Od 20 grudnia do 9 stycznia szkoły podstawowe i średnie będą pracowały w trybie zdalnym. Żłobki i przedszkola będą w tym czasie otwarte – taka jest decyzja na dziś. Część rodziców jest oburzonych faktem, że o takim sposobie nauki – mimo wcześniejszych zapewnień, że zdalnej nie będzie – zdecydowano. Inni rodzice uważają, że to zbyt odległy termin, bo ewentualne zachorowanie spowoduje kwarantannę rodziny na cały okres świąt Bożego Narodzenia. Nauczycielskie związki zawodowe przypominają, że i tak coś już trzeba było zdecydować, bo zorganizowanie nauki – z powodu chorób i kwarantanny coraz większej liczby nauczycieli – jest coraz trudniejsze.
Zdalna nauka zacznie obowiązywać cztery dni przed Wigilią – trzy przed rozpoczęciem ferii świątecznych, jednak ostatni dzień nauki stacjonarnej w szkołach to piątek 17 grudnia.
- Jeśli mój syn czy córki trafią na kwarantannę tego ostatniego dnia, to i tak formalnie nie będzie mogło uczestniczyć w świętach, bo izolacja trwa 10 dni – mówi Joanna, mama trójki dzieci. - Moje dzieci już dwa razy były w tym roku na kwarantannie, wystarczy nam. Wigilię planujemy u dziadków, nie potrzebujemy tych komplikacji.
Dlatego postanowili nie posyłać dzieci do szkoły już kilka dni przed formalnym terminem rozpoczęcia zdalnej nauki. - I tak każdego dnia przynajmniej jedna lekcja jest odwołana albo jest zastępstwo – konkluduje Joanna.
Nie wszyscy jednak decyzję o wprowadzeniu zdalnej nauki uważają za spóźnioną albo w ogóle słuszną – oburzeni są przede wszystkim rodzice młodszych uczniów, którzy nie wiedzą jak zorganizować opiekę w tym czasie.
- Moja córka chodzi do I klasy. Mam ją samą zostawić w domu? - pyta jedna z mam. - Nie mogę wziąć urlopu ani kolejnego zwolnienia.
- W przypadku małych dzieci rodzice sygnalizują problem z opieką, w przypadku starszych – że będą przesiadywały bez kontroli w galerii handlowej – przyznaje pedagog Martyna Jóźwicka.
Jeszcze inni rodzice zwracają uwagę, że jeśli w domu oprócz starszych dzieci jest także przedszkolak, to mimo zdalnej nauki starszego rodzeństwa wirus i tak może się przenieść.
Minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek, pytany o sens wprowadzenia nauki zdalnej w szkołach, podczas gdy żłobki i przedszkola będą otwarte, powiedział, że „to decyzja służb zajmujących się zwalczaniem koronawirusa". - Została podyktowana Wigilią i Bożym Narodzeniem, jak wyjaśniają służby zajmujące się zwalczaniem pandemii - powiedział w „Dzienniku Gazecie Prawnej”. Zaznaczył też, że „w ocenie służb należy ograniczyć kontakty przed świątecznymi spotkaniami, żeby jak najmniej zarażeń było w rodzinach, zwłaszcza wśród osób starszych". - Natomiast po świętach wiele placówek edukacyjnych planowało i tak dni dyrektorskie, co najmniej do 7 stycznia – stwierdził.
Nauczycielskie związki zawodowe przypominają z kolei, że coraz więcej klas, nauczycieli i dzieci jest na kwarantannie. - Decyzję podejmują fachowcy, wiedzą, co robią- ocenia Ryszard Proksa z oświatowej Solidarności.
- Decyzja o zdalnej nauce to jest moim zdaniem w tej sytuacji dość dobry ruch – uważa Sławomir Wittkowicz z Forum Związków Zawodowych. - Mam nadzieję, że skończy się to rzeczywiście 9 stycznia, no chyba, że wtedy ministerstwo powtórzy operację z ubiegłego roku i od razu ogłosi ferie w jednym terminie dla wszystkich.
Zbigniewa Broniarza, prezesa ZNP dziwi jednak termin wprowadzenia zdalnej nauki. - Albo jest pandemia i wprowadzamy to od jutra, albo pan minister jest wróżbitą i w oparciu o jakieś symulacje matematyczne sądzi, że szczyt zakażeń nastąpi 20 grudnia. Jeśli zaś szczyt ma nastąpić 20 grudnia, to należałoby chronić się już dziś – mówi.
Według danych Ministerstwa Zdrowia w środę przybyło 28 542 zakażeń koronawirusem, 592 osoby zmarły. Z kolei według danych resortu edukacji – 74 szkoły średnie i 99 podstawowych pracowało wczoraj wyłącznie w trybie zdalnym.
Napisz komentarz
Komentarze