– W połowie marca zostałem zwolniony dyscyplinarnie z Polskiej Agencji Prasowej po ponad 22 latach pracy. Pracę w PAP rozpocząłem w grudniu 1999 r., pełniąc funkcję kierownika oddziału PAP w Gdańsku, a następnie do połowy maja 2018 r. obowiązki koordynatora – relacjonuje Robert Pietrzak w przesłanym do redakcji „Zawsze Pomorze” oświadczeniu na temat sprawy, o której jako pierwszy poinformował branżowy serwis Press.pl.
Gdański dziennikarz PAP dyscyplinarnie wyrzucony z pracy
Jak wyjaśnia dziennikarz, uzasadnieniem jego zwolnienia było „ciężkie naruszenie podstawowych obowiązków pracowniczych” poprzez rzekome popełnienia przestępstwa. Złamaniem prawa miały być – według zarządu PAP – fałszywe zeznania złożone przez niego przed sądem pracy w procesie, który zwolniona wcześniej pracowniczka gdańskiego oddziału PAP wytoczyła byłemu pracodawcy.
– Zarząd PAP uznał je za fałszywe, gdyż ich treść jest sprzeczna z jego stanowiskiem prezentowanym w sporze sądowym – zaznacza, odnosząc się do swoich zeznań, Robert Pietrzak, który dodaje:
– Przed sądem pracy powiedziałem prawdę i gdyby sąd ponownie wezwał mnie na świadka, powtórzyłbym to samo. Za naruszenie podstawowych obowiązków pracowniczych nie może być uznane mówienie prawdy przez świadka zeznającego przed sądem.
Czytaj też: Gdański czołg zostaje na swoim miejscu. Zdecydowali o tym sami kombatanci
Zanim Sąd Rejonowy w Warszawie rozpatrzy pozew, jaki wyrzucony z pracy gdański korespondent wytoczył PAP (domaga się uznania za bezskuteczne wypowiedzenia umowy o pracę oraz zapłaty odszkodowania), warto zwrócić uwagę na proces, który już toczy się przed tym samym warszawskim sądem pracy, na którym Robert Pietrzak składał rzekomo fałszywe zeznania.
Jak tłumaczy dziennikarz, rozprawa dotyczyła jego byłej współpracowniczki – wyrzuconej z PAP w grudniu 2020 r. Anny Kisickiej. On zaś zeznać miał, że, w jego opinii, powodem tamtego zwolnienia był e-mail, jaki rozesłała do pracowników państwowej agencji informacyjnej w październiku 2020 r. Wiadomość wskazywała na fakt, że PAP po około 1-2 godzin od publikacji usunęła ze swojego serwisu depeszę Anny Kisickiej z komentarzem profesora Pawła Machcewicza. Były dyrektor Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku komentował wówczas wyrok dotyczący zmian w ekspozycji, którą wcześniej przygotował, dokonanych po tym, gdy na stanowisku szefa placówki zastąpił go doktor Karol Nawrocki – dzisiejszy prezes Instytutu Pamięci Narodowej.
PAP zdecydować miał się wówczas jedynie na publikację stanowiska Karola Nawrockiego, odnoszącego się do orzeczenia sądu.
Na razie Polska Agencja Prasowa nie odniosła się do sprawy.
Gdański dziennikarz PAP dyscyplinarnie wyrzucony z pracy. Komentarze pomorskich polityków
Kacper Płażyński
– Zwrócę się do szefostwa @PAPinformacje z prośbą o wyjaśnienia przyczyn zwolnienia redaktora Roberta Pietrzaka. Jeśli prawdziwe są doniesienia medialne w tej sprawie to, w moim przekonaniu, mamy do czynienia z poważnym nadużyciem – napisał na Twitterze gdański poseł Prawa i Sprawiedliwości Kacper Płażyński.
Agnieszka Pomaska
Oburzenia sytuacją nie ukrywa posłanka Koalicji Obywatelskiej z Gdańska Agnieszka Pomaska, która również zabrała głos na Twitterze:
– Dziennikarz pracujący w PAP od czasu AWS zwolniony z pracy, bo nie chciał skłamać w sądzie. Jak się pewnie domyślacie mówił prawdę niewygodną dla polityków PiS. Kolejna granica przekroczona.
Napisz komentarz
Komentarze