Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Elżbieta Jachlewska: Mężczyzna ma hobby, a kobieta fanaberie

Drugie Forum Kobiet Sportu, które kilka dni temu odbyło się w Gdańsku, potwierdziło, że o zmiany w równouprawnieniu kobiet w sporcie warto walczyć. - Raczej ewolucyjnie, niż rewolucyjnie - mówi Elżbieta Jachlewska, prezeska Stowarzyszenia Ich Własna Liga.
Elżbieta Jachlewska (po lewej) i Zuzanna Walczak z PZPN (Fot. Martyna Niećko)

Jaka jest konkluzja spotkania, które odbyło się w Europejskim Centrum Solidarności?

To forum było udane. Mogła być nieco lepsza frekwencja, ale świetna pogoda i słońce były mocnymi argumentami, by spędzić ten czas na łonie natury. Spotkaliśmy się tam z wieloma mądrymi kobietami, aktywistkami z dużym doświadczeniem i pasją. Było tam także wiele osób doświadczających tego, jak to jest być kobietą w polskim sporcie.

Czy jest jakiś mechanizm, który pozwala Pani monitorować efekty tego o czym mówicie na takich spotkaniach. Jakie to ma przełożenie na sportową codzienność Polek?

Rozpoczęłyśmy dyskusję, czyli zaczęłyśmy o tym głośno mówić. Bo pewnie mówi się o tym na boiskach, w klubach, szatniach, że coś jest nie tak. Że dziewczęta i kobiety są nierówno traktowane. Wiem, że kobiety próbowały coś z tym robić, ale działały w przeważnie w swoich „bańkach". To nie przyniesie efektów dlatego połączyłyśmy środowiska naukowe ze sportowymi, społecznikowskimi. Podczas gdańskiego forum te środowiska się spotkały. Ideą pierwszego forum – mimo różnych zawodów, pasji, statusu ekonomicznego i poglądów - było to, że na boisku wszyscy jesteśmy razem. I cały czas nam o to chodzi. To pierwsze forum, za które dostałyśmy nagrodę Polskiego Komitetu Olimpijskiego, było diagnozowaniem, czyli stwierdzeniem jak jest. Mówiłyśmy o dobrych praktykach w Polsce i za granicą, bo chciałyśmy pokazać, że to się da zrobić. Drugiemu forum dałyśmy tytuł „Idzie zmiana" gdyż zaczęłyśmy te zmiany dostrzegać. Zaprosiliśmy przedstawicielki klubów sportowych, takich jak Warta Poznań, Śląsk Wrocław czy Akademia Piłkarska Diamonds z Warszawy, które mówiły o swoich systemowych rozwiązaniach na rzecz równouprawnienia kobiet i mężczyzn. Magdalena Dembińska, Karolina Ziółek i Edyta Wieruszewska podzieliły się swoimi doświadczeniami i osiągnięciami. Na przykład Diamonds z Warszawy złożyły skargę do Rzecznika Praw Obywatelskich, który nakazał miastu stołecznemu Warszawie wskazanie procedur umożliwiających kobietom, w równym stopniu co mężczyznom, trening na obiektach miejskich. Te kobiety to inspiracja dla innych kobiet, które śledziły nasze forum.

Czy z tego co Pani mówi można przyjąć nieco bardziej optymistyczną narrację, że „idzie ku lepszemu"?

Na pewno zmiana idzie. Nie zrobimy rewolucji z dnia na dzień, to jest nie możliwe. Z resztą te rewolucyjne zmiany mają to do siebie, że na ogół nie są trwałe. Myślę, że o te zmiany trzeba walczyć systematycznie i konsekwentnie, ale raczej droga ewolucyjną. Oczywiście, że ja sama chciałabym już teraz, szybko, natychmiast, ale tak się nie da. To z kolei doświadczenie, nie tylko moje, z pracy w stowarzyszeniu „Ich Własna Liga".

Czyja jest „ta liga"?

Historia „Ich Własnej Ligi" to jest scenariusz na film. Zaczęło się od tego, że kiedyś Lechia Gdańsk miała sekcje piłki nożnej dziewcząt, ale w klubie stwierdzono, że ze względów finansowych trzeba ją rozwiązać. Trener i dziewczyny nie chcieli się rozstawać. Chcieli grać dalej, bo nie po to, tyle pracy w to włożyli, żeby z dnia na dzień się rozejść. Trener założył stowarzyszenie. Założyć łatwo ale zupełnie inną rzeczą jest je prowadzić, zdobywać środki. Moja córka , która była zawodniczką w tejże drużynie praktycznie wymusiła na mnie aby pomóc to jakoś uporządkować, rozkręcić. Włączyłam się do działań, z czasem uporządkowałam papiery i siłą rzeczy zostałam prezeską, choć zastrzegłam, że trzeba zmienić standardy pracy, czyli chciałam, by dziewczyny miały wsparcie psychologiczne, coacherskie, mentorskie. Żeby mogły mieć swoje zdanie na boisku, mogły jasno powiedzieć trenerowi o swoich problemach. Poza tym okazało się, że warto, by przy kobiecej drużynie była kobieta. Jej łatwiej zrozumieć dlaczego dziewczyny nie chcą grać w białych spodenkach. Skąd trener ma wiedzieć o cyklu menstruacyjnym. Mi łatwiej było pewne wydawałoby się błahe problemy zrozumieć i zakomunikować trenerowi. Niby drobiazgi, ale bardzo ważne. Dziewczyny doszły do II ligi. To był sukces, mimo wielu trudności, takich jak nocowanie u kogoś na podłodze przed wyjazdem na mecz, bo bez tego nie udałoby się dojechać na miejsce zbiórki, czy gotowaniu garów makaronu na drogę, klejeniu porwanych koszulek. Druga liga była bardzo kosztowna, nie miałyśmy na to pieniędzy. Nie było innego wyjścia, trzeba było przekazać tę drużynę Lechii. Po dziewczynach nie została jednak pustka. Zostały osoby zaangażowane w działania IWL, które dalej chciały działać na rzecz kobiet w sporcie tym bardziej, że zostały w nas opowieści dziewczyn o swoich doświadczeniach związanych z byciem piłkarką. Dziewczyny mówiły o braku zrozumienia nawet wśród najbliższych, braku wakacji, bo w tym czasie musiały pracować, by zarobić na obóz, czy próbach molestowania. Musiałyśmy coś z tym zrobić. Zainspirowaliśmy się tytułem pięknego filmu „Ich własna liga" z Geeną Davis, Madonną i Tomem Hanksem i działamy. Mamy wielopokoleniową drużynę kobiet, w wieku od 20 do ponad 50 lat, ostatnio zagrałyśmy w dużym turnieju i nie zajęłyśmy ostatniego miejsca. Założyliśmy drużynę dla dzieci z Biskupiej Górki, wspieramy UKS Ada Judo Fun, który prowadzi Adriana Dadci-Smoliniec, olimpijka z Aten w judo. Wspieramy kadrą, sprzętem aby mogły odbywać się zajęcia piłki nożnej dla osób z niepełnosprawnościami. Z kolei doświadczenia z rozgrywek ligowych, gdzie napatrzyłam się przemoc słowną, mowę nienawiści, celowe faulowanie , agresję kibiców drużyny przeciwnej dały impuls do organizacji turniejów „Dziewczyny grają fair".

Czego teraz najbardziej potrzeba kobietom w polskim sporcie?

Podczas forum świetnie o tym mówiły Natalia Organista z Katedry Nauk Humanistycznych AWF w Warszawie i Zuzanna Mazur z Katedry Pedagogiki i Psychologii tej uczelni. Kobiety potrzebują teraz pewności siebie, potrzebują samo przyzwolenia, że mogą uprawiać sport, bez wyrzutów sumienia, że nie ugotowały obiadu, nie wyprały i nie wyprasowały. Że mogą sobie pozwolić na to, by pójść pograć w piłkę nożną oraz mogą pozwolić sobie na zakup butów do gry bez wyrzutów sumienia z powodu takiej „fanaberii". W naszej kulturze kobieta ma fanaberię, a mężczyzna hobby. Ważne jest też wsparcie męskiej strony. O wiele szybciej zmiana by postępowała, gdyby kobiety nie były porównywane z mężczyznami, gdyby przestały być dodatkiem do męskich drużyn, Gdyby nie postrzegano je przez pryzmat wyglądu fizycznego. Pięknie by nam było bez komentarzy typu " baby do garów" i bez wyzywania od "babochłopów". I gdyby na lekcjach WF młode osoby nie były krytykowane i wyśmiewane. Forum jest więc też formą edukacji.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama