- Przed sądem pracy powiedziałem prawdę i gdyby sąd ponownie wezwał mnie na świadka, powtórzyłbym to samo. Za naruszenie podstawowych obowiązków pracowniczych nie może być uznane mówienie prawdy przez świadka zeznającego przed sądem – tłumaczył inny gdański korespondent Polskiej Agencji Prasowej, Robert Pietrzak, kiedy pisaliśmy na temat jego dyscyplinarnego zwolnienia pracy, wynikającego z rzekomego składania fałszywych zeznań właśnie w sprawie Anny Kisickiej.
CZYTAJ TEŻ: Gdański dziennikarz PAP dyscyplinarnie wyrzucony z pracy po 22 latach
Proces dotyczący uznania za bezskuteczne wypowiedzenia umowy o pracę oraz zapłaty odszkodowania wyrzuconemu z PAP po 22 latach pracy Robertowi Pietrzakowi wciąż toczy się przed warszawskim sądem. Tymczasem, jak poinformował Press.pl, wyrok w sprawie jego, zwolnionej wcześniej koleżanki zapadł w czwartek 9 lutego 2023 r. Z relacji branżowego serwisu wynika, że sąd, nieprawomocnym wyrokiem uznał, że w przypadku Anny Kisickiej nie było podstaw do zwolnienia, a zeznania świadków i dowody wskazują, że powód podany w wypowiedzeniu jej umowy o pracę nie był prawdziwy. Zgodnie z orzeczeniem, dziennikarka ma otrzymać odszkodowanie w wysokości 3 miesięcznych wynagrodzeń.
Zwolniono mnie po 12 latach nienagannej, solidnej, nagradzanej pracy. W wypowiedzeniu Agencja stwierdziła, że utraciła do mnie zaufanie, bo nierzetelnie opisałam wyrok w procesie dotyczącym wystawy głównej Muzeum II Wojny Światowej. Dzisiejszym wyrokiem sąd formalnie potwierdził to, co jest dla mnie jasne od dwóch lat: zwalniając mnie kierownictwo PAP wykonało swoją „pracę” nierzetelnie
Anna Kisicka
- Zwolniono mnie po 12 latach nienagannej, solidnej, nagradzanej pracy. W wypowiedzeniu Agencja stwierdziła, że utraciła do mnie zaufanie, bo nierzetelnie opisałam wyrok w procesie dotyczącym wystawy głównej Muzeum II Wojny Światowej. Dzisiejszym wyrokiem sąd formalnie potwierdził to, co jest dla mnie jasne od dwóch lat: zwalniając mnie kierownictwo Polskiej Agencji Prasowej wykonało swoją „pracę” nierzetelnie. Jeśli do tego dodać, że - w dniu wyroku w sprawie Muzeum II Wojny Światowej - Agencja nie zamieściła komentarza jednej ze stron procesu, to - moim zdaniem – zaufanie do PAP zostało narażone na szwank. Ja je utraciłam – skomentowała Anna Kisicka.
Warto przypomnieć, że korzenie sprawy sięgają października 2020 roku. Wówczas to PAP, jak inne redakcje, relacjonował niejednoznaczny wyrok, jaki zapadł w sprawie zmian w zaprojektowanej m.in. przez profesora Pawła Machcewicza wystawie Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku, dokonanych przez nowego dyrektora placówki (a dzisiejszego prezesa Instytutu Pamięci Narodowej) doktora Karola Nawrockiego. Zestawiającą komentarze obu stron procesu, depeszę na ten temat przygotować miał Robert Pietrzak, zaś stanowisko prof. Machcewicza do publikacji w materiale uzyskała właśnie Kisicka. Jednak po około 1-2 godzin od publikacji państwowa agencja usunęła z depeszy wspomnianą wypowiedź, na co dziennikarka zareagowała wysyłając do pracowników PAP e-mail wskazujący na nierzetelność. Niewiele później została zwolniona z pracy.
Napisz komentarz
Komentarze