Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

„Do nieba, do piekła”... Kolejny rozdział procesu Stefana W.

Jednym z zeznających podczas kolejnego dnia procesu Stefana W. był mężczyzna, który w 2019 r., mając 16 lat, pracował przy WOŚP jako ochroniarz. W śledztwie wyznał, że nie przeszedł przeszkoleń i nie wiązała go z agencją ochroniarską żadna umowa. Pieniądze za pracę otrzymał następnego dnia, do ręki. W szkole.
(fot. Karol Uliczny | Zawsze Pomorze)

Kolejne osoby złożyły sądowi relacje z przebiegu feralnego 13 stycznia 2019 r., gdy doszło do ataku na prezydenta Gdańska. W czwartek (21.07.), na sali rozpraw nr 101 Sądu Okręgowego w Gdańsku, zeznawało czterech z ośmiu zaplanowanych na ten dzień świadków. Jeden z wezwanych zmarł, druga z nieobecnych osób czeka na zwolnienie z tajemnicy zawodowej z racji wykonywania zawodu psychologa. Dwie kolejne nie stawiły się mimo wysłania wezwań.

Na sali obecny był także oskarżony. Prowadząca rozprawę sędzia Aleksandra Kaczmarek oświadczyła, że Stefan W. jest zdolny do udziału w czynnościach procesowych, co potwierdziła opinia lekarzy psychiatrów. Jeszcze wcześniej orzeczono jego ograniczoną poczytalność.

"Myślałem, że podbiegł do niego ktoś z Blue Cafe"

Jako pierwszy, w formie zdalnej, zeznania złożył pracownik sądu, który 13 stycznia 2019 r. towarzyszył prezydentowi jako wolontariusz WOŚP. W dniu ataku dostał informację, że Paweł Adamowicz chce kwestować z jego grupą przy Neptunie. Kwestowali wspólnie ok. godziny. Później mężczyzna i znane mu osoby postanowiły się odłączyć, jednak prezydent nalegał, by poszli z nim na obiad.

CZYTAJ RÓWNIEŻ Zeznania wychowawców zabójcy Adamowicza za zamkniętymi drzwiami

- Poszliśmy na WOŚP i byliśmy z prezydentem w garderobie. Po 20 min dostaliśmy sygnał, że czas na światełko do nieba i mieliśmy wyjść na scenę. Pamiętam, że Blue Cafe grało wtedy „Do nieba, do piekła…” Weszliśmy na scenę. Miałem przy sobie zimne ognie, które rozdawałem wolontariuszom. Podałem je jeszcze panu prezydentowi i stanąłem dosłownie 1-1,5 m od niego. Podczas odliczania zauważyłem, że podbiega do niego oskarżony i go popycha. W pierwszej chwili myślałem, że to ktoś z zespołu Blue Cafe i zastanawiałem się, dlaczego popchnął prezydenta. Zauważyłem, że ten mężczyzna ma w ręku nóż, który później podniósł do góry w geście zwycięstwa.

Fot. Karol Uliczny | Zawsze Pomorze

Wolontariusz zbiegł ze sceny i podbiegł do ochrony. Ochroniarz, według jego relacji, w ogóle nie wiedział co się dzieje.

- W prostych słowach musiałem mu wyjaśnić, że prezydent został zaatakowany. W tym momencie oskarżony mówił przez mikrofon, jak się nazywa, dlaczego siedział w więzieniu i że właśnie zabił prezydenta. Później został obezwładniony przez ochronę i odprowadzony z miejsca zdarzenia. Byłem w ogromnym szoku. Wziąłem w rękę jakąś czapkę. Chodziłem i pytałem, czyja to czapka. W końcu zostawiłem ją w UCK. Dwa dni później zobaczyłem w gazecie, że należy do oskarżonego.

Pieniądze za pracę dla agencji odebrał w szkole

W czwartek zeznania złożył także mężczyzna, który przed trzema laty pracował przy WOŚP jako jeden z ochroniarzy. Jak wcześniej oświadczył śledczym, nie podpisywał z agencją żadnej umowy, a pieniądze za pracę dostał dzień po zdarzeniu, w szkole. Miał wtedy 16 lat. Zapewniał jednocześnie, że 14 stycznia był namawiany do mówienia całej prawdy podczas przyszłego procesu. Przed sądem wyznał, że nie widział zdarzenia. Stał odwrócony plecami do sceny i pilnował tłumu.

Fot. Karol Uliczny | Zawsze Pomorze

Początkowo zaprzeczał, by widział nóż czy rzekomy identyfikator, który posłużył się sprawca, ale gdy sędzia odczytała zeznania złożone policji, potwierdził, że jednak widział nóż, który spadł ze sceny i miał uderzyć w nogę jednego z ochroniarzy. Poza tym zapamiętał obraz sprawcy stojącego na scenie z mikrofonem.

CZYTAJ RÓWNIEŻ Świadkowie w sprawie zabójcy Adamowicza: „Wyglądał na chudego, naćpanego człowieka”

Jako ostatni, w obecności mediów, zeznawał operator kamery stacji TVN. Zeznania kolejnej osoby zostały wyłączone z jawności, z racji wykonywania zawodu pielęgniarki w zakładzie karnym. Operator wytłumaczył sędzi na czym polegała jego praca przy finale WOŚP na Targu Węglowym. Jego zadaniem było rejestrowanie światełka do nieba z perspektywy sceny. Chodziło o pokazanie osób, które trzymały telefony z latarkami.

- W momencie odliczania, do prezydenta podbiegł oskarżony, zadając ciosy nożem. Nóż zobaczyłem dopiero przy odtwarzaniu nagrania – mówił 30-latek. Pytany o to, czy widział, by Stefan W. próbował zranić także inne osoby znajdujące się na scenie, wyjaśnił, że napastnik się przemieszczał i mógł podejść do kilku osób, ale nie widział innych aktów agresji z jego strony. Zabrał mikrofon i przemówił do zgromadzonego tłumu: że zabił, bo przez Platformę Obywatelską siedział w więzieniu.

- Prezydent usiadł na jednej ze skrzyni ze sprzętem i wskazał ręką, że coś jest nie tak, że nie jest w najlepszym stanie. Po chwili na scenie pojawili się pracownicy ochrony, którzy ujęli oskarżonego – relacjonował mężczyzna.

Tak jak w czasie wcześniejszych rozpraw, Stefan W. ani razu nie zabrał głosu, chociaż sędzia kilkukrotnie prosiła go o odniesienie się do wypowiedzi świadków. Od czasu do czasu wykrzywiał jedynie usta. Kolejna rozprawa - 22 lipca.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama