Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Suwerenność – co to takiego?

Na spotkaniach z wyborcami mówiłem, że nie będę malowanym posłem – mówi Edmund Krasowski, poseł na Sejm X kadencji z Komitetu Obywatelskiego.
Edmund Krasowski
(fot. arch. prywatne | Canva)

W programie wyborczym Komitetu Obywatelskiego Solidarność z 1989 r. zapisano, że będziemy walczyć o suwerenność i niepodległość Polski. Wzniosłe słowa-hasła, tym bardziej, że naszym sąsiadem był Związek Radziecki, a w naszym kraju stacjonowało 100 tys. czerwonoarmistów po zęby uzbrojonych.
 

Na spotkaniach z wyborcami mówiłem, że nie będę malowanym posłem.

Szczególny akcent kładłem na równoprawne stosunki gospodarcze i polityczne ze Związkiem Radzieckim.

Już 7 lutego 1990 roku w sejmowej Komisji Stosunków Gospodarczych z Zagranicą i Gospodarki Morskiej wygłosiłem referat pt. „RWPG – czarna dziura polskiej gospodarki”. System rozliczeń wzajemnych w RWPG (Rada Wzajemnej Pomocy Gospodarczej – skupiała dawne demoludy) został tak skonstruowany, że działał w jednym kierunku, wysysał produkt narodowy z państw wyżej uprzemysłowionych do ZSRR. Na mój wniosek Komisja przegłosowała dezyderat do premiera Tadeusza Mazowieckiego – o wystąpienie do rządu ZSRR o zwrot 6 miliardów rubli transferowych za tzw. wsady dewizowe z czasów PRL-u.

PRZECZYTAJ TEŻ: Chcę wierzyć, że wróci etos pierwszej „Solidarności”, która traktowała wszystkich jak braci

Wcześniej, bo jesienią 1989 roku, zgłosiła się do mnie, posła z województwa elbląskiego, pani Barbara Janik, szefowa Komisji Zakładowej Solidarności w Petrobalticu (polsko- radziecko-enerdowskie przedsiębiorstwo poszukiwacze ropy naftowej i gazu na Bałtyku). Otóż nasz rząd chciał pozbyć się polskich udziałów na rzecz Związku Radzieckiego za bezcen. Po mojej dość zdecydowanej interwencji – ministrowi odpowiedzialnemu za tę operację zapowiedziałem, że z trybuny sejmowej z imienia i nazwiska wymienię go za sprzyjanie Związkowi Radzieckiemu – ostatecznie cały Petrobaltic pozostał w polskich rękach.

Od zakończenia II wojny światowej ZSRR blokował Cieśninę Piławską (naturalne wyjście na Bałtyk z Zalewu Wiślanego) dla żeglugi do i z polskiej części Zalewu. Dla mojego rodzinnego Elbląga był to wielki problem. Dotarłem do tajnych umów polsko-radzieckich z lat 1945-46 dotyczących żeglugi przez Cieśninę Piławską. Okazało się, że była dostępna dla statków pod polską banderą! Postanowiłem to wyegzekwować. Zaproponowałem elbląskim żeglarzom zorganizowanie rejsu z Elbląga do Gdyni przez Cieśninę Piławską. Rejs miał miejsce w dniach 22-24 czerwca 1990 roku. Płynęliśmy jachtem Misia II z biało-czerwonym spinakerem i flagą Solidarności. Nikt nas nie zatrzymał. Elbląg wrócił do morskich miast portowych.

Moim oczkiem w głowie było poszukiwanie możliwości uniezależnienia się od dostaw surowców z Rosji. W czerwcu 1991 roku doprowadziłem do spotkania założycielskiego spółki Naftoport. W kwietniu następnego roku do pierwszego terminalu przeładunkowego Naftoportu w Porcie Północnym w Gdańsku przypłynął pierwszy statek z 30 tys. ton ropy wydobytej z polskiego szelfu przez Petrobaltic.

Dzisiaj śmiało możemy powiedzieć, że rosyjska ropa nam niegroźna.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama