażenie, że na swój sposób Irena Brzeska jest jak dziennikarz, reporter, realizator programów historycznych, a może redaktor Polskiej Kroniki Filmowej. Chodzi mi o serię rzeźb obrazujących historię wsi na Warmii i Kaszubach. Irena Brzeska spisywała opowieści starych mieszkańców tych ziem i na jednej lipowej desce potrafiła zapisać często bardzo trudne opowiadania – jak choćby historie obowiązkowych dostaw ze wsi do miasta, chowania jedzenia przed rekwizycjami. W Hollywood zrobiono by z tego film, a patrzcie, nasza artystka, która w sobotę, 12 sierpnia obchodzi XX-lecie pracy twórczej, potrafi zrobić to z jednego kawałka lipowego drewna.
XX-lecie pracy twórczej Ireny Brzeskiej już 12 sierpnia
12 sierpnia 2023 roku z jednej strony jest ważnym dniem, bo to całkiem poważny jubileusz, ale z drugiej strony, wolałbym, by Irena nie zwalniała, by czuła się młoda chęcią działania, jak 20 lat temu, bo to właśnie dzięki sile chęci obserwacji świata i zapisywania momentów będziemy mieli szansę spotkać się z jej sztuką jeszcze nie raz.
PS. Choć stylistyka i warsztat nieco się różnią, to jednak w przypadku Ireny Brzeskiej można mówić o podobnym fenomenie, jak w przypadku znanego z Jagli pod Brusami Józefa Chełmowskiego. Oboje mają niebywały talent do obserwacji świata i zapisywania ulotnych chwil.
Napisz komentarz
Komentarze