„W metaforze” to zbiór zbiór szkiców o poezji. Na warsztat wziął pan ponad sto metafor z wierszy poetów polskich i obcych, poświęcając każdej z nich kilka stron analizy. Podobno szkice te można czytać na wyrywki, przed snem, w tramwaju albo podczas lunchu. Które nadają się na lunch?
Wszystkie. Starałem się, by były lekkostrawne. Taka jest idea tej książki, by pisać o poezji bez zadęcia, językiem zrozumiałym dla niespecjalistów, bez kompleksów, w pierwszej osobie, bardziej zdając relację z lektury niż - przy pomocy filologicznych narzędzi - rozbierając tekst na czynniki pierwsze. Nie sposób przy pomocy metodologicznych cążków rozebrać skomplikowany i delikatny mechanizm, jakim jest wiersz. A już na pewno wyjaśnić jego tajemnicy. To jest książka, która próbuje pokazać, że poezja jest zjawiskiem żywym i że powinniśmy podchodzić do niej bez lęku.
Ponoć interesują pana przenośnie, w których można „zamieszkać”.
Po przeczytaniu tysięcy tomików, z których czerpałem metafory do tych szkiców, stwierdziłem, ku własnemu zdziwieniu, że nawet u wybitnych poetów niewiele jest metafor, które mają - by tak rzec - swoje konsekwencje, które są „elektrowniami wiersza”. Jest wiele przenośni efektownych obrazowo, dźwiękowo, skojarzeniowo, ale rzadko zdarzają się takie, z których można wysnuć złożoną opowieść o życiu. Jak choćby metafora jedwabnika w wierszu „Snuć miłość...” Adama Mickiewicza. Często przenośnie składające się zaledwie z dwóch-trzech słów wybuchały we mnie feerią znaczeń albo prowokowały do tego, aby w nich „zamieszkać” lub przynajmniej dłużej pobyć. To metafory, które sprawiały, że - im głębiej w nie wchodziłem - tym mniej wiedziałem i właśnie ta wiedza niewiedzy jest w nich najpiękniejsza. Rozgałęziały się w cały labirynt znaczeń i nagle docierało do mnie, że tyko geniusz, natchnienie, olśnienie mogły za tym stać, bo poeta nie potrafiłby ich sobie wykoncypować. Mówię o metaforach, które przerastają twórcę. W języku niemieckim na określenie poezji używa się często słowa „Dichtung” - „ścieśnienie”. Notabene to samo słowo oznacza „uszczelkę”, co wspaniale pokazuje, że wybitna poezja łączy materialny konkret z tęsknotami ducha, codzienność ze wzniosłością. Takie metafory mnie interesowały. Ścieśnione do tego stopnia, że węgiel zamieniają w diament.
Wśród autorów, z którymi pan „rozmawia” są: ks. Józef Baka, Adam Mickiewicz, Cyprian K. Norwid, Czesław Miłosz, Tadeusz Różewicz, Julian Przyboś, Bruno Jasieński, Zbigniew Herbert, Wisława Szymborska, Ewa Lipska, Adam Zagajewski czy Johann Wolfgang von Goethe. Jest klucz w doborze tych nazwisk?
Książka „W metaforze”... nie powstawała jako książka. Zrodziła się ze spontanicznych zachwytów. Dlatego znaleźli się w niej również tacy poeci, z którymi – jak błędnie zakładałem – nigdy nie będzie mi po drodze, o których nie sądziłem, że mogą mnie czymś zaskoczyć. Moje szkice powstawały na bazie żywiołowych notatek z lektury. Pisałem je w „oknach pogodowych”. Tak jak alpinista czeka na odpowiedni moment, by zaatakować górę, tak ja atakowałem wiersz w chwili, gdy coś się we mnie rozjaśniało, gdy zaczynałem intensywnie słyszeć innego poetę, i pisałem tak długo, póki energia tego wiersza we mnie trwała. W tych tekstach niejako dokumentuję, co zrobił ze mną wiersz.
Poetyckie szkice zilustrował twórca wybitny, profesor gdańskiej ASP Henryk Cześnik.
Przed laty widywałem go w akcji... Jerzy Limon zaprosił nas kiedyś do projektu, który nazywał „żywą książką”. Ja czytałem wiersze, muzyk jazzowy improwizował, a Henryk Cześnik z impetem malował na wielkim pleksi. Wtedy pomyślałem, że jest to artysta, który potrafi spontanicznie reagować na to, co się akurat wokół niego dzieje. Po latach postanowiłem zderzyć go z poezją. Dałem mu 120 metafor i powiedziałem: Mistrzu, rysuj! Nie chciałem, by była to interpretacja moich tekstów, ale wybranych przeze mnie wierszy. Powstało 30 rysunków. Mamy zatem tryptyk ze słowem poetyckim jako najważniejszym elementem w środku i dwoma skrzydłami: w postaci mojego „sprawozdania z lektury” i rysunku Cześnika, który niekiedy interpretuje kreską tę samą metaforę zupełnie inaczej niż ja! Zazdroszczę malarzowi, że nie jest zakładnikiem języka, że nie musi kierować się logiką… Malarz jest jak dziecko, może zrobić z wierszem wszystko.
***
„W metaforze” – spotkanie autorskie z Tadeuszem Dąbrowskim i Henrykiem Cześnikiem, 23 października, godz. 17.00, Patio ASP, Targ Węglowy 6, Gdańsk, wstęp wolny
Tadeusz Dąbrowski w Gdańskim Teatrze Szekspirowskim: „Poeta- Wykrzyknik ulicy”, 13 listopada, g. 19:00
Napisz komentarz
Komentarze