Wzięło w nim udział, wg organizatorów, aż pół miliona ludzi, niezadowolonych z rządów PiS. Marsz był ogromnym sukcesem organizacyjnym, politycznym i mobilizacyjnym dla wyborców opozycji. Opozycja pokazała się jako siła zdeterminowana, by odebrać władzę PiS w jesiennych wyborach parlamentarnych. Zaś Donald Tusk, inicjator marszu, poszerzył poparcie dla swojej partii, odzyskał dla niej pojęcie patriotyzmu i dumy narodowej oraz zarysował perspektywę pojednania narodowego po wyborach. Politolog, prof. Rafał Chwedoruk, w rozmowie opublikowanej w tym wydaniu tygodnika, uważa że PO stała się konfederacją różnych grup niezadowolonych z polityki PiS, również ideologizacji życia oraz państwa.
CZYTAJ TEŻ: Tłumy Polaków, w tym Pomorzan na marszu w Warszawie
Ale wpływ na imponującą frekwencję, wielkość marszu, emocje ludzi i ich mobilizację mieli politycy Zjednoczonej Prawicy i prezydent Andrzej Duda. Wszystko za sprawą kuriozalnej ustawy o wpływach rosyjskich zwanej „Lex Tusk”. To nadało marszowi nowe znaczenie i nowy wymiar. I to pomimo, że telewizja rządowa, zwana publiczną, sprowadziła ten wielki marsz do przechadzki po Warszawie kilkudziesięciu osób, które z wulgarnymi hasłami sieją mowę nienawiści w stosunku do demokratycznie wybranego rządu PiS i Jarosława Kaczyńskiego. Śmieszne i straszne.
Pozytywne emocje są teraz po stronie opozycji. Ale nic nie jest przesądzone. Bój o głosy wyborców będzie trwał aż do niedzieli wyborczej w połowie października.
Efekty marszu już mają przełożenie na sondaże badania opinii publicznej. Partia Donalda Tuska, zyskała aż 6 punktów procentowych i uzyskała 32% poparcia, wyprzedzając o jeden punkt procentowy Zjednoczoną Prawicę. To premia od wyborców za niedzielne wydarzenie, ale też dowód na to, że Tusk i PO przebili „szklany sufit” przekonując niezdecydowanych wyborców. Ale istnieje zagrożenie, że wzrost poparcia dla PO będzie się odbywał kosztem innych partii opozycyjnych. A to z kolei może doprowadzić do sytuacji, że koalicja dwóch partii: PSL i Polska 2050 nie przekroczy progu 8 procent poparcia w najbliższych wyborach i w ogóle nie wprowadzi swoich kandydatów do Sejmu, osłabiając szanse obecnej opozycji na stworzenie nowego rządu.
Pozytywne emocje są teraz po stronie opozycji. Ale nic nie jest przesądzone. Bój o głosy wyborców będzie trwał aż do niedzieli wyborczej w połowie października.
Czas pokaże, czy opozycji uda utrzymać entuzjazm ludzi i wysokie poparcie w sondażach. Na pewno obrazki z marszu będą wpływały na wyobraźnię. Bo skoro wielki tłum wyszedł na ulice głosić, że władza jest zła, to może ma rację.
Napisz komentarz
Komentarze