Nawet skrócenie kwarantanny i izolacji dla zakażonych medyków nie zapobiega problemom szpitali i przychodni zdrowia. Zwłaszcza placówki podstawowej opieki zdrowotnej, będące obecnie na pierwszej linii frontu, mają problem z organizacją przyjęć pacjentów. - W wielu przychodniach pojawiają się ogniska zakażeń - przyznaje dr Andrzej Zapaśnik, prezes przychodni BaltiMed w Gdańsku. - Zdarza się, że kończy izolacje jedna pielęgniarka i lekarz, a następnego dnia infekcja pojawia się u następnych. Sytuacja jest zupełnie nieprzewidywalna.
Taki problem ma m.in. Przychodnia Wassowskiego we Wrzeszczu. - Wczoraj w pracy zostało nas tylko dwoje - mówi dr Marianna Tumasz, kierownik przychodni. - W tej chwili mamy trzeciego lekarza chorego. Choć stosujemy w przychodni pełny reżim, przez cały dzień nie zdejmujemy masek, i tak się zarażamy. Wczoraj szczęśliwie wrócił jeden lekarz, lecz z kolei inna pani doktor właśnie zgłosiła, że źle się czuje. A powinna po południu być w pracy. Jest bardzo ciężko. Siedzę cały dzień w pracy od godziny, 7 rano do 18 wieczorem. Mamy bardzo dużo pacjentów, w tym ponad 400 osób na kwarantannie. Nie ukrywam, że trudno nam na okrągło pracować po kilkanaście godzin.
Lekarze próbują, w miarę możliwości, ograniczyć rozprzestrzenianie się wirusa w placówce. Przychodnia dysponuje testami antygenowymi dla personelu. Jeśli ktoś z ma objawy, nawet lekką gorączkę czy katar, nie może przyjść do pracy, zanim się nie przetestuje.
Zmagające się z chorobami personelu przychodnie muszą tymczasem przestrzegać zalecenia Ministerstwa Zdrowia, nakazującego lekarzowi podstawowej opieki zdrowotnej zbadanie każdego zakażonego pacjenta w wieku powyżej 60 lat w ciągu 48 godzin od uzyskania przez niego pozytywnego wyniku. Jak to zrobić, gdy na jednego zdrowego lekarza przypada kilka razy więcej pacjentów?
- Staramy się rozwiązać tę sytuację - wyjaśnia dr Tumasz.- Umawiamy się najpierw telefonicznie z pacjentami. W rozmowie uzgadniamy, czy pacjent przyjdzie. Pojedyncze osoby przychodzą. Szczęśliwie nie mamy dużo pacjentów powyżej 60. roku życia, potrzebujących wizyty. Ci, którzy wymagają wizyt w przychodni - są przyjmowani. Czeka na nich wyznaczony lekarz, wyznaczane są też godziny na spotkania z pacjentami covidowymi, o których wiemy, że są zakażeni.
W tej trudnej sytuacji Federacja Porozumienie Zielonogórskie, zrzeszająca placówki podstawowej opieki zdrowotnej, apeluje o powrót do telekonsultacji. Wskazując, że już teraz niektóre szpitale zamykają oddziały z powodu braku personelu, Federacja przypomina, że nie dotyczy to poradni POZ. Chociaż są wśród nich takie, w których ponad połowa personelu jest zakażona koronawirusem i przebywa na zwolnieniach, jest w izolacji lub kwarantannie.
- Lekarze są cały czas na pierwszej linii w walce z koronawirusem i właśnie telekonsultacje są dla nich jedyną możliwością ograniczenia transmisji zakażenia, a jednocześnie zaopiekowania się chorymi - czytamy na stronach PZ. - Jeśli nie będzie telekonsultacji - będą bardziej narażeni na zakażenia i będzie ich jeszcze mniej dla pacjentów.
Czy jest możliwe, by w jakiejś przychodni całkowicie zabrakło lekarzy?
- Wszystko jest możliwe - uważa kierownik przychodni przy ul. Wassowskiego w Gdańsku, przypominając, że ogólnie, w całym systemie ochrony zdrowia w Polsce brakuje lekarzy.
Napisz komentarz
Komentarze