Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Ziaja kosmetyki kokos i pomarańcza

Chcę wierzyć, że wróci etos pierwszej „Solidarności”, która traktowała wszystkich jak braci

Od objęcia władzy przez Prawo i Sprawiedliwość historia zaczyna jednak zawracać. Znów demokracja staje się formą dyktatury jednej formacji politycznej, populistycznej, z cechami ochlokracji – mówi była senator Anna Bogucka-Skowrońska.
(fot. archiwum prywatne)

Moja droga do parlamentu prowadziła przez wychowanie w inteligenckiej rodzinie, studia na Wydziale Prawa Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, aplikację sędziowską i adwokacką, wreszcie pracę zawodową adwokata w Słupsku. Czytałam wiele książek i miałam kontakt ze wspaniałymi ludźmi, którzy nie zafałszowywali historii. Już w liceum kontestowałam porządek polityczny w PRL-u i demokrację, która - jak nas oficjalnie uczono - była „swoistą formą dyktatury proletariatu”. Z tej definicji nie wolno było mi się publicznie naśmiewać...

Na studiach byłam seminarzystką Profesora Zygmunta Ziembińskiego, który skupiał wokół siebie niepokornych studentów. Na seminarium doktoranckim u niego poznałam starszego kolegę Jacka Taylora, który został moim przyjacielem w najbardziej szlachetnym znaczeniu tego słowa. Na szkoleniu adwokackim w Gdańsku znów spotkałam Jacka i on wprowadził mnie w środowisko opozycyjne i atmosferę marzeń o Polsce przyszłości.

Koniec lat siedemdziesiątych był to czas po wizycie Ojca Świętego w Polsce i budzenia się ducha w narodzie polskim, po słynnym zawołaniu Jana Pawła II „Niech zstąpi Duch Twój i odmieni oblicze ziemi, tej ziemi...

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Szli po zwycięstwo jako jedna drużyna... drużyna Wałęsy. Bracia Kaczyńscy też w niej byli

Odmieniało się oblicze Polski, powstała „Solidarność”i szansa na wolną Ojczyznę.

Jeszcze wówczas nie wiedzieliśmy, że Porozumienia Sierpniowe były tylko taktycznym zabiegiem komunistów by zyskać na czasie, a doraźnie wygasić strajki.

Przez kolejne miesiące przygotowywano rozprawienie się z „Solidarnością”. Decyzje o internowaniu przygotowano z wyprzedzeniem, in blanco, z powołaniem się na dekret „O ochronie bezpieczeństwa Państwa i porządku publicznego”, który w istocie nosił nazwę „O stanie wojennym”.

Z „Solidarnością” byłam od początku,współtworzyłam ją w Słupsku. Jako adwokat nie mogłam być członkiem związku zawodowego, nie mogłam także być w stosunku pracy. Byłam wolontariuszką od wszystkiego, doradcą wszystkich struktur, pisałam do biuletynu,opiniowałam sprawy interwencyjne.

To był czas radosnego,dynamicznego działania i refleksji do jakiej Polski dążymy. Filozoficznie byłam platonistką, świat idei był mi bliski. Interesowałam się też filozofią człowieka Levinasa i Tischnera oraz nauką społeczną Kościoła. Z tego zasobu czerpałam w refleksjach o przyszłości.

Wprowadzenie stanu wojennego 13 grudnia 1981 r, to był cios w wolnościowe aspiracje Narodu. Dla mnie nowe doświadczenia internowania i różnych postaci represjonowania, zatrzymań i gróźb karalnych. Byłam obrońcą politycznym, współpracownikiem Komitetu Helsińskiego, w Słupsku prowadziłam filię Biskupiego Komitetu Pomocy Osobom Pozbawionym Wolności i ich Rodzinom. Byłam dumna, że mogłam bronić w kilkudziesięciu procesach politycznych w różnych miastach Polski, w tym czołowych przedstawicieli opozycji: Lecha Wałęsę, Anię Walentynowicz, Bogdana Lisa, Zbyszka Romaszewskiego (w procesie Komitetu Obrony Robotników).

ZOBACZ TEŻ: Wybory 4 czerwca nie były w pełni demokratyczne, bo prawdziwa rywalizacja toczyła się o 161 na 460 miejsc w Sejmie

Okrągły Stół w 1989 r. oceniałam bardzo pozytywnie jako bezkrwawe dążenie do historycznych zmian ustrojowych.

Z inicjatywy Komitetu Helsińskiego brałam udział w zespole do spraw reformy prawa karnego Okrągłego Stołu. Historia przyspieszała. Powstawały Komitety Obywatelskie. W kwietniu powołaliśmy taki Komitet w Słupsku. Kampania wyborcza, nieustanne święto, spotkania, wywiady, wiece...

Wreszcie 4 czerwca 1989 r.

Wybory do Senatu były wolne. Z okręgu województwa słupskiego kandydowało 10 osób.

W I turze wygrałam z poparciem 68,2 procent głosów. W II turze wygrał Henio Grządzielski również z Solidarności”. Ponownie zostałam senatorem w II i IV kadencji. Promowaliśmy program wyborczy „S”, a ja sama jeszcze sprecyzowałam go jako adwokat w swoim programie pt. Praworządność”, gdzie zaakcentowałam wprowadzenie trójpodziały władz, zapewnienie niezależności sądów od władzy wykonawczej i gwarancje ochrony praw człowieka.

Odrodzony Senat postanowił wrócić do tradycji II Rzeczypospolitej i oficjalnie zajął się opieką nad Polonią i Polakami za granicą. Pod auspicjami Senatu powstało Stowarzyszenie „Wspólnota Polska”. Prezesem został Marszałek Andrzej Stelmachowski, ja zostałam Sekretarzem Generalnym. Przywracanie Ojczyzny jako Matki Polakom na świecie było posłannictwem i dawało ogromna satysfakcję. Senat jako wyższa izba parlamentu pracował nad pakietem reform ale podejmował także przysługujące mu inicjatywy ustawodawcze. To z inicjatywy Senatu w dniu 8 marca 1990 r. uchwalona została Ustawa o Samorządzie gminnym, która oddawała władzę samorządom lokalnym. Ustawa ta de facto zmieniła ustrój Polski.

Innymi istotnymi inicjatywami Senatu były Ustawa o uznaniu za nieważne orzeczeń wydanych wobec osób represjonowanych za działalność na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego z 23 lutego 1991 r. i praca nad projektami ustaw o lustracji i dekomunizacji. Ustawa lustracyjna po kilku latach dyskusji została uchwalona przez parlament ale ustawy dekomunizacyjnej nigdy nie uchwalono.

Sporne były kryteria przyjęcia osób, które winny być pozbawione stanowisk i na jaki okres, żeby uniknąć zarzutu odpowiedzialności zbiorowej. Przyjęta została wolność zgromadzeń. Pracowaliśmy przez cały czas nad projektem nowej konstytucji, nasz projekt był pomocny później przy pracy sejmowej Komisji Konstytucyjnej.

POLECAMY TAKŻE: Od Okrągłego Stołu do rządu Mazowieckiego. Pięć miesięcy, które wstrząsnęły historią Polski

Wielkim „bólem” Senatu była akceptacja likwidacji PGR-ów. W zamiarze Sejmu było niejako uwłaszczenie pracowników przez udziały w gospodarstwach i przyznanie mieszkań. W konsekwencji kadra kierownicza wykupiła udziały, a ludzie uwłaszczeni mieszkaniami, zostali związani z miejscem pobytu i biedą.

Akceptowaliśmy jako parlament nienaruszalność granic, a w sferze polityki wewnętrznej gospodarczej trudne, wręcz bolesne ale skuteczne dla zadłużonej Polski reformy Leszka Balcerowicza. Mieliśmy świadomość, że wiatr wolności z Polski płynie do zniewolonych komunizmem i poddaństwem wobec Kremla krajów Europy Środkowej i Wschodniej, że kruszy mury w sensie dosłownym i przenośnym.

Była to wszak droga do Wspólnoty Europejskiej...

Minęły trzydzieści trzy lata, zmieniały się władze i państwowe i samorządowe. W Polsce „kwitnie” samorządność i na szczeblu władzy publicznej i na szczeblach zawodowych. Wspaniale działają organizacje pozarządowe, różne stowarzyszenia i związki. Istnieje pluralizm związków zawodowych. Konstytucja uchwalona w dniu 2 kwietnia przez Zgromadzenie Narodowe i zatwierdzona przez referendum jest wynikiem pracy wielu kadencji parlamentarzystów i moim zdaniem jest bardzo dobrą wizytówką wolnej, suwerennej Polski.

Ale od objęcia władzy przez Prawo i Sprawiedliwość historia zaczyna jednak zawracać. Znów demokracja staje się formą dyktatury jednej formacji politycznej, populistycznej, z cechami ochlokracji (m.in. redystrybucja majątku państwowego poza budżetem), którą „S” politycznie popiera, choć według mojej oceny, używając słów klasyka ”... ale się nie cieszy”.

Demokracja nie może istnieć bez społeczeństwa obywatelskiego. Tymczasem ograniczanie samorządności, niechęć do wyzwolonej po 89 roku obywatelskości – to przejęte od komunistów działania władzy. Walka z niezależnością mediów, która spowodowała masowe protesty w całej Polsce to także cecha państwa totalitarnego.

Walka z Trybunałem Konstytucyjnym, który stał się żałosną atrapą i walka z niezależnością sądów – to dla niemal wszystkich prawników w Polsce - działania niekonstytucyjne i łamiące prawo traktatowe Unii Europejskiej oraz międzynarodowych konwencji chroniących prawa człowieka.

Zaznaczyć warto, że Lech Kaczyński już w wolnej Polsce pełnił funkcje Ministra Sprawiedliwości i Prezydenta, przysługiwała mu inicjatywa ustawodawcza ale nie tępił sędziów, nie obrażał ich. Nie widział konieczności zmian prawa w tym zakresie.

Tymczasem obserwowaliśmy w parlamencie od 2015 roku typową korupcję przez ściąganie do obozu rządzącego posłów z innych ugrupowań za funkcje rządowe i intratne posady. Znów jak za komuny to Minister Sprawiedliwości i podporządkowana mu i wybrana politycznie Krajowa Rada Sądownictwa decydują o powołaniu neo-sędziów. Minister, który za nic ma orzeczenia

Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej naraża Skarb Państwa na wielkie kary, podważając także autorytet Państwa. Jak za komuny powróciła wszechwładza Prokuratora Generalnego...

Smutny jest także „sojusz ołtarza z tronem” i propagowanie przez wielu księży

nacjonalizmu. Wiara ulega ideologizacji a Kościół jest instrumentalnie wykorzystywany do utrzymania władzy.

Ideologizacji ulega też kultura, pojawia się polityczna cenzura twórczości. Te refleksje napełniają goryczą i smutkiem… Chcę jednak wierzyć, że solidarność jako wartość społeczna odrodzi się w ludziach i wróci etos pierwszej „Solidarności, która traktowała wszystkich jak braci. Byśmy znów wspólnie nieśli brzemiona trudnego czasu, w którym żyjemy..


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
ReklamaCzec Księgarnia Kaszubsko-Pomorska
Reklama