Komisja „ruska”, transfery społeczne, spory z Unią Europejską, uchodźcy, zalegające w polskich lasach rosyjskie rakiety, dobre imię Jana Pawła II, a może inflacja albo aborcja? Co będzie głównym tematem nadchodzącej wielkimi krokami, a właściwie już trwającej kampanii wyborczej do parlamentu? Z tym pytaniem zwróciliśmy się do dr hab. Magdaleny Środy i prof. Antoniego Dudka.
Rosyjskie strachy i wagon obietnic
Prof. Antoni Dudek, politolog i historyk z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, uważa, że najważniejsza, przynajmniej z dzisiejszej perspektywy, wydaje się sprawa wpływów rosyjskich.
– PiS ją sobie wymyśliło jako temat, a ponieważ, jako partia rządząca, to oni nadają ton kampanii, to niewątpliwie sprawa wpływów rosyjskich w Polsce będzie tematem numer jeden – przekonuje politolog. – Drugim tematem będą natomiast społeczne obietnice PiS, których już mamy wysyp, a to jeszcze nie koniec. Najpierw mieliśmy 800+, w czerwcu doszły do tego emerytury pomostowe i radykalna podwyżka płacy minimalnej. Teraz premier Morawiecki zapowiedział kolejny „wagon” obietnic wyborczych na wrzesień. Ponieważ opozycja musi się jakoś do tego odnosić, kampania będzie się kręciła wokół tego. Gdzieś w tle będzie jeszcze sprawa inflacji i drożyzny, która ciągle jest obecna.
Profesor nie wyklucza, że PiS spróbuje także wrócić do sprawy imigrantów. Temu tematowi nie wróży jednak skuteczności, bo wizja przymusowej relokacji 1900 imigrantów nie działa za bardzo wyobraźnię dla Polaków.
Uchodźcy, ale nie ci, co ostatnio
O ile straszenie uchodźcami z Południa i Bliskiego Wschodu według Antoniego Dudka raczej nie przyniesie wyborczych profitów, to temat uchodźców z Ukrainy i pomocy, jakiej udziela im państwo polskie – już tak. Sprzyjać temu będzie zniechęcenie do tej skali pomocy, jakiej do tej pory okazywaliśmy stronie ukraińskiej.
– To jest zbyt atrakcyjne, by ktoś nie zdecydował się tego użyć – mówi profesor. – Nie sądzę, żeby któryś z głównych graczy: PiS bądź Koalicja Obywatelska ruszył ten wątek. Natomiast Konfederacja już to wykorzystuje i podejrzewam, że w ostatniej fazie kampanii, chcąc wzmocnić swój dwucyfrowy, wynik, zacznie to jeszcze mocniej akcentować. Pojawią się argumenty, że to wszystko nas za dużo kosztuje. Owszem, nie jesteśmy prorosyjscy, Ukraina oczywiście niech zwycięża, ale na własny rachunek. My i tak już za dużo zainwestowaliśmy. Trzeba dokonać przeglądu, bo dochodzi do nadużyć całego systemu polskich świadczeń przez Ukraińców, (bo rzeczywiście takie rzeczy się zdarzają). Nie wykluczam, że ktoś inny się do tego przyłączy. Może Trzecia Droga uderzy w tę strunę wersji łagodnej, szukając sposobu na odwrócenie niekorzystnego trendu, jaki się ostatnio dla nich zarysował?
Sytuacja na froncie może być istotnym czynnikiem wpływającym na przebieg kampanii. Jeśli rozpoczęta właśnie ukraińska kontrofensywa przyniesie znaczące skutki, to PiS będzie trudniej grać kartą zagrożenia. Natomiast gdyby się załamała, a Rosjanom udało by się zająć jakieś nowe ukraińskie terytoria, to PiS będzie grał na strachu. Pojawią się argumenty, że w takiej sytuacji musimy mieć stabilny rząd, współpracujący z prezydentem
Prof. Antoni Dudek / politolog
W sytuacji, gdy KO zaczęła odbierać zwolenników Hołowni i PSL, pewnie będą też próbowali się odróżnić liberalnymi hasłami gospodarczymi, żeby pokazać, że Platforma poszła na licytację populistyczną z PiS, a oni jednak dbają o finanse publiczne, dbają o to, żeby deficyt budżetowy nie był za wysoki, bo część Polaków zaczęła się tym – i słusznie – niepokoić.
A co może opozycja?
Prawa kobiet i aborcja, po tym dramatycznym wydarzeniu jakim była śmierć ciężarnej kobiety w Szpitalu w Nowym Targu, to jest – zdaniem prof. Dudka – temat, dzięki któremu opozycja może próbować zmobilizować kobiety, jednak trudno powiedzieć na ile okaże się on skuteczny.
– I to w zasadzie jest jedyny temat niewygodny dla PiS – mówi autor „Historii politycznej Polski 1989-2015”. – Te, o których wspomniałem wcześniej są wymyślone i lansowane przez PiS, co wcale nie oznacza, że mu pomogą. Bo uważam, że sprawa tej rosyjskiej komisji bardziej im szkodzi. To jednak nie powstrzyma PiS przed jej lansowaniem, bo za dużo w to zainwestowano.
Kolejny aspekt „kwestii wschodniej”, jedyny na jakim – według Antoniego Dudka – opozycja może wygrać, to sprawa rosyjskich rakiet, które spadły na nasze terytorium, które rzad „przeoczył. Jak zauważa warszawski politolog w ogóle sytuacja na froncie może być istotnym czynnikiem wpływającym na przebieg kampanii. Jeśli rozpoczęta właśnie ukraińska kontrofensywa przyniesie znaczące skutki, to PiS będzie trudniej grać kartą zagrożenia. Natomiast gdyby się załamała, a Rosjanom udało by się zająć jakieś nowe ukraińskie terytoria, to PiS będzie grał na strachu. Pojawią się argumenty, że w takiej sytuacji musimy mieć stabilny rząd, współpracujący z prezydentem.
Unia, praworządność, suwerenność
– Mam wrażenie, że tematyka unijna odegra pewną rolę, ale nie w kontekście praworządności, tylko funduszy unijnych. Nie wykluczam, że Bruksela zdecyduje się użyć tego, co nazywam „bombą atomową”, czyli zablokować przed wyborami wszystkie fundusze, a nie tylko KPO, bo to już jest zamrożone i moim zdaniem teak zostanie – zaznacza prof. Antoni Dudek.
Zwraca jednocześnie uwagę, że jest procedura pozwalająca na wstrzymanie w ogóle wypłaty funduszy strukturalnych w związku z naruszeniami praworządności i teoretycznie może ona zostać zastosowana do końca roku. Gdyby coś takiego ogłoszono np. w październiku, to może to mieć wpływ na decyzje wyborcze, bo do Polaków dotrze sygnał, że w ogóle nie będzie już żadnych unijnych pieniędzy, jeśli PiS utrzyma się przy władzy.
– Nie wiem czy Komisja Europejska się na to zdecyduje natomiast nie wykluczam takiego scenariusza. W takim wypadku to może być absolutnie temat numer jeden na ostatniej prostej tuż przed wyborami.
Wybory raczej w terminie
Antoni Dudek powątpiewa, by – w razie niekorzystnego przebiegu kampanii – rządzący próbowali manipulować terminem wyborów.
– Słyszałem takie wypowiedzi, między innymi Leszka Millera, że PiS wykorzystując jako pretekst wojnę, może wprowadzić stan wyjątkowy, co spowoduje przełożenie terminu wyborów. Ja bym na to dał kilka procent Rzeczywiście gdyby sytuacja na wschodzie zmieniła się radykalnie na niekorzyść Ukrainy, byłoby to teoretycznie wiarygodne i dawało się jakoś uzasadnić. Natomiast nie wierzę w to, że przy obecnej sytuacji prezydent Duda nagle wystąpi w telewizji i powie, że wiemy o jakichś strasznych zagrożeniach więc musimy wprowadzić stan wyjątkowy i przełożyć wybory. Byłaby to straszliwa kompromitacja PiS.
Nie wzbudzi się zainteresowania przez programy, racje, argumenty. Wyobraźmy sobie polityka, który w wyborach opowiada o programach mieszkaniowych, polityce antyinflacyjnej, zrównoważonym rozwoju czy kryzysie antropocenu. Po pierwsze gdzie miałby o tym mówić? W mediach dostanie trzy minuty, w prasie dwa tysiące znaków, na wiec przyjdzie 100 osób, które pod wpływem merytorycznej gadki – wymiękną.
dr hab. Magdalena Środa / filozofka, działaczka społeczna
Poza tym, jak zwraca uwagę politolog, wybory zgodnie z konstytucją mogą być przesunięte o trzy do sześciu miesięcy, co powoduje, że Zjednoczonej Prawicy ten manewr się po prostu nie opłaca.
– Nie wierzę natomiast w to, jak niektórzy uważają, że w ogóle PiS ustanowi dyktaturę. Widać jak się cofa w sprawie komisji ds. rosyjskich wpływów. To jest bardzo znamienne. Najpierw cofnął się Duda, jak Waszyngton zawarczał, a później cofnął się także Kaczyński. Przecież dzisiaj już powinniśmy mieć wybranych członków komisji i powinni oni ruszyć do pracy. Widać jednak wyraźnie, że PiS boi się Amerykanów. W związku z tym nie wierzę w żadne nadzwyczajne działania związane z wyborami – kończy Antoni Dudek.
Arsenał na budynku NBP
Dr hab. Magdalena Środa, filozofka, feministka, działaczka społeczna, profesorka Uniwersytetu Warszawskiego na wstępie rozmowy zastrzega, że jej zdaniem kampania merytorycznie nie przyniesie nic nowego.
– Nasze życie polityczne cały czas oparte jest ciągle na walce dwóch stron i to będzie dalej trwało: Kaczyński kontra Tusk, PiS kontra koalicja – mówi. – A jak wiadomo w walce najważniejsze są narzędzia, więc co rusz będą się pojawiały jakieś spektakularne pomysły, zwłaszcza po stronie PiS, żeby przeciwnika zgnoić. Takie pomysły jak lex Tusk, „Reset” no i słynne paski pod Wiadomościami propagandowej telewizji. Pojawią się być może jakiejś inne narzędzia walki, ale wyobraźnia polityczna jest mocno ograniczona więc nie wiem czy ktoś nas jeszcze czymś zaskoczy. Arsenał wyborczy PiS sprowadza się do tego co można zobaczyć na „domu Glapińskiego” czyli na budynku Narodowego Banku Polskiego. Na jednym skrzydle widnieje nowy banknot z ogromnym Janem Pawłem II. „Nasz papież” będzie grał w tych wyborach rolę pionu moralnego, bo ta mafijna partia (kłamstwa, nepotyzm, propaganda, brak praworządności, niegospodarność) musi mieć choć pozór legitymizacji moralnej. A jedyne co ma to papież.
Na siedzibie banku centralnego jest też drugi billboard, gdzie jest napisane, że przyczyną inflacji jest agresja rosyjska w Ukrainie i każdy kto myśli inaczej ulega wpływom Kremla. Według prof. Środy to jest fantastyczne narzędzie wyborcze, bo ktokolwiek będzie przeciw PiS, ktokolwiek będzie zadawał kłopotliwe dla władzy pytania będzie rosyjskim szpiegiem.
– Ktoś genialnie to wymyślił. W PiS jest jakiś ukryty mózg, choć tego zupełnie nie widać – zauważa. – Będą też w kampanii tematy obyczajowe, niewątpliwie minister Czarnek, osobnik bardzo twórczy, coś wymyśli, może do spółki z arcybiskupem Jędraszewskim? Będą też kolejne obietnice finansowe, bo PiS jest dość niekomplikowaną partią, której zależy głównie na władzy i forsie więc te dwa cele wyznaczą też kampanię i jej narzędzia.
Magdalena Środa nie widzi natomiast możliwości, by przy tych narzędziach, które ma PiS: telewizji partyjnej, gazetach lokalnych, potężnie dofinansowanych propisowskich organizacjach pozarządowych i wielkich pieniądzach na samą kampanię, opozycja mogła narzucać jakieś tematy.
To nawet nie teatr
Pytana o to czy społeczeństwo zechce w ogóle zaangażować się w kampanię, która rozgrywać się będzie na płaszczyźnie odległej od problemów codziennego życia prof. Środa zauważa, że to kto wygra wybory – jak najbardziej dotyczy naszego życia. Więc niezależnie od kampanii, jej narzędzi i tematów, ci którym zależy na normalnym życiu zagłosują na opozycję, a ci co pragną ojca, Kościoła i prowincjonalnej Polski zagłosują na prezesa. Problemem jest oczywiście ta rzesza niezaangażowanych, zobrzydzonych polityką czy programowo antyobywatelskich. Ale tych żadne programy nie przekonają. To zbyt skomplikowane, trudne, niemedialne.
– Polityka jest dziś jak grecki teatr, gdzie liczą się wyłącznie emocje. Ten kto silniej rozgrzeje scenę polityczną, ten będzie miał większość ludzi za sobą lub przynajmniej ich zainteresowanie. Nie wzbudzi się go przez programy, racje, argumenty. Wyobraźmy sobie polityka, który w wyborach opowiada o programach mieszkaniowych, polityce antyinflacyjnej, zrównoważonym rozwoju czy kryzysie antropocenu. Po pierwsze gdzie miałby o tym mówić? W mediach dostanie trzy minuty, w prasie dwa tysiące znaków, na wiec przyjdzie 100 osób, które pod wpływem merytorycznej gadki – wymiękną. W tej chwili wybory to nawet nie teatr, to zbiór eventów, monologów, skeczów… Ja po tych wyborach spodziewam się tylko jednego: że wygra demokratyczna opozycja, ale jeśli chodzi o przebieg kampanii – nie spodziewam się niczego ciekawego: konkretnego, merytorycznego, programowego.
Miejsce dla kobiet
Była pełnomocniczka rządu ds równego traktowania kobiet i mężczyzn w gabinecie Marka Belki powątpiewa by prawa kobiet, szczególnie prawa rozrodcze, mogły stać się istotnym tematem zbliżającej się kampanii.
– PiS prowadzi politykę opresyjną wobec kobiet i wyludniającą wobec narodu (najniższa demografia w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat), a nadal ma ponad 30 proc poparcia – przekonuje. – Dziś są manifestacje, ale do wyborów jest jeszcze kilka miesięcy. Buntują się kobiety, ale po politykach to spływa. Po lekarzach też, bo jak ktoś napisał rozsądnie w „Gazecie Wyborczej”: lekarze znacznie bardziej boją się prokuratora, niż kobiet. Relacje między pacjentami a lekarzami nie są równościowe, lekarze to ciągle „bogowie”, pacjenci to petenci. To, że się zrobi afera po jednej czy drugiej śmierci, nie będzie powodem do zmian systemowych. Prawa kobiet, poza polityką to oczywiście to ważny temat. Na najbliższym Kongresie Kobiet (2-3 września w Poznaniu) kilka tysięcy kobiet będzie mówiło tylko o tym. Będzie pewnie jeszcze wiele innych takich spotkań, ale czy to się przełoży na politykę? Jakimś pomysłem na opozycji byłoby oddanie pierwszoplanowych miejsc młodym kobietom, bo w każdej z demokratycznych partii są świetne dziewczyny, które mogłyby przyciągnąć obojętnych/obojętne, ale nie uwierzę w to, by polityczni narcystyczni przywódcy zrobili miejsce dla nich. Mając jednak nadzieję, że w Polsce po wyborach wróci demokracja, czekam na pierwsze ustawowe decyzje, jak uwolnić Polskę od autorytaryzmu i mafijności i jak uwolnić demokrację od patriarchalizmu.
Napisz komentarz
Komentarze