Mecz rozegrany został na stadionie Cracovii w Krakowie, przy dość skromnej widowni tylko 1700 osób. Przed spotkaniem obaj trenerzy komplementowali przeciwników. Trener Puszczy Tomasz Tułacz nie zgadzał się z opinią, że jego zespół jest faworytem spotkania. Uznał szanse obu drużyn za wyrównane. Lechię ocenił jako team grający bardzo energetycznie, groźny zwłaszcza w bocznych strefach boiska. Z kolei szkoleniowiec gdańszczan Szymon Grabowski stwierdził, że po meczu z Zagłębiem w jego drużynie panowała sportowa złość, ponieważ Lechia była bliższa wygranej, której mimo wszystko nie udało się osiągnąć. Na krakowskim stadionie z pewnością oba zespoły będą chciały sięgnąć po komplet punktów.
Oczekiwania były z pewnością duże - zarówno Puszcza jak i Lechia w tym sezonie Ekstraklasy nie odniosły wcześniej zwycięstwa. Trener Szymon Grabowski ponownie "zamieszał" składem swojej drużyny, ustawiając inaczej linię obrony. W barwach Lechii wybiegło na murawę aż dziesięciu obcokrajowców i tylko jeden polski gracz - obrońca Dominik Piła.
Gospodarze rozpoczęli mecz najlepiej jak mogli - już w 2 minucie gry, po długim wyrzucie piłki z autu na pole karne gdańszczan Konrad Stępień opanował futbolówkę i wpakował z bliska do siatki. Drużyna Lechii przez kilkanaście minut przypominała boksera po nokdaunie, który powoli dochodzi do siebie. Z czasem podopieczni trenera Grabowskiego zaczęli groźniej atakować, lecz tylko dwa strzały na 8 oddanych w I połowie meczu były celne. Za to piłkarze Puszczy wykazali się doskonałą skutecznością. W 33 minucie spotkania Dawid Abramowicz dośrodkował idealnie ma głowę Michalisa Kosidisa i było już 2:0 dla gospodarzy. Lechia na domiar złego doznała osłabienia, kiedy w 37 minucie Tomas Bobcek musiał zejść z boiska z powodu kontuzji.
Jeśli kibice Lechii oczekiwali szturmu białozielonych (grali notabene w ciemnych strojach, szaro-zielono-czarnych) w II połowie meczu, srodze się rozczarowali. Długo trwała dość wyrównana gra, oba zespoły notowały dogodne sytuacje do zdobycia bramki. Jako pierwsi wykorzystali taką sposobność gospodarze w 77 minucie, kiedy znów Dawid Abramowicz popisał się dalekim wyrzutem z autu na pole karne Lechii. Piłka trafiła na głowę Romana Yakuby i było już 3:0 dla Puszczy. Defensywa gdańszczan przypominała nadal ser szwajcarski, czego dowodem czwarty gol dla gospodarzy, kiedy w 87 minucie znów największym sprytem w polu karnym wykazał się Yakuba. Niewielkim pocieszeniem dla Lechii było honorowe trafienie na 1:4, kiedy w 89 minucie Camilo Mena z niewielkiej odległości trafił do siatki Puszczy.
Lechia poniosła dotkliwą porażkę, mimo że przeważała pod względem posiadania piłki (57-43 procent) oraz liczby oddanych strzałów na bramkę rywala (15-13). Gdańszczanie pozostają bez zwycięstwa i nie opuszczą strefy spadkowej. Natomiast Puszcza Niepołomice odniosła najwyższe zwycięstwo w historii swojej gry w Ekstraklasie.
Puszcza Niepołomice – Lechia Gdańsk 4:1 (2:0)
Bramki: 1:0 – Stępień 2′, 2:0 – Kosidis 33′, 3:0 – Yakuba 78′, 4:0 – Yakuba 87′, 4:1 – Mena 89′
Żółte kartki: Blagaić, Yakuba – Pllana
Puszcza Niepołomice: 1. Komar – 3. Yakuba, 22. Crâciun, 8. Mroziński (67. Revenco 84′), 18. Siplak (10. Tomalski 90′) – 33. Abramowicz, 5. Stępień, 6. Jin-hyun (17. Radecki 90′), 14. Serafin, 24. Blagaić (16. Walski 67′) – 35. Kosidis (11. Cholewiak 67′)
Lechia Gdańsk: 29. Sarnavskyi – 11. Piła (33. Wójtowicz 81′), 44. Pllana, 3. Olsson (79. Sezonienko 81′), 20. Conrado (23. Kałahur 81′) – 8. Kapić, 5. Zhelizko, 6. Wendt (17. Tsarenko 58′), 7. Mena, 30. Khlan – 89. Bobček (9. Viunnyk 39′)
Napisz komentarz
Komentarze