Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Ziaja kosmetyki kokos i pomarańcza
Reklama

Rozwód – trudna, acz częsta zmiana. Gdańsk na trzecim miejscu

Na 62 tys. pozwów rozwodowych, jakie trafiły do polskich sądów w trzech pierwszych kwartałach 2024, 3,4 tysiąca złożonych zostało w Gdańsku. To trzeci wynik w kraju po Warszawie i Poznaniu. Czyżbyśmy na Pomorzu byli aż tak niestali w uczuciach? Sprawdzamy.
rozwód
Gdańsk jest na trzecim miejscu pod względem liczby pozwów rozwodowych

Autor: Pixabay | Zdjęcie ilustracyjne

Dr Magdalena Żadkowska z Zakładu Socjologii Życia Codziennego na Wydziale Nauk Społecznych Uniwersytetu Gdańskiego, woli unikać spekulacji na temat regionalnych, gdańskich czy pomorskich uwarunkowań liczby składanych wniosków rozwodowych. 

– Bardzo bałabym się takich podsumowań, które pokazywałyby klasyfikację miast czy gmin w kontekście liczby rozwodów. Proces podjęcia decyzji o rozwodzie i doprowadzenia tego procesu do końca, to sprawa złożona – mówi. – Wszystko zależy od wyjściowej sytuacji małżonków, od tego czyja to decyzja, jak wygląda sytuacja rodzinna, czy były mediacje, od warunków ekonomicznych, tak rodzinnych jak i gospodarczych w skali państwa (np. inflacja), które mogą być zmienne. Możemy natomiast rozważyć zachodzące zmiany dotyczące norm i obyczajów.

W tym aspekcie dr Żadkowska zwraca uwagę na dwie kwestie: płci i wieku.

– Tak jak w Europie Zachodniej, tak i w Polsce widzimy, że wraz z emancypacją, edukacją i większą niezależnością finansową kobiet, rośnie akceptacja dla separacji, rozstań czy rozwodów. Więcej jest wokół nas przykładów pokazujących, jak układać sobie życie po rozwodzie, np. budując rodziny rekonstruowane czy decydując się na opiekę naprzemienną. Kobiety czują się pewniej i są bardziej niezależne finansowo, a jednocześnie widzą, że dzieci w rodzinach rekonstruowanych mogą też się bardzo dobrze odnaleźć. Poczucie winy, że rozwodząc się, wyrządzają krzywdę dzieciom, na pewno wcześniej bardzo ciążyło matkom-Polkom. 

Rodzice – tak, ale już nie partnerzy

Drugim elementem wpływającym na zwiększenie liczby rozwodów, jest przesunięcie granicy wieku, w którym ludzie decydują się na podejmowanie takiej decyzji. Rozstają się nie tylko pary z krótkim stażem, ale także małżonkowie, którzy pozostawali w związku kilka dekad.

– We Francji nie brak rozwodów wśród osób po 70., a nawet 80. roku życia. Nie znam pełnych danych struktury wiekowej, jeśli chodzi o Polskę, ale warto się przyjrzeć się temu zjawisku – mówi Magdalena Żadkowska.

Magdalena Żadkowska
Dr Magdalena Żadkowska jest socjolożką, ekspertką w akademickich projektach równościowych (fot. Nikola Wierzbicka-Mróz | Gazeta Uniwersytecka) 

Jej zdaniem część par stara się wybrać moment decyzji o rozstaniu tak, by była ona jak najmniej dotkliwa dla innych osób uczestniczących w życiu rodzinnym. Na przykład, kiedy dzieci są już odchowane, czy wyprowadziły się z domu.

– Nasze badania („I że Cię nie opuszczę aż do śmierci... Praktyki życia codziennego par w wieku 50-64 lata z przynajmniej 20-letnim stażem”) pokazały, że dla wielu rodziców role matki i ojca były dominujące przez dwie dekady i nagle, pozostawieni sami sobie w „pustym gnieździe”, nie widzą się w rolach partnerskich – męża i żony. Nie czują by za wiele ich ze sobą łączyło. A jeżeli osiągnęli w miarę niezależność finansową i będąc w związku spędzają czas „razem ale osobno” to część z nich próbuje ułożyć sobie życie po swojemu – mówi gdańska socjolożka.

Dr Żadkowska zauważa tendencję, że o ile mężczyźni po rozwodzie na ogół tworzą nowe rodziny, tak kobiety często nie chcą powielać koncepcji tradycyjnego małżeństwa, odtwarzać ról związanych z gotowaniem, sprzątaniem, prowadzeniem domu. I nawet jeśli się z kimś wiążą, nierzadko decydują się na model tzw. living apart together, czyli życia razem, ale zamieszkiwania osobno.

Straszne słowo „rozpad”

Na wzrost liczby rozwodów można patrzeć dwojako. Jedni mówią, że rozpad rodziny to plaga naszych czasów i zjawisko bardzo niekorzystne. Inni – że jeżeli związek okazuje się dysfunkcyjny, to należy go zakończyć i iść dalej. I choć w publicznej debacie często pojawia się tęsknota za dawnymi czasami, dr Magdalena Żadkowska opowiada się za poglądem, że czasy się zmieniły i nie da się ich cofnąć.

– Ludzie się rozwodzą, w związku z tym i definicja rodziny ewoluuje. Jako socjolodzy i socjolożki zamiast „badania rodziny” chętniej używamy określenia „badanie życia rodzinnego”. Przyglądamy się praktykom rodzinności, bliskości, troski, które łączą osoby mieszkające razem lub dzielące ze sobą ważne i intymne przestrzenie życiowe. Widzimy, że rozwiązania prawne i zbieranie danych nie nadążają nad wielością i różnorodnością konfiguracji rodzinnych. Zupełnie nie wiemy na przykład, ile dzieci w Polsce wychowuje się w rodzinach z opieką naprzemienną. To, że nie doceniamy ważności takich zmian, może być krzywdzące dla osób, które znajdują się w takich sytuacjach rodzinnych. Często dotyka je krzywdzące nazewnictwo – mówi Magdalena Żadkowska.

– Prowadząc wykłady sprzeciwiam się określeniu „rozpad rodziny”, bo rodziną pozostają dalej tak osoby będące rodzicami, jak i nowe, które zaczynają wychowywać niebiologiczne dzieci. A samo słowo „rozpad” stygmatyzuje. Rozwód pojawia się w życiu rodzin jako trudna zmiana, która może zajść lub nie. Niemniej zmiana bardzo częsta. To dobrze, że w takich sytuacjach ludzie korzystają z mediacji czy terapii rodzinnej. Nadal nie jest to jednak powszechne. Jako przedstawiciele i przedstawicielki społeczeństwa, osoby związane z tworzeniem polityk życia rodzinnego powinniśmy się doszkalać, edukować, zbierać dane, organizować pieniądze na interwencje, wsparcie, pomoc dla członków rodziny, żeby mogli funkcjonować szczęśliwiej w tych nowych układach – kończy gdańska socjolożka.

Trzy sprawy ciągną się od ponad ośmiu lat

W 2023 r. w Sądzie Okręgowym w Gdańsku 3 128 spraw rozwodowych zostało zakończonych wyrokami rozwiązującymi związek małżeński; w 460 sprawach postępowanie umorzono, z czego 281 sprawach z powodu cofnięcia powództwa, a w sześciu sprawach powództwo oddalono. Obecnie czas oczekiwania na pierwszy termin rozprawy wynosi około sześciu miesięcy, niezależnie od tego czy małżonkowie wnoszą o zgodnie o rozwiązanie małżeństwa i czy posiadają dzieci. Jak informuje rzecznik prasowy ds. cywilnych Sądu Okręgowego w Gdańsku sędzia Łukasz Zioła, średnio od złożenia pozwu do wydania wyroku rozwodowego upływa około 12 miesięcy, maksymalnie do dwóch lat. Spraw trwających ponad pięć lat jest 28, a trzy sprawy ciągną się od ponad ośmiu lat.

Jak informował niedawno dziennik „Rzeczpospolita” w Ministerstwie Sprawiedliwości trwają prace nad rozwiązaniem, które wpłynęłoby na odciążenie sądów i umożliwiło małżonkom szybsze uzyskanie rozwodu za porozumieniem stron, bez orzekania o winie, zwłaszcza w sytuacji, gdy małżonkowie nie posiadają małoletnich dzieci. Rozważane są dwie koncepcje: rozszerzenie uprawnień notariuszy lub dopuszczenie rozwodów przed urzędnikiem urzędu stanu cywilnego.

Na umożliwienie rozwiązania małżeństwa przed notariuszem zdecydowały się już m.in. Hiszpania, Francja, Łotwa, Litwa i Słowenia.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Trójmiasto - zbiorowisko emigrantów 02.12.2024 12:14
"Burki" rwą łańcuchy, niemodne wzorce małych miejscowości, z których przybyli. Przecież miało być prosto, kolorowo i z uśmiechem... Jednak rzeczywistość skrzeczy i klęka się pod naporem codzienności. Pod naporem przeciwności ale i nowych ofert i przyjemności, które są tuż, tuż... O wyciągnięcie ręki. Jak coś przeszkadza, najłatwiej jest zrobić reset... I ma być jeszcze łatwiej... Może weźmiemy przykład z islamu? Wystarczy tylko trzy razy powtórzyć...

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama