Ma 10 lat, długi warkocz, okulary i prawdziwą niebieską kartę prasową, pozwalającą na pracę dziennikarską w polskim parlamencie. Od lutego przeprowadziła kilkadziesiąt wywiadów z polskimi politykami, zadając m.in. pytania o przestrzeganie konkretnych artykułów Konstytucji RP, różnicę między propagandą a manipulacją, stosunek Polaków do Żydów, brak laptopów dla czwartoklasistów czy wojnę w Ukrainie.
Perspektywa Sary. 10-latka z Gdańska odpytuje w Sejmie polityków
– Ty nie w szkole? – zdziwił się na widok Sary Donald Tusk.
Chwilę później odpowiadał już na pytanie, czy wojska NATO mogłyby, tak jak było podczas wojny w byłej Jugosławii w latach 90., interweniować w Ukrainie.
– Na tyle, na ile NATO może, na tyle pomaga, bez NATO Ukraina nie dałaby rady – stwierdził premier. – Poza tym, już dziś jest tam trochę obserwatorów, inżynierów. Zobaczymy, jak będzie, ale wiesz, nikt nie chce wojny bezpośredniej.
Franciszek Małecki-Trzaskoś, ojciec Sary, który nagrywa jej wywiady i publikuje na TiKToku, mówi, że Donald Tusk po raz pierwszy publicznie przyznał, że w Ukrainie są żołnierze NATO. Nie wykonują zadań bojowych, tylko kwatermistrzowskie, logistyczne i infrastrukturalne.
– Ta wypowiedź była szeroko cytowana przez media na całym świecie – twierdzi ojciec Sary. – Od Kambodży, przez Urugwaj, po kraje Europy.
Oglądalność wywiadu na stronie PerspektywaSary skoczyła do ponad 200 tys. wyświetleń w dwa dni.
Jarosława Kaczyńskiego Sara zapytała, czym są manipulacja i propaganda oraz czy prezes okłamał kiedyś swoich wyborców. 330 tys. wyświetleń.
Odpowiedź na to samo pytanie, zadane Grzegorzowi Braunowi, przyciągnęła ponad 900 tys. widzów.
Krzysztof Bosak, biegnący do swojego gabinetu po egzemplarz Konstytucji RP, by sprawdzić, o czym mówi art. 32 ustawy zasadniczej, zainteresował ponad 650 tys. osób.
Kim jest Sara i jak trafiła do Sejmu?
Kluczowa jest w tym postać ojca Sary. Franciszek Małecki-Trzaskoś jest prezesem zarządu Instytutu Badań i Analiz Działalności Jednostek Samorządu Terytorialnego. To też dziennikarz, który na początku tego roku, pracując wspólnie z Mateuszem Cieślakiem nad filmem dotyczącym pandemii, jeździł na nagrania do parlamentu.
– Zauważyłam, że tata wyjeżdżał do Warszawy, do Sejmu – mówi Sara. – Poprosiłam, by mnie zabrał. I zostałam. Interesuję się polityką, orientuję się, co się dzieje. Czasami podpytuję tatę.
Powiedziała mu, że chciałaby zapytać polityków, dlaczego posłowie są tak bardzo starzy i dlaczego jest tak mało kobiet. Wówczas ojciec zaproponował, by znalazła w Konstytucji przepisy, które należałoby w tym celu zmienić. Znalazła.
Pozostało jeszcze zdobycie akredytacji prasowej dla Sary.
– Nie było to proste – wspomina Franciszek Małecki-Trzaskoś. – Ówczesne Centrum Informacyjne Sejmu marszałka Szymona Hołowni po wymianie kilkunastu maili uznało, że nie ma przepisu stanowiącego dolną granicę wieku, od którego można uprawiać pracę dziennikarską.
Odpowiedzialność za Sarę wzięła redakcja Iboma Media, ta sama, która produkowała film o pandemii. Ostatecznie Kancelaria Sejmu wydała jednorazowe akredytacje prasowe, a Sara w ferie zimowe pojechała z ojcem do parlamentu.
Postanowiła najpierw porozmawiać z marszałkiem Hołownią. Sama poszukała gabinetu, weszła, przedstawiła się, pokazała plakietkę. Po godzinie marszałek na parapecie przez 7 minut rozmawiał z Sarą na temat obniżenia czynnego i biernego prawa wyborczego.
Rozmawiała też z innymi politykami.
Po miesiącu wróciła do Senatu. Spotkała się w gabinecie z marszałkinią Małgorzatą Kidawą-Błońską.
Niektórzy parlamentarzyści mówią, że są moimi fanami. Najbardziej zaskoczył mnie Jarosław Kaczyński. Był dla mnie miły. Najmłodsza posłanka Aleksandra Wiśniewska z KO też była bardzo miła, zrobiła sobie ze mną selfie . Za to najmniej miły był Włodzimierz Czarzasty. Podobnie jak wicemarszałek Piotr Zgorzelski i Mariusz Błaszczak.
Sara / najmłodsza dziennikarka w Polsce
Ten ostatni, co widać na nagraniu, poleca dziewczynce lekturę podręcznika „Historia i Teraźniejszość” (przedmiot ma zostać od września wycofany ze szkół) oraz zakup słownika. Na pytanie, czy kiedykolwiek okłamał wyborców, były szef MON odpowiada krótko:
– Nie.
Terapia w warunkach bojowych?
Sposób, w jaki Sara mówi, budzi – nie zawsze przychylne – komentarze. Chociaż nie trzeba dużo trudu, by dowiedzieć się, dlaczego tak mówi.
– To, co robi Sara, jest elementem terapii logopedycznej – twierdzi ojciec. – Sara jest afatykiem.
Afazja dziecięca jest skutkiem uszkodzenia centralnego układu nerwowego. W przypadku Sary, zawinił lekarz, który, mimo wyraźnych wskazań neurologów, nie rozwiązał o czasie ciąży cięciem cesarskim. W efekcie uszkodzenia CUN, doszło do zaburzeń mowy, które polegają na utracie zdolności do dobierania słów, a także tworzenia wypowiedzi.
Na afazję cierpi m.in. znany aktor Bruce Willis. Jednak Sara, w przeciwieństwie do Bruce'a Willisa, nie utraciła zdolności mówienia, a jedynie nie rozwinęła jej prawidłowo.
– Na szczęście, szybko ją zdiagnozowaliśmy – wspominają rodzice. – Zaniepokoiło nas, że nie gaworzy jak inne dzieci. Miała zaledwie dwa lata, gdy przeszła badanie u audiologa, a neurolog stwierdził niskie napięcie mięśniowe. Od tamtego momentu postanowiliśmy zrobić wszystko, by Sara zaczęła mówić. Basen, terapia behawioralna i sensoryczna.
Policzyli, że córka przeszła blisko tysiąc godzin terapii w ciągu trzech lat. Efekty widać, chociaż jeszcze zdarza się, że dziewczynka źle dobiera słowa. Dlatego musi dalej ćwiczyć.
– Terapia może odbywać się w gabinecie logopedycznym, i wówczas wszystko wydaje się bardzo proste – twierdzi ojciec Sary. – Sztuką jest wykorzystać to w warunkach bojowych. Zauważyliśmy, że od czasu wyjazdów do Sejmu szybciej widać pozytywne efekty. Tam jest wiele rozpraszaczy. W Sejmie większość rozmów Sara przeprowadza w biegu. Trzeba iść po schodach i się nie przewrócić. Wejść w rozmowę. Mówić głośno i wyraźnie. Oglądając pierwsze nagrania, z lutego, i te ostatnie, widzimy, jak przez pół roku się rozwinęła. Improwizuje. To jest bardzo inspirujące.
Ze względu na afazję, Sara ma orzeczenie o kształceniu specjalnym. W ostatniej wielospecjalistycznej ocenie poziomu funkcjonowania, wystawionej przez szkołę Sary, można przeczytać, że dziewczynka dysponuje ponadprzeciętnym zasobem słów. Ma też niszowe zainteresowania – dziennikarstwo polityczne. Ponadto dziecko dużo czyta.
Jestem gadatliwa, lubię zadawać pytania, jestem ciekawa świata. Widzę, że każda odpowiedź się liczy. Będę dziennikarką przez całe moje życie, jeśli się uda.
Sara / najmłodsza dziennikarka w Polsce
Kto za tobą stoi?
Sara czasem słyszy: Kto za tobą stoi? Czy rodzice są parlamentarzystami? Zdaniem Franciszka, zainteresowania Sary wiążą się z obserwacją tego, co dzieje się w rodzinie.
– Jestem dziwnym rodzicem – wyjaśnia. – Uzależnionym od telewizji informacyjnych, większość pracy wykonuję w domu. Sara to wszystko widzi, uważnie słucha. I sama znajduje tematy.
Sara jest uczennicą tej samej szkoły, do której uczęszczał obecny premier – SP nr 57 przy ul. Aksamitnej w Gdańsku. Dyrektor Anna Listewnik, pytana o znaną uczennicę, odpowiada krótko:
– Wolę się nie wypowiadać na jej temat i nie łączę jej działalności ze szkołą. Proszę rozmawiać z rodzicami, bo my tego nie prowadzimy.
Sara przyznaje, że nauczyciele nie są zbyt zadowoleni z tego, co robi.
– Nie wiem, dlaczego – zastanawia się. – Powinni być dumni, że jestem najmłodszą dziennikarką w Polsce. A koleżanki i koledzy? Mój przyjaciel Piotrek tym samym się interesuje, czasem rozmawiamy o polityce.
Ojciec podkreśla, że Sara nie jest świadoma skali sukcesu zewnętrznego.
– Nie dopuszczamy jej do czytania konkretnych komentarzy i nie pokazujemy wyświetleń – wyjaśnia.
Oficjalnie można założyć profil na TikToku po ukończeniu 13 lat. Sara ma taki profil, ale jest on prowadzony przez dorosłych. Dziewczynka nie ma do niego dostępu.
– Na konto Sary przychodzą wiadomości – mówi Małecki-Trzaskoś. – Wszystkie od mężczyzn, którzy ukończyli co najmniej dwadzieścia lat. Kilka wpisów zgłosiłem już do administracji. Były to zachęty do popełnienia samobójstwa i wyzwiska.
Trzeba ją przygotować
Czytam komentarze pod tekstami o rozmowie Sary z Donaldem Tuskiem i Jarosławem Kaczyńskim. Około 90 proc. z nich to bezlitosne ataki na polityków. Pozostałe atakują dziewczynkę i jej rodziców. Że jest zmanipulowana, że to ustawka, że ktoś jej te pytania pisze, a ona nie wie, o czym mówi.
– Jakby Sara to przeczytała... – zawieszam głos.
– Dlatego nie czyta – odpowiada ojciec.
– A jeśli kiedyś przeczyta?
Już wie, że nie wszyscy akceptują to, co robi. Jestem świadomy, że kiedy pójdzie do liceum i dostanie smartfona, zapewne natrafi na niektóre z tych komentarzy. Wiem też, że jej koleżanki mają konto na TikToku i mogą jej to pokazać. Dlatego od samego początku jest przygotowana, że jest coś takiego jak hejt, i wie, że prędzej czy później będzie miała z tym kontakt. Rodzic musi pokazać dziecku, jak się reaguje na wrogie i agresywne komentarze. Proszę postawić się w sytuacji dzieci, które dostają na Pierwszą Komunię iPhona, zakładają TikToka i otrzymają wiadomości, o których rodzice nie wiedzą. Ściek obecny w sieci powinien przerażać społeczeństwo.
Franciszek Małecki-Trzaskoś / ojciec Sary
Sara uczy się, że zadaniem dziennikarza jest zbieranie informacji, która jest zerojedynkowa. Jej rodzice twierdzą, że stawiają wyżej wartość rozwojową tego, co robi córka, niż ryzyko towarzyszące działalności dziecka. I jeszcze jedno – jako afatyk dziewczynka jest pod opieką psychologa.
Franciszek Małecki-Trzaskoś uważa, że zadawanie pytań politykom przez córkę jest bezpieczniejsze od zawodu dziecięcego aktora czy nieletniego sportowca.
– Sara przeciera szlaki – tłumaczy. – Zajęła się działalnością dziennikarską, tak jak niektórzy jej rówieśnicy aktorstwem. Tylko że, w przeciwieństwie do małych aktorów, nie ma w Polsce dziecka dziennikarza poza Sarą. Lepiej niech indaguje polityków, zamiast – jak robią jej rówieśniczki – nakręcać i wrzucać do sieci filmy, na których ktoś kopie dziewczynkę po całym ciele i przypala ją papierosami. Nie wolno udawać, że tego nie ma. A moja córka pokazuje, że można robić pozytywne rzeczy.
Ojciec dodaje, że Sara cały czas się uczy.
– Jeżeli w szkole nikt nie tłumaczy jej, czym są manipulacja i propaganda, jeśli nikt nie chce rozmawiać z nią o konstytucji lub na trudny temat wojny w Ukrainie, to ona pyta poza szkołą. Zresztą, Iga Świątek nie nauczyła się grać w tenisa w szkole. Na naszych oczach powstaje człowiek, który, być może, w przyszłości będzie dobrym dziennikarzem. Na razie córka zadaje trudne pytania, a politycy swoją odpowiedzią pokazują, że traktują ją poważnie.
Ostatnio dziesięciolatka zapytała marszałka Szymona Hołownię, dlaczego posłowie zachowują się jak dzieci w klasie.
– Myślą, że zwrócą tym na siebie uwagę i pokażą ich w telewizji – odparł marszałek.
Napisz komentarz
Komentarze